— Mówiłem ci. Wybierzemy się na wycieczkę, gdy osiągniesz piąty księżyc przed twoim mianowaniem na ucznia. Jeżeli ci się nudzi pobaw się z siostrami. A jak nie... To mogę powozić cię na baranach. Chcesz?
Oczy jej się zaświeciły. Nie była to sprawka łez, które już szykowała w reakcji na to, że znów zatrzymano ją przed przygodą.
— Chcę, chcę! — zapiszczała wysokim głosikiem, od razu próbując wejść na grzbiet taty, wplątując łapki w jego futro. Nie dawało to zamierzonego efektu, tylko zawisła, nie mogąc ruszyć się w żadną stronę. Wydała z siebie zawiedziony, dziecięcy syk. Na pomoc przyszedł jej duży pysk taty, który wyrwał ją z tej pułapki i posadził na grzbiecie.
— Łiiii! — pisnęła, prawdopodobnie wbijając mu małe pazurki w plecy. Zaraz cała reszta zauważyła okazję i głośno wyrażała chęć przejażdżki. Tata westchnął i wziął jedną z sióstr w pysk, w czasie gdy skwaszona Kwiatuszek cofnęła się, by zrobić im miejsce.
* * *
— Tato! — wydarła się do ucha śpiącego burego, który natychmiast poderwał głowę z ziemi.
— Co się dzieje, Kwiatuszku?
Stanęła wyprostowana, dumna i z podniesionym ogonem.
— Obiecałeś mi wycieczkę! Mam już pięć księżyców! Chodźmy, chodźmy! — pociągnęła go, łapiąc w ząbki futro na łapie — Możemy iść poza obóz? Proszę! Ładnie proszę! Chcę zobaczyć klify! Obiecałeś! Wstawaj!
Gdzieś pomiędzy potopem słów puściła sierść, by zacząć skakać z jednej strony na drugą, w zapraszającym do zabawy przykucu.
< Misiek? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz