Na pysk kotki wstąpił ciepły uśmiech. Małe, puszyste kulki zaczęły radośnie plątać się pomiędzy jej długimi nogami, ocierając się i mrucząc radośnie, ciesząc się na widok swojej mamy.
– Opowiedz bajkę! – pisnęła Gąska, przednimi łapkami opierając się o Sroczy Lot. – Proszę Mamo! Tylko jedną. Z pewnością jakąś znasz! – dodała, potrząsając dorosłą kotką.
– Tak Mamo! Opowiedz nam, proszę! – zawtórowała jej Kotewka, robiąc przy tym wielkie, maślane oczy.
Z pyska wojowniczki uciekło ciche mruknięcie, a kąciki jej pyska uniosły się ku górze. Nie chciała dłużej męczyć koteczek czekaniem. Upewniając się, że nikogo przy tym nie zgniecie, przysiadła na jednym z mchowych legowisk.
– Opowiem wam naszą historię. – wymruczała tajemniczo, kątem oka obserwując, jak oczy całej czwórki zaczynają błyszczeć z zainteresowaniem. – Czy wiecie dlaczego koty takie jak my, czarno białe, są lepsze od innych? – zapytała.
Na odpowiedź nie musiała czekać długo. Na przód grupki od razu wystąpiła Gąska, wypinając śmiało pierś.
– Bo jesteśmy od nich dużo ładniejsze! – miauknęła pewnie, nie zważając na obecność innych kotów w żłobku.
Sroczy Lot uśmiechnęła się z rozbawieniem, czule liżąc córkę w czółko.
– To też, Gąsko, ale nie o tym będzie moja historia. – miauknęła w odpowiedzi. – Zdarzenia, o których dzisiaj usłyszycie wydarzyły się dawno, dawno temu. Jeszcze zanim powstały cztery klany…
– A czy wtedy Szafirowy Blask był już na świecie? – zapytała bicolorka, wcinając się matce w zdanie.
– Nie, to było znacznie, znacznie wcześniej. – w głosie wojowniczki dało się usłyszeć rozbawienie słowami Gąski, co szybko podłapały jej dwie kolejne córki - Kotewka i Wir, wypuszczając z pyska cichy chichot.
Gąska obróciła się do nich ze zmarszczonymi brwiami, zdenerwowana, że ktoś śmiał się z niej śmiać. Nic nie odpowiadając, z wysoko zadartym ogonem ułożyła się razem ze swoją urażoną dumą pomiędzy silnymi łapami rodzicielki. Sroczy Lot, dostrzegając wpatrujące się w nią intensywnie zielone i pomarańczowe pary oczu, kontynuowała opowieść:
– Te zamierzchłe czasy spowite były mrokiem wiecznej nocy. Gwiazdy i księżyc bezustannie lśniły nad niezamieszkałymi jeszcze terenami klanów, nie dając słońcu szansy na przedarcie się na powierzchnię. Aż pewnego razu… – kotka zrobiła dłuższą pauzę, oczekując na ujrzenie reakcji kotek.
– Pewnego razu co? – pisnęła Pianka, która w oczekiwaniu na dalszą część historii wysunęła swój drobny pyszczek do przodu, wgapiając się zielonymi oczami w górującą nad nimi postać matki.
– Niebo zaczęło się rozpadać! – zakrzyknęła kotka, gwałtownie przyciągając do siebie łapą Piankę, dla zrobienia lepszego efektu.
Z pyszczka wystraszonej, liliowej koteczki uciekło wystraszone czknięcie. Wojowniczka zgarnęła ją bliżej swojego boku, pozwalając się wtulić w jej krótką, czarno białą sierść. Pianka szybko znalazła miejsce tuż obok swoich dwóch sióstr, które w trakcie opowieści zdążyły przysunąć się bliżej matki.
– Oderwane kawałki nieba wylądowały bezpiecznie na miękkiej glebie, tworząc nowe życie. Powstały koty czarne, koty białe, koty srebrne oraz my. Koty czarno-białe, których futro zdobi czerń nocnego nieba oraz biel Srebrnej Skóry. Nasza rasa jest najczystszą ze wszystkich narodzonych tego dnia, tworząc idealnie zachowaną równowagę. I tak samo jak nocne niebo - jesteśmy wieczni, a każdy czarno-biały kot nosi w sobie cząstkę nieba wiecznej nocy. – po skończonej opowieści, Sroczy Lot wyprostowała się, chcąc ujrzeć reakcję swoich pociech.
Cała trójka łaciatych kocic wpatrywała się w nią z zachwytem i dumą. Nawet nie ośmieliły się kwestionować autentyczności opowiedzianej przez Sroczy Lot historii. Jedynie Pianka, jej jedyna liliowa córka, zdawała się być myślami gdzie indziej, wpatrując się w przestrzeń przed sobą. Czarny ogon wojowniczki ciaśniej owinął się wokół jej córek, kiedy przez wejście do żłobka wpadł chłodny, drażniący nos wiatr.
<Gąsko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz