Kiwnął łbem, słysząc prośbę wojownika. Martwił się o Jesiona. Krew na jego czekoladowej sierści. Słowa, które powiedział kocur. To nie było normalne. Niezapominajek położył uszy. Liczył, że dawny lider przynajmniej starość spędzi spokojnie. Teraz widział, że to niemożliwe.
— Wiesz, że możesz mi powiedzieć co się dzieje. — zaczął niepewnie. — Wysłucham cię. Zawsze. Niebieskie ślipia spojrzały na niego smutno.
— Nie dziś. — miauknął starszy kocur, powolnym krokiem kierując się do legowiska wojowników.
Zastępca patrzył jak ten znika w cieniu korzeni. Musiał poinformować partnerkę Jesiona oraz jego kocięta o jego stanie. Nie mógł patrzeć jak ten męczy się z tym w samotności.
* * *
Brzoskwiniowa Bryza siedziała w legowisku medyków. Zasmarkany znów Kacze Pióro badał matkę. Nie była jego jedynym pacjentem. Obecna pogoda wykańczała wszystkich. Grupka uczniów także gnieździła się w legowisku. Przepiórka i Stokrotka wtulone w siebie rozmawiały cicho. Prócz nich dostrzegł Bezchmurne Niebo oraz Kalinowe Serce.
— Minęło osiem księżyców od narodzin ostatnich kociąt. — cichy szept rozległ się za nim.
Zwinkowy Ogon siedziała przy boku Kasztanowego Dołu.
— Myślisz, że klątwa jest prawdziwa? — szepnął wujek, kładąc po sobie uszy.
Słowa Wroniej Strawy sprawiły, że chodził rozkojarzony. Myśl, że Lisie Łajno mógł być jego ojcem spędzała mu sen z powiek. Nie tylko jemu. Niezapominajkowy Sen także to męczyło. Nie chciał wierzyć, że jego mama mogła być córką tego potwora. Trzepnął ogonem, spacerując wokół legowiska medyków. Nie tylko on tutaj się kręcił. Jesionowy Wicher czekał na swoją partnerkę. Nie mógł wejść do środka z powodu panującego tam tłoku. Zastępca podszedł niepewnie do kocura. Bał się zadać mu pytania, które gnieździły się w jego łbie od dwóch księżyców. Lecz też nie znał nikogo innego kogo mógłby zapytać.
— Minęło osiem księżyców od narodzin ostatnich kociąt. — cichy szept rozległ się za nim.
Zwinkowy Ogon siedziała przy boku Kasztanowego Dołu.
— Myślisz, że klątwa jest prawdziwa? — szepnął wujek, kładąc po sobie uszy.
Słowa Wroniej Strawy sprawiły, że chodził rozkojarzony. Myśl, że Lisie Łajno mógł być jego ojcem spędzała mu sen z powiek. Nie tylko jemu. Niezapominajkowy Sen także to męczyło. Nie chciał wierzyć, że jego mama mogła być córką tego potwora. Trzepnął ogonem, spacerując wokół legowiska medyków. Nie tylko on tutaj się kręcił. Jesionowy Wicher czekał na swoją partnerkę. Nie mógł wejść do środka z powodu panującego tam tłoku. Zastępca podszedł niepewnie do kocura. Bał się zadać mu pytania, które gnieździły się w jego łbie od dwóch księżyców. Lecz też nie znał nikogo innego kogo mógłby zapytać.
— Jesionowy Wichrze, ja... przepraszam, że tak nagle i pewnie w nieodpowiedniej chwili, ale chciałbym zapytać cię o mojego dziadka. — miauknął, podchodząc do kocura. — Wiesz coś może o ojcu mojej matki? Z kim Płotkowy Skok mogłaby mieć kocięta?
<Jesion?>
wyleczeni: Brzoskwinia, Stokrotka, Przepiórka, Bezchmurny, Kalina
<Jesion?>
wyleczeni: Brzoskwinia, Stokrotka, Przepiórka, Bezchmurny, Kalina
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz