Rybce odbiło do reszty. Kto normalny skakał jak szalony i krzyczał uradowany, że ktoś umarł? Był chory na łeb, ale dało się z nim rozmawiać. Nie odtrącał jej i to było spoko.
- Nie mam jakoś na to ochoty...- wymamrotała, ale mimo tego wstała i uśmiechnęła się lekko. Był takim idiotą... Nie mogła mieć mu niczego za złe.
- To wolisz czekać na swoją ukochaną, wzdychać do nieba i leżeć jak staruszka? Młodzi się bawią! Korzystają z życia, a nie zamartwiają!
- A weź przestań...- parsknęła, zaczynając podskakiwać.- Może być? Jupi…
Nie chciało jej się tego robić, ale może da mu w końcu spokój? No i ten przytyk nie był na miejscu… Całkowicie zdawała sobie sprawę, że nie jest za młoda, ale kotkom się tego nie wypominało. Powinien choć raz ugryźć się w język…
- Tak! Bardzo dobrze ci idzie! Jupi! Skacz! Baw się!
Roześmiała się trochę. Serio musiała spędzić czas z tym debilem? Jednak zaczęła go naśladować. Najwyżej za chwilę usiądzie i odpocznie…
- Jej! Krucza Gwiazda umarłaaaa!
- Umarłaaaa! - zawtórował jej szczęśliwy.
Spojrzała na Rybkę i usiadła trochę zdyszana na ziemi. To wrzeszczenie i skakanie było męczące… Wolała siedzieć w miejscu, w końcu to było o wiele przyjemniejsze.
- Chyba jednak jestem stara- stwierdziła, lecz po chwili zaczęła krzyczeć.- Jupi! Nie żyje!
- Stara, ale jara! Dobrze ci poszło - Również usiadł zmęczony. No w końcu! Już myślała, że będzie na niego skazana przez długi czas. Ale sumie… Spędzanie z nim czasu... Nie było takie złe. Dobrze się z nim bawiła.
- To co teraz? Już chyba nie masz sił dalej się drzeć.
- Prawda. Zmęczyłem się, ale nie zamierzam przestawać się cieszyć! Nie dam jej zaznać spokoju - zaśmiał się. - Teraz... Teraz możemy pogadać. Od tak. Słyszałem, że dostałaś ucznia. Jak ci się podoba mentorowanie?
Spochmurniała na samo wspomnienie Nastroszonego. Uhh… Czemu musiał pytać o tego okropnego bachora? Nastroszony był jej obecnym największym problemem. Powinien już dawno leżeć w ziemi! Nic tylko przeszkadzał swoim istnieniem jej i innym kotom.
- To jest najgorszy bachor jakiego poznałam. Mam ochotę mu rozłupać łeb i wypruć flaki.
- Wiem ci nieco o tym. Uczyłem jego matkę - westchnął. - Było z nią również ciężko. A patrz na kogo wyrosła. Niedoszłą morderczynie.
- Jakaś z nich problematyczna rodzina... Już na pierwszym treningu musiałam mu przylać i stwierdził, że jestem zbokiem. Wspaniały, prawda?
- Zbokiem? A co? Obmacywałaś go na nim czy co? - parsknął niedowierzając. Odwróciła głowę. Przecież… Nie, nie obmacywała. Wcale nie. To on sobie coś wymyślił bo dzieciak poznał takie słowo… W sumie, wolała nawet o tym nie myśleć.
- Nie dotykałam go. Nie robiłam mu nic. Po prostu uznał, że nim jestem, bo wolę kotki- szybko odparła, próbując się nie przyznać do tego, że jednak polizała kocurka. Meh… Będzie żałować tego do końca życia.
- To dziwne. Nie przejmuj się nim. Jak zacznie skakać do ciebie i sie pruć, daj mu w pysk i zakop, i po problemie - rzucił lekko, jakby mówił o pogodzie. W sumie to był najlepszy plan na jaki można było wpaść, tylko ona już go obmyślała i… Nie dało się tego zrobić tak prosto.
- Najchętniej bym to zrobiła... Nie musiałabym się nim zadręczać. Jak będzie marnował treningi na wyzywanie mnie, to jego wina.
- Nie daj sobie wejść dzieciarni na głowę. To najgorsze co może ci się zdarzyć. Ja od teraz też z tym walczę. Zajęcza Łapa dostanie za swoje zbrodnie.
Westchnęła ciężko. Dzieciaki były okropne… Wcześniej nie chciała słyszeć o demonicznej córce, ale teraz poznała jak ciężko jest mieć przy sobie takiego gnojka. Mógł Nastroszony już umierać, nie byłaby smutna.
- Teraz to cię rozumiem... Te małe cholerstwa są straszne, ale niestety Rudzik mnie skazał na bachora pod opieką. Rozpuszczony dzieciak... Jego matka powinna się nim zająć, a nie.
- Patrząc na Tulipan... To się nie dziwię, że ma pod ogonem dzieci i ich wychowanie. Zrzuciła ci ten obowiązek na głowę, a sama cieszy się życiem wojownika - skrzywił pysk. - Mam nadzieję, że Rudzik ją ukarze za to, że chciała mnie zabić na wiele sposobów.
- Rudzik jest sprawiedliwy, więc powinien to zrobić. I zmienić ci imię. Chyba, że je lubisz, Zdradziecka Rybko?
- Nie jestem zdrajcą - prychnął. - I owszem. Miłoby było gdyby to zrobił. Wtedy jakie obstawiasz, że by mi dał?
- Nie wiem... Może twoje stare? To jest dość możliwe.
Szczerze, to była zaskoczona, że Rudzik jeszcze mu nie zmienił imienia. W ogóle niewiele co zrobił dla Rybki, chociaż taki do niego przywiązany był… Zadziwiające.
- Może... Chociaż... Przyzwyczaiłem się do tego co mam... Mam pomysł! - zerwał się na łapy. - Zróbmy Rudzikowi prezent. Zabił Kruczą, ale nikt mu ładnie nie podziękował.
Zaczęła potakiwać. To… Nie był zły pomysł. Brat w końcu przyniósł im wszystkim szczęście zabijając ją. Zawsze wydawał się być taką szarą myszką, ale jednak miał w sobie pokłady odwagi.
- Racja... Zrobił dla nas tyle dobrego a my co, nic tylko się bawimy... Powinniśmy mu chociaż trochę się odwdzięczyć.
- Zbierzmy kwiaty z kolorowej łąki. Jeszcze jakieś powinny rosnąć. - miauknął, kierując w tamtą stronę kroki. Poszła za nim, chcąc zobaczyć jeszcze raz to miejsce. Rzadko kiedy tam bywała. W sumie… Mogła tam zabrać Nastroszonego, bo las już jej się nudził. Plus to była bardziej otwarta przestrzeń, gdyby coś go zaatakowało mogłaby powiedzieć, że się zgubił i nie widziała go.
- Nie mam jakoś na to ochoty...- wymamrotała, ale mimo tego wstała i uśmiechnęła się lekko. Był takim idiotą... Nie mogła mieć mu niczego za złe.
- To wolisz czekać na swoją ukochaną, wzdychać do nieba i leżeć jak staruszka? Młodzi się bawią! Korzystają z życia, a nie zamartwiają!
- A weź przestań...- parsknęła, zaczynając podskakiwać.- Może być? Jupi…
Nie chciało jej się tego robić, ale może da mu w końcu spokój? No i ten przytyk nie był na miejscu… Całkowicie zdawała sobie sprawę, że nie jest za młoda, ale kotkom się tego nie wypominało. Powinien choć raz ugryźć się w język…
- Tak! Bardzo dobrze ci idzie! Jupi! Skacz! Baw się!
Roześmiała się trochę. Serio musiała spędzić czas z tym debilem? Jednak zaczęła go naśladować. Najwyżej za chwilę usiądzie i odpocznie…
- Jej! Krucza Gwiazda umarłaaaa!
- Umarłaaaa! - zawtórował jej szczęśliwy.
Spojrzała na Rybkę i usiadła trochę zdyszana na ziemi. To wrzeszczenie i skakanie było męczące… Wolała siedzieć w miejscu, w końcu to było o wiele przyjemniejsze.
- Chyba jednak jestem stara- stwierdziła, lecz po chwili zaczęła krzyczeć.- Jupi! Nie żyje!
- Stara, ale jara! Dobrze ci poszło - Również usiadł zmęczony. No w końcu! Już myślała, że będzie na niego skazana przez długi czas. Ale sumie… Spędzanie z nim czasu... Nie było takie złe. Dobrze się z nim bawiła.
- To co teraz? Już chyba nie masz sił dalej się drzeć.
- Prawda. Zmęczyłem się, ale nie zamierzam przestawać się cieszyć! Nie dam jej zaznać spokoju - zaśmiał się. - Teraz... Teraz możemy pogadać. Od tak. Słyszałem, że dostałaś ucznia. Jak ci się podoba mentorowanie?
Spochmurniała na samo wspomnienie Nastroszonego. Uhh… Czemu musiał pytać o tego okropnego bachora? Nastroszony był jej obecnym największym problemem. Powinien już dawno leżeć w ziemi! Nic tylko przeszkadzał swoim istnieniem jej i innym kotom.
- To jest najgorszy bachor jakiego poznałam. Mam ochotę mu rozłupać łeb i wypruć flaki.
- Wiem ci nieco o tym. Uczyłem jego matkę - westchnął. - Było z nią również ciężko. A patrz na kogo wyrosła. Niedoszłą morderczynie.
- Jakaś z nich problematyczna rodzina... Już na pierwszym treningu musiałam mu przylać i stwierdził, że jestem zbokiem. Wspaniały, prawda?
- Zbokiem? A co? Obmacywałaś go na nim czy co? - parsknął niedowierzając. Odwróciła głowę. Przecież… Nie, nie obmacywała. Wcale nie. To on sobie coś wymyślił bo dzieciak poznał takie słowo… W sumie, wolała nawet o tym nie myśleć.
- Nie dotykałam go. Nie robiłam mu nic. Po prostu uznał, że nim jestem, bo wolę kotki- szybko odparła, próbując się nie przyznać do tego, że jednak polizała kocurka. Meh… Będzie żałować tego do końca życia.
- To dziwne. Nie przejmuj się nim. Jak zacznie skakać do ciebie i sie pruć, daj mu w pysk i zakop, i po problemie - rzucił lekko, jakby mówił o pogodzie. W sumie to był najlepszy plan na jaki można było wpaść, tylko ona już go obmyślała i… Nie dało się tego zrobić tak prosto.
- Najchętniej bym to zrobiła... Nie musiałabym się nim zadręczać. Jak będzie marnował treningi na wyzywanie mnie, to jego wina.
- Nie daj sobie wejść dzieciarni na głowę. To najgorsze co może ci się zdarzyć. Ja od teraz też z tym walczę. Zajęcza Łapa dostanie za swoje zbrodnie.
Westchnęła ciężko. Dzieciaki były okropne… Wcześniej nie chciała słyszeć o demonicznej córce, ale teraz poznała jak ciężko jest mieć przy sobie takiego gnojka. Mógł Nastroszony już umierać, nie byłaby smutna.
- Teraz to cię rozumiem... Te małe cholerstwa są straszne, ale niestety Rudzik mnie skazał na bachora pod opieką. Rozpuszczony dzieciak... Jego matka powinna się nim zająć, a nie.
- Patrząc na Tulipan... To się nie dziwię, że ma pod ogonem dzieci i ich wychowanie. Zrzuciła ci ten obowiązek na głowę, a sama cieszy się życiem wojownika - skrzywił pysk. - Mam nadzieję, że Rudzik ją ukarze za to, że chciała mnie zabić na wiele sposobów.
- Rudzik jest sprawiedliwy, więc powinien to zrobić. I zmienić ci imię. Chyba, że je lubisz, Zdradziecka Rybko?
- Nie jestem zdrajcą - prychnął. - I owszem. Miłoby było gdyby to zrobił. Wtedy jakie obstawiasz, że by mi dał?
- Nie wiem... Może twoje stare? To jest dość możliwe.
Szczerze, to była zaskoczona, że Rudzik jeszcze mu nie zmienił imienia. W ogóle niewiele co zrobił dla Rybki, chociaż taki do niego przywiązany był… Zadziwiające.
- Może... Chociaż... Przyzwyczaiłem się do tego co mam... Mam pomysł! - zerwał się na łapy. - Zróbmy Rudzikowi prezent. Zabił Kruczą, ale nikt mu ładnie nie podziękował.
Zaczęła potakiwać. To… Nie był zły pomysł. Brat w końcu przyniósł im wszystkim szczęście zabijając ją. Zawsze wydawał się być taką szarą myszką, ale jednak miał w sobie pokłady odwagi.
- Racja... Zrobił dla nas tyle dobrego a my co, nic tylko się bawimy... Powinniśmy mu chociaż trochę się odwdzięczyć.
- Zbierzmy kwiaty z kolorowej łąki. Jeszcze jakieś powinny rosnąć. - miauknął, kierując w tamtą stronę kroki. Poszła za nim, chcąc zobaczyć jeszcze raz to miejsce. Rzadko kiedy tam bywała. W sumie… Mogła tam zabrać Nastroszonego, bo las już jej się nudził. Plus to była bardziej otwarta przestrzeń, gdyby coś go zaatakowało mogłaby powiedzieć, że się zgubił i nie widziała go.
<Rybka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz