przed wywaleniem do lasu i przed urąbaniem ogona Kminek
-Niech to dziecko w końcu coś zje, bo jeszcze padnie z głodu. – miauknęła zirytowana Ptasi Jazgot, patrząc na bure kocie leżące w tym samym miejscu, co zwykle, jak zawsze odwrócone do reszty kotów tyłem, biernie słuchające. – hej, słyszysz mnie, musisz jeść! – uniosła ponownie głos złota, zwracając się do cętkowanej. Młodsza tylko strzepnęła uchem. Niech się wypcha rybojadka jedna. – eh… - mruknęła nocniaczka, rezygnując z prób przekonania kocięcia do zjedzenia choćby kęsa.Po chwili ucho młodej nakierowało się w stronę odgłosów korków. Do żłobka ktoś wszedł, jednak ona jak zwykle nie pofatygowała się, aby na tego kogoś spojrzeć. Po chwili usłyszała rozpoczynającą się rozmowę. Oczywiście. Znowu karmicielka będzie mówiła za głośno jak na jej bębenki uszne. Świetnie. Cętkowana zwinęła się mocniej, po czym przykryła swe uszka łapkami, ale to nie pomogło, gdyż głos złotej i tak przedzierał się do jej biednych organów słuchowych. Córka Bylicy wstała, następnie oparła łapki na brzegu dołka wykopanego przez Fiołka, po czym wyszła z niego. Skoro nie może odpoczywać, to może przynajmniej posłucha i dowie się czegoś, co pomoże jej uciec z tego więzienia. Dostrzegła jakiegoś wojownika z szramą na pysku. Jednak tuż po tym, jak zaczęła orientować się, o czym rozmawia ta dwójka, kocur dostrzegł ją. Spojrzała na sekundę w jego żółte oczy, po czym z piskiem alarmowym wskoczyła do dziury, a za nią Fiołek, Deszczyk i Skowronek. Razem ponownie zbili się w kupę kocięcych kuleczek. Nie rzadko to właśnie w ten sposób goście zostawali przez nich „przywitani”, jeśli zaczynali na nich za bardzo patrzeć. Druga opcja to syczenie Fiołka, trudno powiedzieć, co lepsze.
- Nie przejmuj się nimi Pędzący Wietrze, to tylko zwariowane kociaki jeszcze bardziej zwariowanej samotniczki. – miauknęła złota do rówieśnika, po czym wróciła do wcześniejszego tematu.
***
w czasie kiedy Bylica spotyka Mud po raz pierwszy
Bura przedzierała się przez wysokie zarośla. Miała zadanie: upolować zwierzynę, posiłek dla niej i dla jej ukochanej matki. Wróciła do kocicy, nareszcie mogła znowu być ze swą ukochaną rodzicielką. Te wstrętne rybojady trzymały niestety jeszcze jej rodzeństwo u siebie. Miała nadzieję, że te paskudy nic im nie zrobią. Potwory, sprawili, że Bylica miała teraz blizny, ona i reszta kociąt została oddzielona od srebrnej, a teraz tylko ona była wraz z zestresowaną matką. Mimo prób które czasem podejmowała błękitna kocica, dalej Krokus dalej widziała, jak zestresowana, zmartwiona oraz rozchwiana jest podstarzała kotka. W końcu cętkowana była jej córką, znała swoją matkę. Nie chciała sprawiać starszej kłopotów, pragnęła, aby kocica stała się z niej dumna, aby choć trochę móc zapełnić dziurę w sercu dziko pręgowanej. Porwanie odbiło na miodowookiej swoje piętno, kotka stała się jeszcze bardziej nie ufna i znienawidziła Klan Nocy. Jeśli Klan Burzy był taki sam, to nie dziwiła się, iż Bylica chciała stamtąd odejść. To było okropne miejsce. Bura postanowiła sobie, że nie opuści podstarzałej samotniczki. Nie zostawi kocicy, będzie chronić swą rodzinę. Teraz miała okazję, aby się wykazać. Jeśli upoluje zwierzynę dla nich obu, mama na pewno się ucieszy. Miała w końcu już 6 księżyców. To wiek w którym w klanach zostaje się uczniem, ona i jej rodzeństwo rozpoczęli trening wcześniej. Mimo przerwy, powinna być w stanie coś upolować, w końcu trenowała od małego. A przynajmniej miała taką nadzieję. Przeklęte nocniaki. Gdyby nie oni, już dawno polowanie miała by w małym pazurku.Dostrzegła wróbla. Mały ptak, ale jednak potencjalny posiłek. Teraz nie było za wiele zwierzyny łownej, szczególnie gryzoni, więc musiała się zadowolić tym, co dał jej los i kamienie. Zaczęła się skradać. Była coraz bliżej. Powoli okrążała zdobycz, zasłonięta przez krzewy jeżyn, może i bezlistne, ale ona miała taki kolor futra, który ładnie się wtapiał na tle gałązek. Była już całkiem blisko. Przemknęła wolną przestrzeń, po czym schowała się za co po większym głazem. Idealnie. Osłonięta, ptak jej nie widział, wszystko szło po jej myśli…a raczej prawie wszystko. Nagle czekoladowa smuga rzuciła się na jej ofiarę, zabijając ją szybko. Krokus przerażona odskoczyła, jeżąc futro i wyginając grzbiet w łuk. Po chwili drugi drapieżnik uniósł łeb, i dostrzegł młodą kotkę. Zaraz, zaraz. Znała go. Cofnęła się kilka kroków, aby zachować odpowiednią odległość od kocura, jednocześnie patrzyła synowi Malinowego Pląsu prosto w ślipia, pokazując tym samym, iż jest czujna i obserwuje każdy jego ruch
<Pędzący Wietrze?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz