Wywróciła oczami znudzona tym, że jej brat tak się przykłada do tych całych treningów. Wiedziała, że matka od nich oczekuje, aby się przyłożyli, mieli być w końcu najlepsi, jednak Piaskowa Łapa przesadzał. Nie rozumiał, że te całe biegi nie są ich godne?
— Jeszcze nie. — wymruczała przyglądając się swojej łapie, jak i wysuniętym w tej chwili pazurą. Przeniosła wzrok z nich na Piaska, który sapnął, gdy ta położyła łapę na ziemi wbijając w nią pazury — Powiedziałam mojej ukochanej mentorce, że skaleczyłam się w łapę i nie będę biegać. Tak też od tygodnia spacerujemy sobie po terenach, a ja jestem zmuszona słuchać jej ględzenia.
Ciekawa była, czy Gepard zdawała sobie sprawę z tego, że Lew nią gardziła. Z chęcią już nie raz chciała ją wypchnąć poza kraniec ich terenów, gdy przechodziły przy granicach. Liczyła na to, że akurat jakiś klan by miał patrol i by ją u siebie ugościł... W szczególności ich sąsiedzi zwani Wilczakami.
Zamruczała zadowolona na myśl o pozbyciu się że swojego życia szynszylowej, nie mogła się doczekać swojego mianowania na wojownika. Mogłaby robić co chce, bez chodzenia u boku kotów, z którymi chciała mieć najmniej wspólnego.
— Ale ty się nie skaleczyłaś. Okłamałaś ją Lewku. — rzucił z żalem w głosie, widać było że był zawiedziony postawą Lew i przyznaniem się do tego, że okłamała swą mentorkę bez żadnej skruchy. — Tak nie wolno. — Kremowy kocurek upomniał swoją siostrę, po czym widząc jej wrogie spojrzenie zamilkł.
— Ach tak Piasku? — spytała chłodno podnosząc się i robiąc krok w stronę brata, będąc zła, że okazał się być hipokrytą. Że też miał czelność ją upominać co wolno, a czego nie. — Lepiej więc okłamywać swoją rodzinę niż robactwo? — syknęła na niego — A może udajesz, że nie odpowiada ci to błoto na futrze i tylko czekasz, aż będziesz mógł się razem ze swoim głupim mentorem bawić w kałużach... Okłamujesz nas... Może powinnam powiedzieć mamie o tym waszym taplaniu w błocie...
— Przestań! — wykrzyknął co zaskoczyło Lwią Łapę, nie często w końcu miała przyjemność słyszyć jego podniesiony głos — To nie tak. Proszę, nie mów mamie o tym błocie. Ukarze mnie. — podjął nerwowo — Ciebie też może, za to że nie powiedziałaś jej o tym od razu. — dodał ciszej
— Masz rację. — zgodziła się z nim, ponownie przybierając spokojny wyraz pyska. — Lepiej więc bój się gniewu mamy, a nie wygnania. Nie mają podstaw by nas wygnać, więc nie słuchaj bzdur Tropu! W końcu moja mentorka, Gepardzi Smród powinna być już dawno wygnana, a tu proszę... Została wojownikiem, a ja jej uczennicą. Byłoby to niesprawiedliwe w naszym przypadku, nie uważasz? — otarła się łebkiem o brata chcąc dodać mu otuchy, by się już niczym nie zamartwiał — Klan Gwiazdy jest ponoć sprawiedliwy, więc mam nadzieję, że ukarzą wszystkich, którzy nam źle życzą. Niczym się nie zamartwiaj braciszku, po prostu odgrywają swoją rolę. — przylgnęła do jego boku, niczym pijawka — Zostaniesz Piaskową Gwiazdą czy tego chcesz czy nie. A nim to się stanie, musisz się bardziej przyłożyć o dbania o swoje futro... Ugh. Spociłeś się. I ten pył. — Tak jak szybko się do niego przytuliła, tak też szybko cofnęła się robiąc między nimi spory odstęp.
Poprosiła go, aby przywołał się do porządku, tym razem sam, bo nie ma zamiaru siedzieć w towarzystwie kogoś kogo sierść jest klejąca od potu, jak i wydziela nieprzyjemny zapach. Gdyby tego nie zrobił, najpewniej wygoniłaby go z lęgowiska uczniów, jednak posłuszny Piasek od razu zaczął się pielęgnacja swojej sierści, starając się zignorować zmęczenie i opadająca w dół główkę.
***
Wieść o śmierci Tygrysiej Gwiazdy była szokiem dla Lwiej Łapy. Widok nieruchomego ciała rudej kotki był ciosem w jej małe serduszko. Mimo siedzenia w oddali, przyglądała się w ciszy z powagą na pysku w przemawiającą do nich szylkretce oznajmiającą potwierdzenie śmierci liderki.
Wiedziała co to oznacza. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, co miało nastąpić. Obdarowała nieprzychylnym spojrzeniem przyszłą liderkę, czy też właściwie już nową liderkę.
— Może i zostanie liderem, ale dla mnie nigdy nim nie będzie — szepnęła do siostry mrużąc swoje złote oczy, którymi wpatrywała się w czarne futro Róży
Z trudem przyszło jej w to uwierzyć, że ktoś taki jak Różana Przełęcz dostał dziewięć żyć, tym stając się faktycznie liderem, prawdziwym liderem Klanu Burzy. Z nietęgą miną przypatrywała się szylkretce, starając się nie pokazywać po sobie zbytnio, że zmiana władzy jej nie odpowiada. Nikomu z jej rodziny nie opowiadała, wiedzieli że Róża ich nie lubi. Zaczęła rozważać możliwość faktycznego wygnania jej i jej rodziny. Zdawała sobie sprawę, że jeden zły ruch, a to czego obawiał się Piasek mogło się spełnić. A nie chciała żyć jako samotnik. Była prawnuczką Piaskowej Gwiazdy, nie pozwoli na coś takiego. To Klan Burzy był jej domem i będzie.
Lekki uśmiech pojawił się na jej pyszczku, gdy do jej uszu doszła informacja o tym, że Różana Przełęcz nie stanie się Różaną Gwiazdą. Od razu jej wzrok przeniósł się na brata, który znajdował się u jej boku.
— Słyszałeś Piasku? Różana Przełęcz pozostanie Różaną Przełęczą. Zrezygnowała z przyjęcia członu Gwiazda, a to wszystko dla ciebie. — zamruczała podekscytowana obrotem wydarzeń na ich korzyść, ktory miał sprawić by w końcu jej brat uwierzył w to, że tak naprawdę to on i tylko on jest wyjątkowy, jest wybrańcem — W końcu może być tylko jedna Gwiazda w klanie, a będziesz nią ty, mój braciszku. — otarła się czule o jego bok szepcząc mu o jego przyszłości, nieprzejęta zbytnio ogłoszenia o tym, że Sójczy Szczyt została zastępczynią
<Piasek?>
[881 słów]
[Przyznano 18%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz