- Tak, tak właśnie powiedziałam. Nie musisz teraz tego wspominać, przecież kochałeś mamusię, a mamusia kochała cię. Byłeś w końcu jej małą kopią – rzuciła z lekkim ukłuciem zazdrości. - A jak zepsujesz swoje życie, to zaraz będziesz i dużą.
Och? Czyżby słyszał u niej nutkę zazdrości? Naprawdę sądziła, że matka go kochała? Przecież to były brednie. Czarna chyba miała spaczone podejście do tego słowa, tak jak on do tego uczucia.
Pokręcił głową, klepiąc miejsce tuż obok siebie. Czekała ich rodzinna rozmowa, która z jego perspektywy mogłaby być bardzo interesująca.
Kotka westchnęła i usiadła, nie rozumiejąc do czego to zmierza. Nie musiała.
- Tak naprawdę nasza matka nikogo nie kochała poza Jastrzębim Podmuchem - zdradził jej.
Tego się chyba nie spodziewała. Widział jak otwierała pysk, chcąc wyrzucić z siebie masę zbędnych słów, lecz zatkał jej go swoim ogonem. Nie miał teraz czasu i chęci na słuchanie jej biadolenia.
- Taka prawda moja droga. Myślisz, że dlaczego noszę takie imię? Czemu obie miały coś do siebie? Krocząca Gwiazda ją kochała, dlatego tak łatwo ją zabiłaś. Bo się poddała. Zrobiła coś strasznego, zabiła swoją miłość. Własnymi łapami, czyż to nie straszne?
Skała pokręciła głową, wypluwając sierść z jego ogona i odtrącając go łapą.
- Chyba nie. Była słaba, Klan Gwiazdy nie dał jej żyć. Nie uwierzę, że do siebie coś czuły.
- Jastrząb nie, matka tak. I to kochana siostrzyczko ją zgubiło. Nas nigdy nie kochała. A ja... nigdy jej nie kochałem. Powinnaś to już zauważyć, tak przecież dobrze mnie znasz - wytknął jej to.
Teraz chyba za bardzo namieszał jej w głowie, widział jej zdezorientowanie.
- Ale przecież... wybrała cię na zastępcę - wytknęła.
- Skało, Skało... może i jesteśmy rodzeństwem, ale ja... jestem tym inteligentniejszym bratem - miauknął, co spotkało się z oburzeniem czarnej.
- Też jestem mądra!
Westchnął. No tak, widać było...
- Oczywiście - zgodził się z nią, co ponownie mogło ją wprawić w osłupienie. - Możesz już odejść, teraz śpimy oddzielnie. Nie tęsknij w nocy - Te słowa wystarczyły, aby kotka wstała i rzuciła w jego stronę, że to on będzie za nią tęsknił i nie popłakał się przez straszne sny.
Och... gdyby tylko wiedziała, że to mu nie grozi...
***
Obudził się rano bez problemów. Sądził, że nocne łowy, które miały ostatnio miejsce, nie pozwolą mu na odpoczynek, jednak... był szczerze zadowolony. Czuł pełnię sił, a widoki krwawej rzeźni, pozostawały nadal w jego umyśle. Delektował się nimi, nadal odczuwał to pobudzenie... Teraz naprawdę żył.
Układ jaki zawarł z Mroczną Puszczą, bardzo mu odpowiadał. Nigdy nie czuł tylu wyraźnych emocji. Zawsze żyła w nim obojętność i nuda, którą starał sobie zapełnić przez manipulację. Jednak morderstwo... to dopiero rozkosz dla umysłu i podniebienia.
Podniósł się i skierował łapy na zewnątrz. Obóz tętnił życiem, jego zastępczyni rozdzielała patrole, więc mógł poobserwować krzątających się wojowników.
Jedna kotka najbardziej rzucała się w oczy. Instynktownie wodził za nią spojrzeniem, aż nie wyczuła, że ktoś jej się przygląda. Widząc go, od razu podeszła.
- O co chodzi? Nie masz nic innego do roboty?
- Jak zwykle radosna i pełna życia - odpowiedział jej tylko. - Ale jak już tu jesteś, to możesz mi zdać raport. Czy stosy zniknęły?
<Skalny Szczycie?>
Jastrząb też ją kochała... ale bardziej nienawidziła xD
OdpowiedzUsuń