Minęło chwilę czasu od mianowania Węgielka na pełnoprawnego wojownika. I oczywiście była dumna z brata! I jednocześnie trochę zawiedziona sobą. Robi coś źle? Owszem, nie garnie się jakoś do pracy, ale… Uh. No nic. Najwidoczniej taka kolej rzeczy była nieunikniona. Tak samo jak nieunikniony był głód panujący w Klanie Burzy. Było za mało terenów, podczas gdy koty postanowiły się rozmnażać, jakby nie miały pohamowania w swoich dupach napędzanych wiatrakiem. Stanęła więc przed wejściem do legowiska przywódcy, czując jak letni wiatr targa jej szylkretowym futrem, kiedy ostatnie różowawe promienie słońca zaczynały zanikać za jej plecami. Bycie sam na sam z Zajęczą Gwiazdą, zdawało się być w chwili obecnej jak jeden z tych koszmarów, kiedy próbujesz uciec, jednak twoje nogi odmawiają posłuszeństwa. Brązowooka wzięła głęboki wdech, by zaraz potem z wolna wypuścić powietrze nosem. Musiała się ogarnąć. Przecież Zając nic jej nie zrobi w swoim legowisku w obozie, prawda? Pozostawiając za sobą spokojny obraz obozowego życia, postawiła łapy w cieniu, wkraczając do legowiska przywódcy. Był tam. Pomimo mroku, śnieżnobiałe futro odbijało resztki światła dnia z zewnątrz. Kotka przełknęła ślinę, podczas gdy tylko bicie serca zdradzało jej zdenerwowanie.
- Zajęcza Gwiazdo? - Zaczęła, stawiając kolejne kroki w ciemności - Czy możemy porozmawiać? - Stanęła czując, jakby jej przestrzeń osobista zwęziła się diametralnie.
- Słucham, Różana Łapo - zaczął, obrzucając ją obojętnym spojrzeniem. - O co chodzi? - Zignorowała nieprzyjemny dreszcz, który przebiegł po jej kręgosłupie. Nie był jednak sam. Oprócz niego, pojawił się też strach sprawiający, że w płucach kotki zabrakło powietrza. I… ukłucie rozczarowania? Zajęcza Gwiazda tak strasznie nieprzyjemnie się zmienił. I nawet jak byli poza zasięgiem wzroku innych kotów, nie spuszczał z siebie tej maski. Calico jednak zaraz odegnała od siebie uczucie smutku, które teraz tylko niepotrzebnie zapełniało jej umysł, krótkim strzepnięciem ogona. Wzięła chłodne powietrze w swe płuca, jednocześnie się prostując.
- Od jakiegoś czasu Klan Burzy cierpi na niedostatek zwierzyny. Nasze tereny nie są zazwyczaj w nią jakoś nad wyraz zaopatrzone. Nie posiadamy również zbyt wiele drzew, w których mógłby się schronić inny rodzaj stworzeń, nie licząc królików, które zazwyczaj występują na reszcie naszej ziemi - Przerwała na chwilę, biorąc większy oddech, jednocześnie chcąc wyczytać myśli z mimiki białego pyska. Starała się brzmieć pewnie, oraz logicznie składać ze sobą zdania. Zbyt długo nad tym myślała, by teraz to spaprać - A skoro nasze tereny nie są zbyt urodzajne, to chociaż możemy postarać się je poszerzyć.
- Co proponujesz w takim razie? - zapytał, a na jego pysk wkradł się niewielki uśmiech, jakby zwiastujący, że sam już na coś wpadł. Z początku calico nawet była zadowolona z tej reakcji, jednak… czy ten pomysł powinien być tak szybko przyjęty? Nie było to dziwne? Jednak, skoro kocur był otwarty na propozycje, to trzeba to było wykorzystać. Co, jeśli zmieni zdanie?
- Na pewno słyszałeś o tunelach, które poprowadzone są pod naszymi terenami - Kontynuowała, rzeczowym tonem - Najpierw wypadałoby je zbadać. Nie wszystkie, tylko te, które możliwie dadzą nam dostęp do podziemnego przejścia, na terytorium Klanu Nocy. Bo to głównie ich powierzchnia mnie interesuje. Ich tereny są rozległe, długie, a ubytek ziemi zabranych na pewno nie zrobi na nich… większego wrażenia. Jednak wracając do sprawy tuneli. Wypadałoby stworzyć grupę z kilku kotów, które byłyby chętne do ich sprawdzenia. A jeśli nie byłyby zbyt dalekie- do podkopania. Zwabilibyśmy poranny patrol na granicę. Ich inny patrol łowiecki najpewniej nie zdąży jeszcze wrócić, więc będą bez posiłku. Wszystko musi się odbyć w konkretnym miejscu. Najlepiej podzielić nasze siły na trzy jednostki. Jedna atakująca otwarcie jako pierwsza, druga siedząca w tunelach, czekająca by okrążyć koty z klanu nocy po drugiej stronie, oraz trzecia, jako kolejna fala, dochodząca dopiero po chwili. - Na chwilę obecną zakończyła swój wywód, głównie po to, by przełknąć ślinę i nabrać powietrza. Dawno tyle nie mówiła, przez co czuła, jakby gardło jej spuchło, wołając o pomstę do niebios. Powiedziała większość swojego oryginalnego planu, nie wspominając jeszcze o dodatkowym… bonusie, jakiego w teorii mogliby użyć.
- Nie jest to plan doskonały - zaczął, spokojnie wysłuchawszy propozycji uczennicy. - Jednak jest już jakąś podstawą. Dobrze, że do mnie przyszłaś. Widzę jasną przyszłość przed tobą - miauknął łagodnym głosem pochwałę, którą tak rzadko można było usłyszeć z jego ust ostatnio.
- Udasz się ze mną do Klanu Wilka za jakiś czas. Wraz z wytłumaczeniem... sytuacji, jaka ostatnio zaszła na granicy, spróbuję przedyskutować opcję sojuszu podczas bitwy. Im nas więcej tym mamy większe szanse powodzenia. - Kotka z trudem ukryła swoje niezadowolenie, wynikające z propozycji dodania do tego wszystkiego Klanu Wilka. Miała do nich urazę. Ten licznik szacunku i sympatii obok Wilczaków spadł drastycznie poniżej zera. Nie chciała na ich terenach stawiać swoich łap, a tym bardziej rozmawiać z liderem, czy zdradzać mu swoje zamiary. Otworzyła pysk, chcąc przyznać, że myślała bardziej o nawiązaniu sojuszu z Klanem Klifu. Mieli dobre położenie, a poza tym nikt stamtąd na oczach Róży nie zabił żadnego Burzaka. Zaraz jednak się rozmyśliła, jeszcze chwilę stojąc w miejscu i patrząc na białą, oblaną cieniem postać. Już dość się stało, by teraz wyciągać na wierzch swoje ,,ale”. Przecież ważne, że Zając się zgodził. Spojrzał na nią i zaakceptował pomysł, ułożony w głowie przez uczennicę. Czy to nie było wystarczające? Szylkretka kiwnęła więc tylko głową na pożegnanie, decydując się by już nic nie mówić.
- Dziękuję, Zajęcza Gwiazdo.
- Zajęcza Gwiazdo? - Zaczęła, stawiając kolejne kroki w ciemności - Czy możemy porozmawiać? - Stanęła czując, jakby jej przestrzeń osobista zwęziła się diametralnie.
- Słucham, Różana Łapo - zaczął, obrzucając ją obojętnym spojrzeniem. - O co chodzi? - Zignorowała nieprzyjemny dreszcz, który przebiegł po jej kręgosłupie. Nie był jednak sam. Oprócz niego, pojawił się też strach sprawiający, że w płucach kotki zabrakło powietrza. I… ukłucie rozczarowania? Zajęcza Gwiazda tak strasznie nieprzyjemnie się zmienił. I nawet jak byli poza zasięgiem wzroku innych kotów, nie spuszczał z siebie tej maski. Calico jednak zaraz odegnała od siebie uczucie smutku, które teraz tylko niepotrzebnie zapełniało jej umysł, krótkim strzepnięciem ogona. Wzięła chłodne powietrze w swe płuca, jednocześnie się prostując.
- Od jakiegoś czasu Klan Burzy cierpi na niedostatek zwierzyny. Nasze tereny nie są zazwyczaj w nią jakoś nad wyraz zaopatrzone. Nie posiadamy również zbyt wiele drzew, w których mógłby się schronić inny rodzaj stworzeń, nie licząc królików, które zazwyczaj występują na reszcie naszej ziemi - Przerwała na chwilę, biorąc większy oddech, jednocześnie chcąc wyczytać myśli z mimiki białego pyska. Starała się brzmieć pewnie, oraz logicznie składać ze sobą zdania. Zbyt długo nad tym myślała, by teraz to spaprać - A skoro nasze tereny nie są zbyt urodzajne, to chociaż możemy postarać się je poszerzyć.
- Co proponujesz w takim razie? - zapytał, a na jego pysk wkradł się niewielki uśmiech, jakby zwiastujący, że sam już na coś wpadł. Z początku calico nawet była zadowolona z tej reakcji, jednak… czy ten pomysł powinien być tak szybko przyjęty? Nie było to dziwne? Jednak, skoro kocur był otwarty na propozycje, to trzeba to było wykorzystać. Co, jeśli zmieni zdanie?
- Na pewno słyszałeś o tunelach, które poprowadzone są pod naszymi terenami - Kontynuowała, rzeczowym tonem - Najpierw wypadałoby je zbadać. Nie wszystkie, tylko te, które możliwie dadzą nam dostęp do podziemnego przejścia, na terytorium Klanu Nocy. Bo to głównie ich powierzchnia mnie interesuje. Ich tereny są rozległe, długie, a ubytek ziemi zabranych na pewno nie zrobi na nich… większego wrażenia. Jednak wracając do sprawy tuneli. Wypadałoby stworzyć grupę z kilku kotów, które byłyby chętne do ich sprawdzenia. A jeśli nie byłyby zbyt dalekie- do podkopania. Zwabilibyśmy poranny patrol na granicę. Ich inny patrol łowiecki najpewniej nie zdąży jeszcze wrócić, więc będą bez posiłku. Wszystko musi się odbyć w konkretnym miejscu. Najlepiej podzielić nasze siły na trzy jednostki. Jedna atakująca otwarcie jako pierwsza, druga siedząca w tunelach, czekająca by okrążyć koty z klanu nocy po drugiej stronie, oraz trzecia, jako kolejna fala, dochodząca dopiero po chwili. - Na chwilę obecną zakończyła swój wywód, głównie po to, by przełknąć ślinę i nabrać powietrza. Dawno tyle nie mówiła, przez co czuła, jakby gardło jej spuchło, wołając o pomstę do niebios. Powiedziała większość swojego oryginalnego planu, nie wspominając jeszcze o dodatkowym… bonusie, jakiego w teorii mogliby użyć.
- Nie jest to plan doskonały - zaczął, spokojnie wysłuchawszy propozycji uczennicy. - Jednak jest już jakąś podstawą. Dobrze, że do mnie przyszłaś. Widzę jasną przyszłość przed tobą - miauknął łagodnym głosem pochwałę, którą tak rzadko można było usłyszeć z jego ust ostatnio.
- Udasz się ze mną do Klanu Wilka za jakiś czas. Wraz z wytłumaczeniem... sytuacji, jaka ostatnio zaszła na granicy, spróbuję przedyskutować opcję sojuszu podczas bitwy. Im nas więcej tym mamy większe szanse powodzenia. - Kotka z trudem ukryła swoje niezadowolenie, wynikające z propozycji dodania do tego wszystkiego Klanu Wilka. Miała do nich urazę. Ten licznik szacunku i sympatii obok Wilczaków spadł drastycznie poniżej zera. Nie chciała na ich terenach stawiać swoich łap, a tym bardziej rozmawiać z liderem, czy zdradzać mu swoje zamiary. Otworzyła pysk, chcąc przyznać, że myślała bardziej o nawiązaniu sojuszu z Klanem Klifu. Mieli dobre położenie, a poza tym nikt stamtąd na oczach Róży nie zabił żadnego Burzaka. Zaraz jednak się rozmyśliła, jeszcze chwilę stojąc w miejscu i patrząc na białą, oblaną cieniem postać. Już dość się stało, by teraz wyciągać na wierzch swoje ,,ale”. Przecież ważne, że Zając się zgodził. Spojrzał na nią i zaakceptował pomysł, ułożony w głowie przez uczennicę. Czy to nie było wystarczające? Szylkretka kiwnęła więc tylko głową na pożegnanie, decydując się by już nic nie mówić.
- Dziękuję, Zajęcza Gwiazdo.
‧▪꙳◈◃♦――♜――♦▹◈꙳▪‧
Wietrznie. To była pierwsza myśl, która przeszła przez myśl szylkretki, gdy tylko opuściła ściany legowiska. Może wiatr nie dotykał ciemnego futra, jednak uszy doskonale wyłapywały ciche zawodzenie nieba. Już wcześniej Wietrzna Melodia została uprzedzona o wyjściu Różanej, jednak sama uczennica nie podzieliła się tą wiadomością z rodzeństwem. Nie czuła potrzeby? Może nie było okazji? Nie potrafiła wyjaśnić sobie swojego zachowania w głowie, co tylko wprawiało ją w irytację. Siadła gdzieś obok, aby zadbać o swoje futro. Czy może coś zjeść przed wyjściem? Nie zapolowała, fakt. Jednak czy będzie miała taką okazję? Przynajmniej wkroczeniem na tereny Wilczaków stresowała się nieco mniej. Widziała w tym pewnego rodzaju… okazję, którą powinna wykorzystać. W końcu, jeśli zostaną przyjęci do obozu, będzie mogła zrobić rozeznanie gdzie co jest. Może kiedyś się to przyda? Poza tym, jeśli zostanie dopuszczona do rozmów odnośnie ataku, (bo przecież była opcja, że będzie musiała po wyjaśnieniu sytuacji z wiewiórką opuścić miejsce, w którym rozmowy będą prowadzone) będzie się mogła czegoś nauczyć. Wyciągnąć informacje, zdobyć niezbędne doświadczenie. Chwila podczas przebywania wśród pozbawionych honoru kłaków futra, była dobrą ceną w zamian za to, co mogła zdobyć.
[5% przyznane]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz