*Zgromadzenie*
Wyszła z Gronostajowym Tańcem na trening. Całe szczęście było polowanie, a nie walka. Złapała mysz i zaniosła ją do obozu.
- Twoje pierwsze zgromadzenie. - zagadnął ją mentor.
- Tak. - powiedziała Nocka. Była ciekawa, co z tego wyniknie…
***
Kiedy dotarli na wyspę, jeszcze nikogo nie było. Klan Wilka był pierwszy. Po chwili zaczęły się schodzić inne klany i wszyscy byli w komplecie. Nocka postanowiła znaleźć jakąś medyczkę, z którą mogłaby porozmawiać. Nagle ujrzała medyczkę z Klanu Klifu. Albo raczej uczennicę. Podeszła do niej próbując ukryć podekscytowanie.
- Hej jesteś medyczką? Nauczysz mnie czegoś? - zapytała z nadzieją.
- Tak, jestem medyczką. - uśmiechnęła się szeroko do młodszej kotki. - Wiesz, co... Mogę ci na przykład zaśpiewać piosenkę. - miauknęła i nie czekając na odpowiedź, zaczęła. - - Tralalalala. Ziółka wszystkie znam jaaaaa! Lecznicze roślinki bardzo fajne sąąąąą. Bo one leczą-ą-ą-ą-ą! To zadanie dla medykaaa, takiego jak jaaaaaaa! Tutaj wrotycz i kocimiętkaaaaa… Tutaj jest też nadwodna mięęętkaaaa! Patyki i pajęczyny nastawią złamane kończyny! - przeszła do refrenu. - Ziółka, ziółka, ziółka, ziółka… Ziółka fajne sąąąąą… Cudna medyczka jaaaaa! Tralalala… Ja uleczę każdeeeeeeegooooooo, nieważne nawet z czeeeeeeegooooooo! - zawyła. Nocka zamrugała oszołomiona. Otworzyła szeroko pyszczek ze zdumienia. Piosenki o ziołach? Brzmiało to dziwnie, ale wpadła na pomysł kilku rymów.
-Liście maliny zatrzymują krwawieeenie
Mech z wodą gasi każde pragnieeeenie
Mak jest używany do łagodzenia bóóólu
Miód leczy gardło i znajduje się w każdym uuuulu
Wrotycz leczy kaszle zatrucia i raaany
Nie sprzeciwiaj się medykowi, bo zostaniesz ukaraaany - zaśpiewała cicho. Nie chciała, żeby ktokolwiek ją słyszał. Po prostu śpiewała cieniutko, ale chyba nawet ładnie?
- Ogórecznik wcale z niczym nie zmieszany, da mleko dla każdej kociej mamy. Lecz on też gorączkę leeeeeeczy. Tylko najpierw trzeba dodać trochę mleeeeeeczy. Stokrotki owalne liście i szczawu zwyczajnego wielkie kiście, to wszystko siły Ci doooodaaaaa. To lepsze niż krystaliczna wooodaaa. - zaśpiewała kotka.
- Krwawnik powoduje wymioooty Uleczy z zatruć wszystkie koooty Jeśli któryś z starszych kleszcza maaa Medyczka mysią żółć mu daaaa Hej! Zioła lecznicze uratują cię! Warto być medykiem każdy o tym wie! - wrzasnęła całkowicie już zapominając o tym, że inne koty mogłyby uznać, że brzydko śpiewa.
- NA KLAN GWIAZDY! - wrzasnęła, jakaś kotka zwracając uwagę kotów wokół. Już wcześniej im się przypatrywała, ale Nocka wtedy ją ignorowała.
- Czego od nas chcesz? Jesteś medyczką? - zapytała się jej z ciekawością.
- Właściwie... mam sprawę do Listkowej Łapusi. Osobistą. - stwierdziła.
- Ale ja rozmawiałam z nią pierwsza. Kim ty jesteś, że przychodzisz i mówisz, że mam sobie pójść? Tworzymy Piosenkę, nie przerywaj nam, chyba, że jesteś medyczką.
- Jeśli jednak nie masz tej przyjemnooooości
To żałuj, bo tracisz dużo możliwooooości
Nie poradzi ci sam klan Gwiaaaaazdy
Który jest cudowny wie o tym kaaaażdy
Jeśli nie zostaniesz medyyykiem
To zmarnuje się całe twoje żyyycie - to zaśpiewała ze smutkiem. Tak. Jej życie się zmarnowało.
- No to, może, tak to zrobimy, że wyjaśnisz mi tą sekretną sprawę. - Listkowa Łapusia spojrzała na drugą kotkę. - Później do Ciebie wrócę i pośpiewamy sobie, dobra? - zapytała się Nocki. Ta pokiwała głową a, uczennica medyczki oddaliła się wraz z obcą w ciche i odludne miejsce. Poco się zgodziła? Nie będzie pozwalała sobą pomiatać. Zakradła się do kotek i zaczęła słuchać ich rozmowy.
- Pamiętasz, że otruto Perliczy Grzebień i Złotą Pręgę, prawda? - rozpoczęła srebrna.
- Oczywiście, że pamiętam. To było okropne, tak zatruć bezbronnych i niewinnych starszych. Ale, to było dawno. Nie stało się nic nowego w związku z tym, więc o co chodzi? - zapytała.
- Sądzę, że kto inny był celem mordercy. W końcu... część starszych jest radnymi. Chcieli zabić ich, ale z jakiegoś powodu zatruta zwierzyna trafiła w łapy Złotej i Perliczki. Skoro się nie udało... to spróbują. Znowu. - wyjaśniła.
- Tak sądzisz? Ale czemu ktoś miałby być aż tak podły? I skąd o tym wiesz? - spytała zdziwiona. Nocka słuchała dalej. Ta rozmowa stawała się coraz bardziej interesująca.
- Powiedzmy, że... tylko nikomu nie mów... miałam... wtyki w dawnej władzy. I wiem to i owo. I wiem także, że to się powtórzy, prędzej, czy później. Dlatego wymyśliłam coś by chronić starszych. Ale przydałaby nam się trzecia osoba. I dlatego tu przyszłam. Wiem, że byś nikogo nie skrzywdziła, znam cię od kocięcia przecież. - powiedziała.
- Okej, to co zrobimy? - spytała. To nie była jej sprawa, ale była ciekawa więc słuchała.
- Jak na razie wraz ze Srebrną Szadzią pilnujemy starszych. Sprawdzamy czy nic im nie jest i zawsze jedna z nas jest u nich, aby sprawdzać, czy zwierzyna, którą dostają nie jest zatruta. Ale obie jesteśmy już wojowniczkami i będą nas wysyłać na patrole, a wtedy może zrobić się problem, gdyby wysłali nas obie w tym samym czasie. Dlatego potrzebujemy kogoś jeszcze, kto by to robił, gdy my nie będziemy mogły. Mogę na ciebie liczyć, Listkowa Łapusio? Tylko nie możesz nikomu powiedzieć. - miauknęła.
- Teraz jestem uczennicą, mam sporo na głowie, ale powinno się znaleźć trochę czasu. Będę chroniła starszych, przysięgam. Możesz na mnie liczyć. To wszystko? - spytała.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję! - miauknęła, po czym przytuliła do siebie Listkową Łapusię - Tak, to wszystko - dodała jeszcze - możesz wracać do... cokolwiek robiłaś z tą czarną uczenni- I wtedy skierowała wzrok na Nockę. Wybałuszyła oczy. - Ten wilczak chyba nas podsłuchał! - miauknęła z trwogą w głosie. Nie lubiła tej obcej kotki. Wpadła na pomysł.
- Tak. Mogę powiedzieć to Szakalej Gwieździe, jaki macie słaby klan nie licząc tych imion. Albo komuś z waszego klanu? - zastanawiała się na głos. Kotka była dla niej niemiła. Zamierzała się jej odwdzięczyć tym samym. - Dziwne sobie miejsce wybrałaś na rozmowę. Nie lepiej w ustronnym miejscu na waszym terytorium? - spytała.
- Hej, nie gniewaj się tak. - miauknęła medyczka, kładąc ogon na grzbiecie czarnej kotki. - Idziemy sobie pośpiewać? - spytała przyjaźnie, najwyraźniej próbując rozluźnić atmosferę. - To my już sobie pójdziemy, dobra? - odwróciła się do koleżanki ze swojego klanu. Nocka wróciła z nowo poznaną kotką na wcześniejsze miejsce.
- W ogóle, to jak masz na imię? - spytała medyczka.
- Nocka, a ty? - spytała.
- Wcześniej, nazywałam się Liściasta Łapa, ale teraz jestem Listkowa Łapusia. Nocka? Jesteś kocięciem? - zapytała. Ups…
- Eh, nie. Nazywam się Nocna Łapa. Nie jestem kocięciem. - poczuła wstyd. Zapomniała się na zgromadzeniu! - Dokończymy piosenkę? - zapytała.
- Chętnie! Ech... Masz jakiś pomysł? Rymy mi się skończyły. A może zaśpiewamy moim mentorkom, to co już wymyśliłyśmy? Na pewno będą zadowolone. - stwierdziła.
- Ja też chciałam zostać medyczką... - powiedziała łamiącym się głosem ignorując słowa kotki.
- Czyli nie jesteś medyczką? Myślałam, że jesteś, no bo śpiewałaś ze mną o ziołach i byłaś tutaj w miejscu medyków. Ale czemu szkolisz się na wojownika, skoro tego nie chciałaś? - zapytała się.
Poczuła łzy napływające jej do oczu, ale szybko je odgoniła.
- Bo... - zaczęła urywającym się głosem. Czy mogła w pełni zaufać tej kotce? Oczywiście, że nie, - Ja lepiej już pójdę. - powiedziała zmieszana i oddaliła się od kotki. Czuła totalne upokorzenie. Miała totalną załamkę. Podeszła do Stokrotkowej Polany.
- Dzień dobry. Też jest pani sama? Możemy porozmawiać. - powiedziała.
- Nie jestem nigdy sama... Mam przy sobie zawsze duchy, które rzucą słowem. Ostatnio przepowiedziałam paru kotom ich dalszy los. Też chciałabyś dostąpić tego zaszczytu? - zapytała się jej. Los? Może przepowie mi, że zostanę medyczką? - Tak, poproszę! - zawołała podekscytowana. Złapała ją za łapę, po czym spojrzała na jej opuszkę.
- Ah... Duchy mówią, żeś niespełniona. Twe ambicje przekraczają twoje możliwości. To czego pragniesz lepiej porzuć na wieki, bowiem gwiazdy przypisały ci inną drogę. Siła przyjdzie wraz z wiekiem i mądrością, lecz to zostanie odebrane przez przodków na niebie. Ci sami, do których miałaś nadzieję, że cię wspomogą, że się odezwą, milczą i będą milczeć. Zostaniesz sama w mroku, aż na końcu zgaśnie płomyk nadziei, pozostawiając pustą skorupę. A potem... nastanie ciemność, a ziemia cię pochłonie. I chociaż wystrzelisz w niebiosa, ból trwać będzie po wieki. - szepnęła.
- K-klan Gwiazdy mnie zostawi? Ale jak to? T-to nie możliwe! Kocham Klan Gwiazdy i zawsze będę! Jestem lojalna! - krzyknęła z rozpaczą, - I-i i nigdy nie porzucę tego, bo to jest dla mnie bardzo ważne. I dla Kuniej Norki też. Proszę, niech promyk nadziei nie gaśnie. - dodała ciszej roztrzęsiona. Jedynie siłą woli powstrzymywała płacz. Ta przepowiednia była trafiona. - Czczy naprawdę zostanę sama w mroku? A Kunia Norka? Nie pomoże mi? - pisnęła.
- Duchy twierdzą, że i ona cię opuści. Nie ma nadziei w ich słowach. Przykro mi. - Poklepała ją po ramieniu. Wybuchnęła płaczem.
- N-n-nie, proszę! Błagam... Kunia Norka nie... - zasmarkała się.
- Raczej ci nie pomoże... A płacz nic tu nie da. Lepiej wziąć się w garść i zaufać duchom - rzekła jak nawiedzona.
- Jak mogę wziąć się w garść, kiedy jest mi pisane, że mój ból będzie trwał po wieki? - zapytała smętnie.
- Poprzez akceptacje go. Wtedy życie staje się znacznie lepsze. Porzuć jednak wiarę w pomoc od Klanu Gwiazdy. Słyszałam, że to z ich powodu nie zostałaś medyczką. Szakala Gwiazda dostała sen, duchy przemówiły do niej! Sam Klan Gwiazd przekazał jej, że nie jesteś ich godna. Przykro mi to mówić... Ale taka jest prawda. - powiedziała. Nocka poczuła wściekłość. Jak ona śmiała tak mówić! Klan Gwiazdy nigdy by jej nie odrzucił!
- Nieprawda! Kłamczucha! Okropna jesteś! Nigdy Kunia Norka ani Klan Gwiazdy mnie nie zostawią! - wrzasnęła. W furii skoczyła na Stokrotkową Polanę. Próbowała ją drapać swoimi malutkimi pazurkami, jednak szybko została zrzucona.
- Już zostawili - wymiauczała pusto, robiąc krok w tył. - I nigdy nie wrócą.
Przełykając łzy po raz kolejny rzuciła się na Stokrotkową Polanę. I po raz kolejny zanim coś zdążyła zrobić została zrzucona.
- Nieprawda! - wrzasnęła. Zakręciło jej się w głowie od namiaru emocji. - Przepraszam! - pisnęła od razu.
- Prawda... Widać to już po tobie. To jest prawda... - mruknęła. Nocka uciekła. Zaczęła szukać Kuniej Norki, ale nigdzie nie mogła jej dostrzec. Zobaczyła Błękitnego Ognia podchodzącego do niej. Zmierzył ją srogim wzrokiem.
- Szakala Gwiazda cię wzywa, chodź. - miauknął. Serce jej się zacisnęło tak, że nie mogła przez chwilę oddychać. Znowu zakręciło jej się w głowie. Musiała uciec od nich wszystkich. Teraz. Ale nie mogła. Czując, że zaraz się przewróci podążyła za kocurem.
- Nocna Łapo, przesadziłaś. Zaatakowałaś naszą dawną liderkę, a teraz starszą, której należy się szacunek. Nie będę tego tolerować. - wysyczała - Wracasz z moimi wojownikami teraz do klanu wilka. JUŻ. - warknęła wrogo.
Z opuchniętymi oczkami od łez pokiwała głową. Rozejrzała się za Kunią Norką. Nie było jej tu. Czy Stokrotkowa Polana ma rację i mnie zostawiła? Nie. To niemożliwe. Podkuliła ogon i spłaszczyła się. Nie zrobiła tego. Nie rzuciła się na nią. Tylko w rozpaczy ją drapała. Ale przecież nawet nie potrafi walczyć. Dojrzała furię w oczach Szakal i odezwał się w niej instynkt. Dostała go od przodków. Instynkt ucieczki. Niezdolna do poruszenia się patrzyła przerażona w oczy Szakalej Gwiazdy. Bała się. Bardzo się bała! Chciała uciec. Teraz. Posłusznie szła przez wyspę. Nie mogła tu zostać ani chwili dłużej. Widziała zaskoczone spojrzenie Pierzastej Łapy, ale zignorowała go. Inne koty popychały ją warcząc na nią. Ale co ona takiego zrobiła! Nic! Tylko na nią skoczyła! Teraz grupka wojowników szła obok niej. Rzucała w nią obelgami, wyzwiskami. Oczy miała wytrzeszczone ze strachu, ogon podkulony. Trzęsła się cała z bezsilności. Nie miła nikogo, kto mógłby ją obronić. Nikogo! W końcu dotarła do obozu. Kilka wojowników pilnowało jej, żeby nie uciekła. Dlaczego miałaby uciekać? Klan Wilka to był jej dom! Po chwili jednak zrozumiała. Oni, w przeciwieństwie do niej, wiedzieli co ją czeka. To było coś złego. Zasnęła płytkim snem. Szakala Gwiazda wpatrująca się na nią złowieszczo. Potem wgryzająca się w jej chude ciałko, a potem ona wrzeszcząca z bólu. Od razu się obudziła i do końca nocy już nie zasnęła.
***
Wrzasnęła, kiedy Szakala Gwiazda przeorała jej pazurami po pysku.
- Zaatakowałaś członkinię własnego klanu! W dodatku byłą liderkę! I starszą! Moją matkę. - wycedziła.
- P-przepraszam! To się nie powtórzy. - pisnęła czując, jak krew zalewa jej oczy.
- Nie powtórzy się?! Za późno! - wysyczała.
- Ja… - zaczęła, jednak Szakala Gwiazda nie dała jej dokończyć.
- Przegięłaś. Dostaniesz odpowiednią karę. - powiedziała już spokojniejszym głosem.
***
Wyszła z legowiska Szakalej Gwiazdy z szramą na pysku. Dostała zakaz wychodzenia z obozu, chodzenia na zgromadzenia, a nawet spotykania się z Kunią Norką! Dostała jakieś karne prace. Liderka zmieniła jej imię na Rozwydrzona Łapa! A najgorszy był nowy mentor. Gęsi Wrzask. Kotka szczerze go nienawidziła. Był okropny dla Kuniej Norki! Zastanawiała się, jak z nim sobie poradzi.
***
Tortury. Przepowiednia Stokrotkowej Polany najwidoczniej już zaczęła się spełniać. Inaczej się nie dało tego nazwać. A wszystko to dlatego, że skoczyła na złotą kotkę. Nie zapanowała nad sobą. Cały klan jej nienawidził. Płakała. Wiła się w spazmach na ziemi. Chciała cofnąć czas. Nie, tylko nie to. Proszę, błagam, nieee!!!
[2015 słów]
[Przyznano 40%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz