Gapił się na nią jakby urwała się z choinki. Kolejna? Co z tymi kotkami było dzisiaj nie tak?! Ten klan był do cna zepsuty. Pewnie gdyby dowiedziała się co robił, zamiast ziaren na jego dolegliwość, dostałby jakieś trujące zielsko. Nie spodziewał się po Strzyżykowej Łapie, że była taka bardzo nastawiona za przemocą. Wziął nasiona, po czym je przełknął, milcząc przez dłuższą chwilę. Pewnie by ją wyśmiał, gdyby nie fakt, że tyle razy dostał po tyłku, że wolał sobie oszczędzić złośliwych komentarzy.
— Staram się. Ale ciężko jest ignorować kogoś, kto nie daje mi spokoju i to umyślnie. — przypomniał sobie tą ostatnią sytuację, gdy szedł po swojego ucznia, lecz Zając musiała stanąć mu na drodze, drocząc i wymądrzając.
— Zamiast tracić czas na inne koty lepiej jest zgłosić to do kogoś wyżej. Tylko stracisz nerwy i — Spojrzała na jego łapę. — Krew, a to wcale nie sprawi, że te koty się od ciebie odczepią. Ignorując bezpodstawne zaczepki prędzej pokażesz im swoją dojrzałość.
Ha! Łatwo jej było mówić! Ona nie miała tak przerąbane w klanie jak on! Klan Nocy był zepsuty do cna przez te zawszone samice! No dobra... Uczennica też była kotką, ale kroczyła ścieżką medyka i tak jakoś ciężko było mu ją utożsamiać z takim zepsuciem, jak resztę wojowniczek. Nie mogła w końcu mieć partnera czy potomstwa. Była... czymś innym.
— A jak lider nie uwierzy? Jak byłem małym kocięciem Zajęcza Troska raz tak namieszała swoim paskudnym językiem, że to ja byłem ten winny, chociaż to ona mnie uderzyła w pysk. I wyszła z tego bez kary — warknął, przypominając sobie tą okropną scenę. — Nie zamierzam stracić rangi, na którą ciężko pracowałem, bo uznają, że to ja prowokuje, gdy to się nie dzieję.
— Zajęcza Troska?... Jesteś pewien, że to ona? — mruknęła tak, jakby mu nie uwierzyła.
Nastroszył się na to. Wiedział, że lilowa vanka swoim językiem mąciła w umysłach wielu, ale sądził, że Strzyżykowa Łapa była mądrzejsza i już się na niej poznała.
— Oj uwierz, jej gębę trudno jest pomylić z kimkolwiek. To fałszywa, dwulicowa osoba. Z jej pyska wychodzą same kłamstwa. Jest nienormalna — prychnął.
— No cóż, każdy ma jakichś wrogów. Nie chcę jednak sugerować się relacjami innych. Myślę, że to zrozumiesz — miauknęła ruda. — No ale są lepsze tematy do rozmów. Podobno szkolisz mojego brata. Jak ci idzie? Sprawia problemy? Jest dość głośny, ale da się z nim sympatyzować.
Zmiana tematu dobrze mu zrobiła. Akurat lubił Skrzeczącą Łapę. Dało się z nim normalnie porozmawiać i co najważniejsze, był całkiem zdolnym i pojętnym uczniem. Takich kocurów Klan Nocy potrzebował.
— Dobrze. Jest dobrym uczniem. — przyznał szczerze. — Lubię go. Nie drwi sobie ze mnie jak co niektórzy w klanie i mamy podobny problem. Wyrośnie na dobrego wojownika, który nie przyniesie klanowi wstydu.
— Cieszę się, że moi bracia nie splamią naszej reputacji. Matka nie byłaby zadowolona, gdyby kolejny członek rodziny przyniósł wstyd klanowi. Dobrze, że się rozumiecie, komunikacja jest w końcu ważna podczas treningu. A ciebie kto szkolił?
— Lepkie Łapki, a potem Rudzikowy Śpiew. Ta pierwsza była nienormalna. Znęcała się nade mną i zapłaciła za to. Dlatego teraz odsiaduje wyrok. — powiedział młodszej. — Twój ojciec pomógł nadrobić mi braki, które przez nią miałem i teraz jestem najsilniejszym wojownikiem w klanie — Posłał jej uśmieszek.
<Strzyżyk?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz