- Dla dobra ogółu lepiej byłoby, gdyby Pszczeli Móżdżek pozostała nieodnaleziona lub utopiła się w kałuży gdzieś w drodze powrotnej - oznajmiła sucho, spoglądając na siostrzeńca z nieukrywaną pogardą. - Nie zamierzam zmuszać cię do powrotu do żłobka. Jeśli chcesz, to leć za matką, nie obchodzi mnie to - burknęła, omijając dzieciaka, zanim tamten zdołał się odezwać. Wiedziała, że jej siostra była głupia, ale nie sądziła, że na tyle, by zdecydować się na posiadanie kociąt! Parsknęła cicho, jeżąc ogon.
Oby Klan Gwiazdy bronił ją od podejmowania takich durnych decyzji!
***
Została matką trójki kociąt i wcale nie był to powód do dumy. Kiedy inni - głównie Jałowiec i Ziemniaczek - zachwycali się nad „słodkimi kuleczkami futerka”, ona czuła tylko pustkę. Nie, żeby narzekała. I tak nigdy nie chciała zakładać rodziny.
To wszystko była wina tego durnego Rozżarzonego Płomienia.
Nastawienie Splotki do tej rudej kupy futra nie różniło się zbytnio od jej nastawienia do Pyskatego Kamienia. Mogła go nienawidzić, mogła pragnąć zemsty na nim, mogła marzyć o zatopieniu kłów w jego karku, ale nie mogła zaprzeczyć, że Żar należał do grupy kotów, które szanowała. Wiedział, czego chciał i potrafił osiągnąć coś, co Splątanemu Futru się nie udało. Szylkretowa chcąc nie chcąc potrafiła docenić zalety siostrzeńca.
Szczególnie teraz, gdy cały świat przewrócił się do góry nogami, bo Zajęczy Nos (Splotka odmawiała nazywania go Zajęczą Gwiazdą, nierudy mysi móżdżek nie zasługiwał na to miano) dorwał się do władzy.
- Pomyśleć, że niektórzy naprawdę myśleli, że zmiana przywódcy wyjdzie Klanowi Burzy na lepsze - syknęła, obrzucając niechętnym spojrzeniem idących przed nią Gliniane Ucho i Blady Zmierzch. Siostra Żaru nigdy nie była niczym więcej niż kolejnym mysim móżdżkiem walczącym o sprawiedliwość, która nigdy nie miała nastać. Była tak żałosna, że Splątanemu Futru prawie robiło się jej żal. Prawie. Nie łatwo było zapomnieć o tym, że również Zmierzch przyłożyła łapę do skazania Splotki na macierzyństwo.
- Głupota kocia nie zna granic - stwierdził Ziemniaczana Bulwa, pokonując kolejną zaspę. Szylkretowa parsknęła, w ostatniej chwili powstrzymując się przed rzuceniem zgryźliwego „kto to mówi?”. Wyjątkowo nie miała ochoty na kłótnię z rudzielcem, nieważne jak bardzo był irytujący. Po śmierci Jałowca stał się w pewnym sensie jedyną osobą, którą wciąż spędzała z nią czas. Nie, żeby Splotka tego potrzebowała. Nie przeszkadzało jej bycie całkowicie samą, obecność Ziemniaczka była tylko ciekawym dodatkiem.
- Miejmy nadzieję, że wszystko niedługo wróci do normy - westchnęła, a rudzielec otarł się o nią z pomrukiem zgody. Splotka zastrzygła uszami. Nie potrafiła przywyknąć do takich gestów, zazwyczaj to ona aranżowała kontakt.
- Uważasz gnębienie kogoś przez kolor futra za normę? - warknęła z nieukrywaną złością Zmierzch, odwracając się w stronę rudzielców. Szylkretowa zmierzyła ją pogardliwym spojrzeniem. Córka Pszczółki w niczym nie przypominała swojego brata. Była naiwna, głupia i zdecydowanie zbyt wesoła. Splątane Futro nie żywiła względem niej ani krzty sympatii.
Reszta patrolu minęła w całkowitej ciszy, przerywanej tylko przez skrzypienie śniegu, przez który się przedzierali. Silny wiatr mierzwił ich futra. Splotka słyszała, jak Ziemniaczek szczęka zębami z zimna. „Żeby sobie odgryzł język” pomyślała, przysuwając się do niego. Marzyła tylko o powrocie do obozu i zaszyciu się w ciepłym legowisku - chociaż znając życie, ta chwila spokoju nie potrwałaby zbyt długo, bo kochana, sprawiedliwa zastępczyni Pyskatka wysłałaby ją na kolejny patrol.
Oby Kamień wpadła w zaspę i zdechła.
Gdyby nie to, że większość kotów wolała siedzieć w legowiskach, prawdopodobnie zostaliby przywitani w obozie nieufnymi spojrzeniami. Szylkretowa była przyzwyczajona do wywoływania niezręcznej atmosfery - na początku z powodu posiadanej przez jej podobnych władzy, a później przez uraz do rudych. Szczerze mówiąc, nie obchodziło ją, co mówili inni. Najważniejszy był sam fakt, że mówili.
- Postaram się zdobyć coś do jedzenia - zaproponował Ziemniaczana Bulwa. Splotka skinęła głową, sama kierując kroki w kierunku legowiska wojowników.
Miała starą sprawę do domknięcia.
Nie pamiętała, by kiedykolwiek kogoś przeprosiła. Nienawidziła się płaszczyć, mimo że robiła to dosyć często, próbując coś zdobyć. Nienawidziła poczucia bezsilności. Nienawidziła Rozżarzonego Płomienia, Kamiennej Agonii, Piaskowej Gwiazdy i reszty kotów, które miały nad nią władzę.
Jednak wiedziała, że wróg jej wroga mógł stać się sojusznikiem.
- Rozżarzony Płomieniu, czy możemy porozmawiać?
Splątane Futro zamierzała pojednać się z synem Pszczelego Pyłu.
< Żar? Zakopiemy topór wojenny? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz