Kocica zaczęła słyszeć jakieś niewyraźne dźwięki. Rozmywające się w tle, jednak z każdą chwilą bardziej wyraźne. Poczuła światło dochodzące do jej oczy i mocno zacisnęła powieki, wtulając pysk w legowisko. Mimo snu czuła się zmęczona, a poza tym bolała ją strasznie głowa. Ale sen, co to był za sen! Misiek zakradł się na tereny Owocowego Lasu, wziął ją ze sobą na granicę Klanu Klifu, spotkała się z Aksamitką, rozmawiały... Wydała z siebie długie "Ugh", na wpół zduszone przez mech i pióra łoża.
— Obudziłaś się? — zapytał jakiś znajomy głos, którego jednak nie potrafiła przypisać do żadnego owocniaka. Ah, to chyba Miodunka. Czyżby zaspała na jakiś patrol?
— Nie, wiesz, nadal śpię — mruknęła rozbawiona, podnosząc głowę z uśmiechem i szybko jej pomruk zamienił się w bliżej niezidentyfikowany, zaskoczony odgłos. — Hę?
Przed nią stała... Morskie Oko? Medyczka Klanu Klifu? Ale...
Och. To jednak nie był sen.
— Cóż... Witaj z powrotem — miauknęła cicho dawna koleżanka, mierząc rudą wzrokiem.
— Nie będę pytać gdzie, bo to akurat wiem, ale dlaczego do cholery ja tu jestem? — zapytała ze skrzywieniem na pysku, oglądając dobrze jej znane legowisko medyka, w którym lądowała już parę razy. Za ucznia. Nie sądziła, że kiedykolwiek zobaczy je ponownie.
— Aksamitna Gwiazdeczka i Puszysty Niedźwiadek cię tu przyprowadzili. Albo bardziej przynieśli — mruknęła liliowa, sprawiając, że ogon Daglezji poszedł w ruch z irytacji. To chyba były jakieś jaja! Nie zdążyła nic powiedzieć, bo pulsujący ból w tyle głowy sprawił, że tylko syknęła z jego powodu. — Nic ci nie jest?
Chciała wycharczeć jej w pysk wszystko, co jest nie tak, ale zamiast tego tylko westchnęła głęboko.
— Boli mnie głowa.
— Zdarza się. Nie martw się, w Klanie Klifu będzie ci o wiele lepiej niż tam. Trochę się stęskniłam za tym pyskiem. — Uśmiechnęła się medyczka, strzepując uchem. — Listkowe Futerko!
Szara, nieznajoma jej kotka przybiegła ile sił w łapach do wołającej jej kotki.
— Tak?
— Mogłabyś przynieść Daglezji coś na ból głowy?
Listek skinęła głową i pognała dalej, w głąb legowiska medyków. Pointka oparła głowę o łapę, leżąc i wzdychając.
— Więc, Morze, jak tam ci się żyło odkąd mnie wywiało w nieznane?
— Dobrze. Cóż... jako medyk nie mam jakichś niesamowitych wrażeń w życiu, wystarczy mi, że klan jest zdrowy i spokojny. A tak poza tym to już nie Morze, a Pluskająca Rybka — odpowiedziała jej z uśmiechem uzdrowicielka, na co Daglezjowa Igła zamrugała ze zdziwienia.
— Pluskająca Rybka, naprawdę?
— Też cię to czeka. Da się przyzwyczaić.
Nie chciała nawet myśleć o jej przyszłym imieniu. Nawet nie musiała, bo prędko Listkowe Futerko wróciła z jakimś ziołem. Położyła przed nią miękkie liście, zachęcając do zjedzenia. Chyba kiedyś Witka podawała jej coś podobnego? Nie potrafiła sobie przypomnieć. Zielsko to zielsko. Przegryzła i przełknęła to, co jej podano, czego momentalnie pożałowała. Roślina była okropna w smaku. Gdyby jej wcześniej nie połknęła to teraz by ją wypluła.
— Próbujecie mnie otruć? Piecze jak diabli! — mruknęła półżartem.
<Listek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz