– Fuj! To coś bardzo śmierdzi – stwierdził, z niezadowolenia trzepiąc swoim ogonem.
Rzeczny Wir tylko się zaśmiał, obserwując Pierzastą Łapę z boku. Pomarańczowooki po chwili go dogonił i dał się prowadzić dalej. Dowiedział się, że to czarne, co znajdowało się na ziemi, nie pochodziło z lasu a od dwunożnych. Zaintrygowało go to. Zaczął się zastanawiać, czy są to ich jaja – w końcu śmierdziały, były okrągłe... Wszystko się zgadzało! Jego przemyślenia przerwał głos Rzecznego Wiru.
– Okej, a więc! Tak jak mówiłem, dzisiaj nauczę cię, jak się wspinać. Fajnie, co? Będziesz mógł nie tylko polować na zwierzęta, które kryją sie w drzewach, ale też samemu w razie czego uciec od, powiedzmy, takiego borsuka czy psa. Jak widzisz wspinanie jest baaardzo przydatne. Ale! Nie jest takie łatwe, jak mogłoby się wydawać – przerwał w końcu, by zaczerpnąć tchu. – Musisz się podciągać, co na początku może być dziwne, ale nie martw się, przyzwyczaisz się! Najlepiej zacząć od małych kroków, bo nie wymagają od ciebie tyle siły, a widzę, że jesteś bardziej gibki aniżeli krzepki, haha!
Pierzasta Łapa uśmiechnął się krzywo. Lubił swojego mentora, tylko że... Był dziwny, bardzo dziwny. Wydawało się, jakby jego buzia nie była w stanie się zamknąć. Mimo to uczeń nic nie mówił na ten temat. Stwierdził, że był po prostu samotny i nie miał z kim pogadać, a jeśli to go uszczęśliwi to niech mu będzie.
– Nie ma pytań? – Piórko pokręcił swoją głową, bowiem nim zdążyłby się odezwać, Rzeczny Wir wylałby z siebie kolejny potok słów. – Świetnie! Widzisz tę górkę przed nami? Wespnij się na nią, sam. Chyba nie potrzebuję ci pokazywać, jak to się robi, bo wiesz, moim zdaniem to bardziej instynkt i jakby... Rozumiesz? To dajesz!
Zlustrował znajdującą się przed nim czerń. Z daleka gniazda te wydawały się miękkie, jednak gdy Pierzasta Łapa dotknął jednego z nich, przekonał się, że jest to z dala od prawdy. Były twarde. Nie marnując więcej czasu, oparł się na nich swoimi przednimi łapami. Przesunął je wyżej, a następnie wbił się pazurami, by podciągnąć się. Na początku wychodziło mu to koślawo, bądź co bądź był to jego pierwszy raz. Czuł na sobie wzrok Rzecznego Wiru, jednak nie śmiał się odwrócić, żeby nie spaść. Mimo to słuchał, co ten do niego mówi – z całego tego lania wody udało mu się wychwycić kilka dobrych rad, toteż zastosował się do nich. Dzięki temu wspinanie się po oponach okazało się łatwiejsze i choć nadal zdarzało mu się tracić równowagę, ostatecznie udało mu się dotrzeć na sam szczyt i wypuścić z siebie powietrze z ulgą.
– Bardzo dobrze, Pierzasta Łapo! I jak? Trudne? Bo ja myślę, że nie. Początki zawsze są trudne, wiadomo. Wystarczy, że poćwiczymy to jeszcze parę razy i będziesz śmigać po drzewach jak wiewiórka – Rzeczny Wir wyszczerzył się do swojego ucznia, a jego wąsy wesoło zadrżały. – To mi przypomniało, jak sam goniłem taką jedną rudą... Ach, wspomnienia! Skubana schowała się do dziupli. Myślała, że nie dam rady jej stamtąd wyciągnąć. Oj jak się myliła! A, no właśnie, będziemy musieli cię nauczyć, jak się poluje na drzewach, ale to dopiero za jakiś czas. Najpierw skupmy się na podstawach. Jak myślisz, jak powinno się zejść z takiej wysokości?
Piórko rozejrzał się, wychylając się nieco. Góra z opon była na tyle wysoka, że zeskoczenie z niej z pewnością zabolałoby go w łapy. Kocur wydał z siebie pomruk, zastanawiając się nad swoim "problemem". Chciał się wykazać i spróbować samemu dojść do tego, jak go rozwiązać. Po chwili zdecydował się, że zainspiruje się właśnie wiewiórką. Widział raz, jak ta zbiega głową do dołu z drzewa. Uśmiechnął się zawadiacko do swojego mentora, jednocześnie prostując się.
– Wiewiórka, powiadasz? Przypatruj się uważnie, Rzeczny Wirze, bo niedługo twoje stare oczy mogą nie odróżnić mojego futra od rudej kity! – zaśmiał się, po czym natychmiast wprowadził swój plan w życie.
Zaczepił się łapami o oponę pod sobą, po czym przyciągnął się do nich. Nim wojownik zdążył cokolwiek zrobić, Pierzasta Łapa zachwiał się i z krzykiem poleciał do przodu.
– Ałała!
Czuł, jak ból pulsuje po całym jego ciele. Najbardziej odczuwalny był w prawym barku. Czarnofutry wywnioskował, że to właśnie na nim musiał wylądować. Nie było to jakoś wysoko, jednak był pewien, że ból będzie mu doskwierał jeszcze przez jeden cały księżyc.
– Ajajaj, nic ci nie jest? Nie powinno być, bo nie spadłeś z dużej wysokości. Chyba nie ma sensu ci teraz nic tłumaczyć, ale następnym razem powiedz mi, co chcesz zrobić, zanim to zrobisz! – zganił go Rzeczny Wir.
Pierzasta Łapa uśmiechnął się do niego niezręcznie, jednak zaraz po tym przeszyła go kolejna fala bólu i ponownie się skrzywił. Mimo to zacisnął swoje zęby i podniósł się. Razem z mentorem wrócili do obozu, a Piórko od razu skierował się do legowiska Kuniej Norki... A raczej Gęsiego Wrzasku, który maltretował Nocną Łapę. Upewniwszy się, że tyrana nie ma w zasięgu wzroku, zanurzył się w opuszczonej przez borsuka norze.
– Kunia Norko? – odezwał się, a gdy ze składzika dobiegł go cichy głos, rozpogodził się. – Cześć, Kunia Norko. Jak się czujesz? – rozejrzawszy się po raz kolejny i upewniwszy się, że w pobliżu nie ma Gęsiego Wrzasku, kontynuował. – Czy ten kot o lisim sercu nic ci nie zrobił?... – zapytał się niepewnie, wyciągając swoją szyję i próbując dojrzeć, czy jego cioci nic nie jest. W tym momencie bardziej martwił się o nią niż o swój obity bark.
< Kunia Norko? >
[953 słów]
[trening wspinania]
[Przyznano 19+5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz