Bez sensu. Wrzosowa Łapa NIE MIAŁ fajnego mentora. Miał najgorszego, jakiego mógł sobie wyobrazić. Falująca Łapa przynosił wstyd, zawsze pojawiał się tam, gdzie nie powinien. Był tak irytujący, że miała go dość. Całkowicie. Ona sobie rozmawiała z kolegą, znajomym, no jak tam ktokolwiek chciał to nazwać, i on musiał się wtrynić i wszystko zepsuć tymi słowami. Poczuła się tak głupio, bo nie chciała by nagle Wrzosowa Łapa myślał, że jest za rudymi i tak samo popiera ideę rasistowskiej pani Piaskowej Gwiazdy. Te jej pomysły były tak głupie, że aż śmieszne.
Po prostu teraz nie wiedziała co robić, była w kropce niewiedzy. Nie chciała by ktokolwiek zaczął siać plotkę, że skoro jej brat jest takim rasistą to i ona też. To by było straszne, gdyby oni patrzyli na nią jak na jakąś złą bądź dziwną. Do tego nie chciała mieć jakiegokolwiek związku z Piasek. Liderka śmierdziała, była zestarzała oraz jej futro było brzydkie.
- Nie, jego mentor nie jest fajny. Zasługuje na kogoś lepszego- wymamrotała tylko, zaczynając ciągnąć brata poza teren legowiska uczniów. Mimo wrzasków tego naiwnego dzieciaka, zmrużyła oczy. Szykowała się dyskusja. Nie mogła w końcu dopuścić do takiego zachowania.
- Nie, jego mentor nie jest fajny. Zasługuje na kogoś lepszego- wymamrotała tylko, zaczynając ciągnąć brata poza teren legowiska uczniów. Mimo wrzasków tego naiwnego dzieciaka, zmrużyła oczy. Szykowała się dyskusja. Nie mogła w końcu dopuścić do takiego zachowania.
***
Dobrze, czuła się źle. Jednak sama by nie poszła do medyków, tylko oczywiście pani mentorka postanowiła się wtrącić i odesłała ją by zażyła zioła. Nie lubiła za bardzo Szczypiorek, była zbyt brzydka oraz głośna, by w jakimkolwiek stopniu ją zaakceptować. Ta kotka myślała, że była najważniejsza, co było najgorszym nastawieniem jakie można było mieć w jej przypadku. Była tak bardzo niefajna, że aż żal się Zachód robiło na myśl, jak mentorka zmarnowała swoje możliwości. Z lepszym nastawieniem miałaby lepszą pozycję w klanie. Byłaby może kimś, bo nie same umiejętności są ważne, tylko również charakter, a Szczypior miała go na bardzo słabym poziomie. Wręcz zerowym. Jednak te wszystkie złe cechy w żadnym przypadku nie wpływały na uczennicę. Wręcz przeciwnie, wiedziała, że jeśli nie zachowuje się tak jak ona, to jest bardzo dobra. A ona chciała taka być. Chciała być idealna.
Irytowało ją to, że musiała ciągle smarkać. Kichała ile wlezie, gluty jej z nosa ciekły. Trochę miała rozpaloną głowę. Ale to nie było aż takie przeszkadzające, nawet w bardzo słabym stanie mogła trenować. Chciała osiągnąć swój szczyt, a nie obijać się. Jednak przewianie to przewianie, nikt ci nie odpuści, nawet jeśli to jest zwykłe przeziębienie. Była może troszeczkę bardziej zmęczona niż zwykle, lecz wypełniałą ją ta niezmierzona energia.
Wystarczyło wejść, poprosić o zioła. Poprosiła, ale na sam widok miała ochotę iść. Szczerze, obawiała się, że to trucizna, więc dopytała się Jeżowej Ścieżki, czy na pewno leczą jej dolegliwości, bo nie chciała być w gorszym stanie. Otrzymała odpowiednią odpowiedź i przełknęła to coś. Smakowało bardzo dziwnie, ale czuła się teraz lepiej, bo nie ciążył nad nią strach o chorobę. Dostała lekarstwo, miała wyzdrowieć. I kropka. Było wszystko okej.
- Cześć!- usłyszała głos dobiegający gdzieś z boku. Obróciła głowę w stronę Wrzosa. Nawet jeśli on był wojownikiem, nie czuła się z tym gorzej. W swoim czasie. Choć nie mogła powiedzieć, że gdy Falka też obrał to stanowisko, to była spokojna. Wręcz przeciwnie.
- Hej. Szkoda, że nie jestem jeszcze wojowniczką. Byłabym o niebo lepsza od mojego brata. Bardziej zasługuję na to- burknęła zniesmaczona, pociągając nosem.- To niesprawiedliwe! On jest taki nieodpowiedzialny...
Irytowało ją to, że musiała ciągle smarkać. Kichała ile wlezie, gluty jej z nosa ciekły. Trochę miała rozpaloną głowę. Ale to nie było aż takie przeszkadzające, nawet w bardzo słabym stanie mogła trenować. Chciała osiągnąć swój szczyt, a nie obijać się. Jednak przewianie to przewianie, nikt ci nie odpuści, nawet jeśli to jest zwykłe przeziębienie. Była może troszeczkę bardziej zmęczona niż zwykle, lecz wypełniałą ją ta niezmierzona energia.
Wystarczyło wejść, poprosić o zioła. Poprosiła, ale na sam widok miała ochotę iść. Szczerze, obawiała się, że to trucizna, więc dopytała się Jeżowej Ścieżki, czy na pewno leczą jej dolegliwości, bo nie chciała być w gorszym stanie. Otrzymała odpowiednią odpowiedź i przełknęła to coś. Smakowało bardzo dziwnie, ale czuła się teraz lepiej, bo nie ciążył nad nią strach o chorobę. Dostała lekarstwo, miała wyzdrowieć. I kropka. Było wszystko okej.
- Cześć!- usłyszała głos dobiegający gdzieś z boku. Obróciła głowę w stronę Wrzosa. Nawet jeśli on był wojownikiem, nie czuła się z tym gorzej. W swoim czasie. Choć nie mogła powiedzieć, że gdy Falka też obrał to stanowisko, to była spokojna. Wręcz przeciwnie.
- Hej. Szkoda, że nie jestem jeszcze wojowniczką. Byłabym o niebo lepsza od mojego brata. Bardziej zasługuję na to- burknęła zniesmaczona, pociągając nosem.- To niesprawiedliwe! On jest taki nieodpowiedzialny...
<Wrzos?>
Wyleczeni: Zachodząca Łapa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz