- Zrozumiałem - oznajmił z radością Muchomorek. Stał u boku najwspanialszego medyka na świecie, a każdy jego krok obserwowali mityczni wojownicy Klanu Gwiazdy. Rozpierała go duma. To właśnie było jego miejsce.
Nie mógł być szczęśliwszy.
***
Pazury mocno wbite w ziemię. Świat wirujący wokół niego. Płuca palące niczym ogień. Dygoczące ciało, nad którym nie miał kontroli. I ten przeraźliwy krzyk, który przeciął powietrze.
- ...Muchomorza Łapo, popatrz na mnie. - Wrzask pędzących myśli niemal zagłuszył cichy głos wydobywający się gdzieś spoza głowy ucznia. Niebieski wydał z siebie cichy pisk. Ona tu była. Plamy księżycowego światła łączyły się z cieniami. Przyszła po niego. Widział ją, widział sylwetkę kota o trzech nogach. Mógł temu zapobiec, mógł ją zatrzymać! - Muchomorku, jesteś bezpieczny. Nie ma czego się bać. - Kocurek z trudem skupił spojrzenie na pochylającym się nad nim kotem. Rudawy kolor wydał mu się zupełnie obcy. Spiął mięśnie, chcąc odskoczyć, ale nie potrafił się poruszyć. - Hej, mogę podejść? Przytulić cię? - głos odezwał się po raz kolejny. Niewyraźne, postrzępione krawędzie nagle zaczęły składać się w całość, a Muchomorek zobaczył parę wpatrzonych w niego niebieskich oczu. Kacze Pióro. Ta świadomość sprawiła, że zaczął rozpoznawać inne elementy otoczenia. Leżał na swoim posłaniu w legowisku medyków, a cienie na ścianach były zwykłymi cieniami, nie Smutną Ciszą.
Ogarnęło go okropne zawstydzenie. Nie chciał sprawiać problemu Kaczemu Pióru. Nie znowu.
- P-przepraszam - wydukał przez zaciśnięte gardło, mając nadzieję, że jego oczy nie są wypełnione łzami. Medyk zmarszczył nos, jakby był zaskoczony odpowiedzią.
- Nie masz za co przepraszać - stwierdził spokojnie, siadając obok. Muchomorek uśmiechnął się słabo. Doceniał, że rudzielec nie starał się dotykać go bez udzielonego pozwolenia. Strach powoli ulatywał z niego, dając miejsce okrutnemu zmęczeniu.
- T-to tylko zły sen. Nie chciałem cię budzić - wymamrotał, ze wstydem kładąc uszy.
- Nic się nie stało - kocur odpowiedział niemal natychmiast. Muchomorek odwrócił wzrok, czując ukłucie złości. Kacze Pióro kłamał.
Nic nie było w porządku.
Przecież widział te niechętne spojrzenia. Przecież słyszał szepty o tym, że już dawno powinien być mianowany, że mógł być lepszy, że po prostu się nie nadawał. O Wielki Klanie Gwiazdy, Muchomorza Łapa zgadzał się z tym wszystkim. Wiedział, jaki był słaby. Wiedział, że wciąż nie był medykiem właśnie przez takie noce, gdy budził się z krzykiem lub takie dni, gdy nie mógł wypełniać swoich obowiązków, bo przerażenie nie pozwalało mu myśleć o niczym innym niż o tej cholernej Smutnej Ciszy.
Zawiódł wszystkich, a przede wszystkim Klan Gwiazdy. Nigdy nie powinni powierzać akurat jemu misji zgładzenia zdrajczyni. Przecież wiadomo było, że zawiedzie. Jak zawsze.
Kacze Pióro wpatrywał się w niego z oczekiwaniem. Muchomorek szczerze mówiąc nie był pewien, ile z tego współczucia, które okazywali mu inni było prawdziwe. W końcu... Czy mieli jakikolwiek powód, żeby o niego dbać? Nie miał im nic do zaoferowania. Był całkowicie niepotrzebny.
- Czy... możemy o tym nie rozmawiać? Proszę. - Rzucił niepewne spojrzenie w stronę mentora. Kacze Pióro strzepnął uszami, a niebieski poczuł jeszcze większy wstyd. Nie chciał go zawodzić. Nie znowu.
- Dobrze - westchnął medyk, po czym uśmiechnął się do niego delikatnie, jakby chcąc dodać mu otuchy. - Pamiętaj, że zawsze możesz do mnie przyjść, nie ważne, czy miałeś koszmar, czy dostałeś sen od Klanu Gwiazdy.
Wszystkie mięśnie Muchomorzej Łapy nagle się spięły. Kacze Pióro wiedział o wszystkim. Wiedział o zadaniu od gwiezdnych, którego wykonaniu nie podołał. Wiedział o tym, jaki jego uczeń był okropny.
Jednak... rudzielec nie wyglądał na złego. Syn Króliczego Serca przełknął głośno ślinę. Może to był tylko niefortunny zbieg okoliczności. Może nie miał się czego bać.
Przez resztę nocy nie zmrużył oka. Bał się powrotu koszmaru o zniszczeniu Klanu Nocy. Bał się kary od gwiezdnych, których zawsze tak podziwiał. Bał się nienawiści Kaczego Pióra.
Jakiś czas temu obiecał sobie, że zapomni o wszystkim związanym ze Smutną Ciszą. Szkoda, że to było takie trudne.
Na szczęście Pora Zielonych Liści przyniosła im dużo pracy, która pomagała mu zająć myśli czymś innym niż zbliżającą się zagładą. Próbował zadośćuczynić te wszystkie chwile, gdy nie był w stanie spełniać swoich obowiązków. Nie przestał pracować nawet wtedy, gdy wbił sobie szkło w łapę i kuśtykał przez następne kilka dni.
Praca pomagała mu przestać przejmować się tym, jaki był okropny.
Tego dnia Kacze Pióro nie mógł pójść z nim zbierać zioła. Muchomorza Łapa przeklinał sam siebie za to, że nie zauważył, kiedy medyk przemókł, co zaowocowało rozwinięciem się kataru. Minęło już kilka dni od diagnozy i rozpoczęcia leczenia, jednak dla dobra Klanu Nocy - i samego Kaczego Pióra - dwójka kocurów zdecydowała, że lepiej będzie podzielić obowiązki tak, aby rudy mógł odpocząć.
Jednak (jakkolwiek bezdusznie by to nie zabrzmiało) w tamtym momencie niedyspozycja mentora była Muchomorkowi na łapę. Miał jeszcze jedną rzecz do zrobienia. To było coś, co miało odciąć go od przeszłości. Odciąć od Smutnej Ciszy.
Kukułka.
Muchomorza Łapa nie widział się z nią od dłuższego czasu - po pierwsze, nie miał sposobności, po drugie samo myślenie o niej sprawiało, że przypominał sobie o porażce, jaką był. Jednak w głębi duszy wiedział, że jeśli rzeczywiście zależało mu na zamknięciu pewnego rozdziału w życiu, musiał z nią porozmawiać. Przecież... przecież nie mógł zostawić jej bez słowa. Zależało jej na nim, prawda?
Poza tym, co mogło pójść nie tak?
Nie był pewien, jak długo odwlekał tę chwilę. Miał wrażenie, że strach przygniatał go niczym ziemia w zawalającym się tunelu. Chciał uciekać, ale wiedział, że nie mógł.
Dlatego własnie musiał zrobić to tego dnia.
Miasto od zawsze miało taką atmosferę grozy, która przyprawiała Muchomorka o ciarki. To miejsce wydało się być poza zasięgiem Klanu Gwiazdy. Uczeń przemykał skąpanymi w mroku ulicami, jeżąc futro na każdy dźwięk.
Czemu się bał? Przecież nie miał czego. Kukułka nie chciałaby go skrzywdzić. Ufał jej.
- Dawno cię tu nie widziałam. - Podskoczył, słysząc dobiegający zza jego pleców. Kukułka zgrabnym susem zeskoczyła na ziemię. Zadrżał, gdy musnęła ogonem w jego bok. Tęsknił za tymi spotkaniami, tęsknił za Kukułką. W końcu była jedyną osobą, której naprawdę mógł zaufać.
- Przyszedłem porozmawiać - stwierdził, niepewnie przestępując z łapy na łapę. Kotka zmrużyła zielone oczy. Muchomorek miał wrażenie, jakby jej spojrzenie przenikało przez niego, wyciągając na światło dzienne wszystkie sekrety, myśli i uczucia.
- Mów dalej - zamruczała samotniczka, nie odrywając od niego wzroku. Muchomorza Łapa poczuł, jak gardło mu się zaciska. Czy rzeczywiście tego chciał? Czy naprawdę musiał rozczarowywać Kukułkę?
- Ja... Nie chcę więcej się spotykać. Nie chcę zdradzać ci tajemnic Klanu Nocy. To było złe. Nigdy nie powinienem tego robić - oznajmił drżącym głosem. Wpatrywał się w pysk kotki, jednak nie potrafił wyczytać niczego. Ogarnął go strach, którego nie potrafił wyjaśnić. Przecież... przecież ona musiała go zrozumieć.
- Czy zamordowanie kota, bo tak kazały ci jakieś trupy, nie jest złe? - z gardła niebieskiej wydobył się groźny pomruk. Muchomorza Łapa z zaskoczeniem skulił się. Nie chciał jej zawieść. Nie chciał, żeby była na niego zła. Usłyszał, jak Kukułka robi krok w jego stronę i wydaje z siebie ciche westchnienie. Gwałtownie uniósł głowę, przygotowując się na zobaczenie złości wymalowanej na pysku kotki. Jednak... niebieska była uśmiechnięta dokładnie w taki sam sposób, do jakiego przywykł Muchomorek. - Rozumiem cię. Możesz odejść.
Muchomorza Łapa poczuł, jak jego serce wypełnia ciepło. Wiedział, że kotka go zrozumie! Nie miał czego się bać. Z radością skinął jej głową na pożegnanie i odwrócił się na pięcie. Teraz mógł wrócić do Klanu Nocy i rozpocząć nowe, spokojne życie.
Nagle coś zwaliło go z nóg.
Wrzasnął. Uderzenie zamroczyło go. Poczuł, jak coś rozrywa skórę na jego karku. Kolejny krzyk wydobył się z jego gardła. Z przerażeniem szarpnął się, wyrywając się z uścisku atakującego. Odskoczył, jeżąc futro.
Zobaczył wpatrujące się w niego zielone oczy.
- C-czemu? - wydukał, a Kukułka uśmiechnęła się z satysfakcją. Tu nawet nie chodziło o zdradę - czerpała przyjemność z samego sprawiania mu bólu. Widział to w jej oczach. I to złamało mu serce. - J-ja... ufałem ci!
- Nie powinieneś - warknęła kotka. Muchomorza Łapa rzucił się do ucieczki. Niebieska dopadła go niemal natychmiast, zaciskając kły na jego łapie.
Otumanił go ból. Nie potrafił stwierdzić, co się dzieje. Szamotał się, gdy samotniczka gryzła go i drapała. Był jej zabawką, którą zamierzała zniszczyć. Strach ścisnął mu pierś. Nie chciał umierać! Nie w taki sposób! W panice z całej siły kopnął napastniczkę. Poczuł, jak uścisk przytrzymującej go kotki zelżał. To była jego szansa. Skoczył na równe łapy i rzucił się w stronę terytorium Klanu Nocy.
- Uciekaj, tchórzu! - pełen wściekłości wrzask Kukułki rozległ się zza jego pleców. Muchomorek nie zatrzymał się. Nie potrafił. Uciekał, bo to była jedyna rzecz, jaką potrafił. Uciekał, tak jak uciekł przed zadaniem od Klanu Gwiazdy. Uciekał jak przed świadomością, że nie potrafi zaakceptować śmierci Króliczego Serca, za którym tak naprawdę cholernie tęsknił.
Upadł na miękką leśną ściółkę. Całe jego ciało wypełnione było bólem. Próbował otworzyć lewe oko, ale nie potrafił. Poczuł, jak ogarnia go panika. Był niczym więcej niż zawodem dla bliskich. Był okropny. To wszystko, co mu się przydarzyło, było karą od gwiezdych. Karą, na którą zasługiwał.
Powinien pozwolić Kukułce na zabicie go.
Wydał z siebie cichy szloch. Nie miał siły się ruszyć, nie miał siły krzyczeć. Może to właśnie było jego przeznaczenie? Zginąć niczym szczur, samotnie i w bólu? Zacisnął oczy. Jeśli tak było, musiał to zaakceptować. Nie zasługiwał na dobre życie. Nie zasługiwał na spokój.
I właśnie wtedy, gdy poddać się rozpaczy, usłyszał głosy nadchodzących kotów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz