Mimo
ogromnego chłodu, który był na dworze, dobrze się bawił. Lubił
towarzystwo Miodunki i całe dnie spędzał, bawiąc się z nią. Ostatnio
jednak nieco się pokłócili.
Kremowy leżał na legowisku i gryzł niewielki patyczek. Jak mogła zadrapać go w brzuch?! Paskuda jedna.
Z
przemyśleń wybiło go pojawienie się niebieskiego kocura przy wejściu do
żłobka. Liliowa kotka od razu pobiegła w jego kierunku i otarła się o
niego. Ble!
— Zobacz, jaki on podrapany, fuj — wzdrygnął się. — Co ty robisz?!
— Lukrec, to przecież nasz tata! — odparła. — Ja go lubię — dodała.
— No nie wierzę... Przecież on jest paskudny! Jak mama może go kochać?
— Wcale nie! — miauknęła.
— Jak nie, jak tak! — warknął. — Obrzydliwy.
— Nie prawda! — rzuciła wojowniczo.
— Podejdź tu, muszę Ci coś powiedzieć — zawołał, wskazując ogonem kierunek siostrze.
— Tak? — spytała zaciekawiona.
— Nie zbiera ci się na wymioty, kiedy się o niego ocierasz? Ja bym tak nie mógł.
Przytulenie się do tego kocura było ostatnią rzeczą, którą zrobiłby z własnej woli. Ten oblech chyba był wcześniej pieszczochem, co dostawał śmierdzące chrupki. Ale co będzie, jeżeli zaczną uznawać go za słabego i niegodnego uwagi, bo tego nie zrobi? Nie może na to pozwolić.
Próbując ukryć niechęć, poddał się presji i zaczął pośpiesznie sunąć do przodu. Został podsunięty pod łapy vana. Wbił w niego swój wzrok, ten odpowiedział mu zdezorientowanym spojrzeniem. Ma się do niego tulić? Fu!
— Lukrec, to przecież nasz tata! — odparła. — Ja go lubię — dodała.
— No nie wierzę... Przecież on jest paskudny! Jak mama może go kochać?
— Wcale nie! — miauknęła.
— Jak nie, jak tak! — warknął. — Obrzydliwy.
— Nie prawda! — rzuciła wojowniczo.
— Podejdź tu, muszę Ci coś powiedzieć — zawołał, wskazując ogonem kierunek siostrze.
— Tak? — spytała zaciekawiona.
— Nie zbiera ci się na wymioty, kiedy się o niego ocierasz? Ja bym tak nie mógł.
— Fajny jest, mięciutki taki — miauknęła. — Spróbuj! — dodała, po czym z zadziornym uśmiechem zaczęła pchnąć arlekina w stronę Bzu. — No co, boisz się?
— Fuj! — zapiszczał. — A-ale ja się nie boję, po prostu jest zbyt brzydki.Przytulenie się do tego kocura było ostatnią rzeczą, którą zrobiłby z własnej woli. Ten oblech chyba był wcześniej pieszczochem, co dostawał śmierdzące chrupki. Ale co będzie, jeżeli zaczną uznawać go za słabego i niegodnego uwagi, bo tego nie zrobi? Nie może na to pozwolić.
Próbując ukryć niechęć, poddał się presji i zaczął pośpiesznie sunąć do przodu. Został podsunięty pod łapy vana. Wbił w niego swój wzrok, ten odpowiedział mu zdezorientowanym spojrzeniem. Ma się do niego tulić? Fu!
< Bez? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz