To właśnie dziś nastał jego długo wyczekiwany dzień. Szafirek w końcu, ku swej uldze, miał zostać mianowany na ucznia. W głębi serca odczuwał pewnego rodzaju ekscytację, choć jego mina z zewnątrz wciąż pozostawała niezbyt wesoła, a on sam marudził każdemu na nadchodzącą ceremonię.
A tak naprawdę nie mógł się już doczekać, aż w końcu wyjdzie z tego piekielnego żłobka i pozna lepszy świat, prawdziwy, poza granicami obozu. Zwiedzi wszystkie miejsca, do których zawsze go ciągnęło i żadna matka nie będzie mu już truła nad łbem, że ma siedzieć na czterech literach i nie sprawiać problemów.
Widząc, jak cały klan zbiera się w jednym miejscu, udał się tam, bo wiedział, do czego to wszystko zmierza. Ceremonia miała za chwilę się zacząć. Nauczy się szybko podstaw walk i polowania, a potem zostanie wojownikiem i nareszcie będzie wolny. Jego rodzeństwo miało różne podejścia. Jeden trochę się stresował tym wydarzeniem, ktoś inny był szczęśliwy, podekscytowany i nie mógł przestać o tym w kółko nawijać.
A Szafirek?
On natomiast zachował spokój. Nic nie mogło go rozproszyć, cieszył się na nadchodzące zmiany. Miał tylko jedno zmartwienie, ale zaciekle modlił się do Klanu Gwiazd, by ten zesłał mu dobrego mentora, którego polubi i nauczy go tylko najbardziej potrzebnych umiejętności do przetrwania.
****
Po całej szopce, Szafirek, a raczej już Szafirowa Łapa, chodził dumnie po obozie, szukając wzrokiem swojego nowego nauczyciela. Kotka jak kotka, może nie będzie taka zła, jak na razie przewidywał. Wyglądała na masywną, więc raczej nie była słaba.
Znalazł Złotego Wilka, stojącą przy drzewie. Zamierzał zagadać do niej, by dowiedzieć się czegoś ciekawego o poszczególnych członkach tego klanu. Musi znać lepiej swych pobratymców, by wiedzieć, kogo unikać, a do kogo można przychodzić z interesami.
Ta tutaj przecież była wojowniczką i pewnie znała każdą plotkę, jaka przenosiła się między kocimi pyskami.
– Witaj, droga mentorko – mruknął znudzony do kotki, ale nie wyszło to tak, jak sobie wyobrażał. Jego głos był niepewny i cichy. Drżał, a pragnął przedstawić się jako odważnego i stanowczego osobnika. Będzie musiał nad tym poważnie poćwiczyć, gdyż nie chciał wyjść w oczach złotej na słabego i przestraszonego kociaka. Cóż, pierwsze wrażenie jak na razie nie było najlepsze.
– Cześć Szafirowa Łapo. – Uśmiechnęła się do niego delikatnie Złoty Wilk. Od razu jednak spostrzegł, że w kotce kryła się jakaś oznaka nieufności.- Zaczniemy od spaceru po lesie, musisz przede wszystkim poznać tereny. Wiesz, taka standardowa procedura - dodała tylko, czekając, aż niebieski ruszy się pierwszy. Idąc w stronę wyjścia z obozu, oraz późniejszej drogi, nie mógł się pozbyć uczucia, że wojowniczka cały czas go dokładnie obserwuje. Nie zamierzał pokazywać po sobie tego, że go to stresuje. Wydawała mu się być bardzo sceptycznie nastawiona, skoro aż tak bardzo go pilnowała. W końcu doszli na niewielką polanę, gdzie usiedli przy jednym z krzaków. Roślinność o tej porze roku była jeszcze zielona i pełna życia, ale w niektórych miejscach widać było już, jak liście zmieniają swój kolor na ciemniejszy.
– Co będziemy robić? – spytał się niebieskooki. Musiał stwierdzić, czy ich wspólne treningi będą w ogóle ciekawe i czy warto będzie poświęcać swój czas na słuchanie rad starszego kota. – Mam nadzieję, że nie przyszliśmy tu tylko siedzieć – rzucił ostrzegawczo.
– Zamierzałam opowiedzieć ci trochę o Klanach i ich historii, chyba, że to już wiesz – miauknęła jedynie. – To dosyć ważne dla klanu.
– Mama trochę o tym opowiadała – westchnął cicho Szafirowa Łapa. Nie chciał słuchać tego samego po raz drugi - Może opowiesz mi coś ciekawszego? – zaproponował, a w jego głowie już tworzyło się miejsce na nowe, cenne informacje. – Bardzo proszę, może o konfliktach między klanowiczami, jakiś wojnach… – wydobył z siebie jak najbardziej milutki głos. Musi zdobyć jej zaufanie, bo dzięki temu będzie miał szansę dowiedzieć się wielu interesujących rzeczy.
– Innym razem zaserwuję ci… coś ciekawszego – oznajmiła. – Póki co, słuchaj… To też ważne.
I zaczęła mówić o tym, co Szafirek znał już niemalże od dnia narodzin. Ziewnął, chcąc uświadomić Złoty Wilk, co myśli o tych historyjkach, ale ta zignorowała jego dąsy i krzywe spojrzenia.
Ostatecznie dosłuchał końca, a następnie – jakby nigdy nic – ruszył od razu w stronę obozu. Mentorka podreptała za nim, zaskoczona jego ignorancją, ale on nie czekał.
Póki co najwyraźniej był zmuszony do nudnych zadań. Przeżyje to jakoś, bo cena wolności najwyraźniej była wysoka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz