Za bardzo nie podobał mu się pomysł siostry, ale musiał przyznać, że było to zabawne jak kotka naśladowała jego mentora. Nie potrafił brać na poważnie rudej, która w taki sposób się zachowywała. Co rusz z jego pyszczka padał chichot, który ukrywał za łapką. Szkoda tylko, że w rzeczywistości nie było mu do śmiechu, gdy musiał stanąć oko w oko z wojownikiem.
Nagle upadł, gdy uczennica się na niego rzuciła i ze zdziwieniem stwierdził, że to on był górą. Zamrugał zaskoczony, bo nie tego się spodziewał. Fakt. Iskierka była bardziej przebojowa od Lew i wiele razy zaczynała zabawy, nawet takie polegające na tarzaniu się, ale i tak to go zawsze zaskakiwało.
— Dobrze ci idzie, Piasku — pochwaliła kocurka. — Ale nikt nie powstrzyma największego buca Klanu Burzy, czyli mnie! — wyszczerzyła kły w głupawym uśmieszku.
Dawno się nie bawił w taki sposób i matka na pewno wytargałaby ich za uszy, widząc jak się zachowywali, lecz teraz to się nie liczyło. Nosiło go do rozerwania się, nawet w taki mały sposób. A zresztą... Dla siostry to była forma nauki, którą mu serwowała.
— Ah, tak? Otóż ja cię pokonam największy bucu w Klanie Burzy! — zachichotał, nie pozwalając rudej się podnieść.
— To udowodnij! Na razie tylko kłapiesz niepotrzebnie jęzorem, bleee. — Iskrząca Łapa wystawiła mu język, na co odpowiedział jej tym samym, powodując u nich jeszcze większy wybuch śmiechu.
— Ja jestem Piaskowa Łapa, najwspanialszy uczeń, którego nie szanujesz, ale to się teraz zmieni! Największy bucu jaki chodził po tych terenach, teraz twoje rządy nade mną dobiegają końca! Teraz ja jestem panem swojego losu! I masz się dostosować, bo inaczej nie puszczę cię nigdy! — miauknął pewnie i władczo, prostując się dumnie, by stanąć w bohaterskiej pozie.
Dawno tak się przednio nie bawił. To było... Fajne! Nigdy nie przypuszczał, że zabawa w dogryzaniu mentorowi mu się tak spodoba. Iskrząca Łapa wiedziała jak poprawić mu humor.
— Och, nie! Ja biedny! Co ja pocznę! Rzeczywiście jesteś wspaniałym uczniem, miałeś rację. Teraz dostrzegam twoją siłę! — Kotka teatralnie położyła łapę na czole.
— I teraz ją zapamiętasz na zawsze! — Zaczął gilgotać ją po ciele, słysząc jej niczym pieśń skowronka śmiech. Zaraz i ona rzuciła się na niego ze swoją małą zemstą, aż oboje nie opadli z sił.
— Dziękuję — szepnął do rudej, kiedy łapali oddech. — Coś czuje, że teraz mam w sobie siłę, aby się mu postawić — wymruczał do niej, wciąż czując jak radość przez niego przepływa. O tak. Teraz mógł przenosić nawet góry.
***
Oczywiście, że gdy emocje opadły, jego pewność siebie zniknęła i znów był tym małym i przestraszonym Piaskiem. Ciężko było mu się postawić komuś, kto mógł zrujnować mu przyszłość w uderzenie serca, jednakże... Jednakże nastał cud, bowiem to zrobił. Był już tym wszystkim zmęczony. Złość i irytacja coraz bardziej nim władały, a matka na dodatek przekonywała go do uczynienia pierwszego kroku. I stało się. Nagadał wojownikowi i zaobserwował ciekawe znaki świadczące o tym, że ten nieco się chyba przejął jego groźbą. Nigdy nie przypuszczałby, że robiąc taką rzecz poczuje, jak kamień spada mu z serca.
Nie mógł jednak triumfować długo, ponieważ dowiedziano się o śmierci liderki. To był dla niego szok. Skoro Tygrysiej Gwiazdy nie było, na jej miejsce wstąpiła Różana Przełęcz. Kotka, która ich nienawidziła, która miała do nich problem przez ich kolor futra. Chociaż starał się zmienić jej zdanie odnośnie swojej osoby, nie udawało się. Wciąż widział jak na niego patrzyła. A teraz... Teraz musieli być jeszcze bardziej ostrożni. Jeden błąd i wylecą na zbity pysk. Był o tym przekonany. Bał się, bał i coraz bardziej świat jawił mu się w ciemnych barwach.
Wrócił z treningu, myśląc nad tym czy Tropiącemu Szlakowi szajba nie odbije i nie poczuje się zbyt bezpiecznie, co spowoduje, że ponownie zacznie się jego nieprzyjemne dogryzanie. Nie chciał zatoczyć koła. Nie, gdy wojownik nieco przyhamował swoje komentarze.
Nieco spanikowany wszedł do legowiska uczniów, nie patrząc gdzie stawia kroki. I w ten oto sposób przewrócił się o siostrę, która właśnie zażywała kąpieli.
— Ups — miauknął, zbierając się na łapy. — Przepraszam, że cię podeptałem — powiedział, od razu przytulając się do rudawej sierści.
Potrzebował bliskości i wsparcia, które dawała mu rodzina. Jego dół ponownie wracał, co mu się nie podobało. Liczył na to, że teraz wszystko się ułoży, a zamiast tego, jeszcze bardziej zaczynało się komplikować.
— Iskierko? Dlaczego Różana Przełęcz odmówiła bycia Gwiazdą? Przecież... Tak się nie godzi. Klan Gwiazdy ją obserwuje, dali jej dziewięć żyć, a ona tak z nich kpi. I teraz Lwia Łapa myśli, że ona to zrobiła dla mnie, bo nie może być dwóch Gwiazd w klanie. A ja przecież nie jestem Gwiazdą, tylko Łapą. Prawda? — Spojrzał w jej oczy, licząc na potwierdzenie tego, że do lidera mu było daleko.
Chociaż... Co on się oszukiwał. Jak nic, Iskrząca Łapa weźmie stronę siostry.
<Iskrząca Łapo?>
[775 słów]
[Przyznano 15%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz