Jałowa Łapa nie przypominał Miodowego Obłoku. Był bardziej… Neutralnie nastawiony. Nie potrafił go rozgryźć. Był dość tajemniczy, bo nie wiedział czy on mówi prawdę czy nie. Jego odpowiedzi były dość normalne. Zbyt normalne. Uczniowie zazwyczaj byli inni i niby zważając na to, że stracił mentorkę i musiał się uczyć teraz u niego, to i tak zachowywał się dziwnie. Bardzo dziwnie. Nie wiedział co mogli robić, jeszcze nie poznał jego umiejętności oraz charakteru. Bez poznania go, trudno mu było cokolwiek teraz robić.
- Hm?- szary spytał go (bądź mruknął), gdy Jałowiec przez chwilę nie odpowiadał przez chwilę. Spojrzał na kocurka.
- Może będziemy polować? Przy okazji zobaczę jak ci idzie. Możesz mi też powiedzieć czego się już nauczyłeś, bo nie chcę wałkować jednego i tego samego- powiedział mu swoje obawy. Zastrzygł lekko uszami.- Pójdźmy trochę dalej i spróbujmy czegoś poszukać- powiedział mu szybko, po czym ruszył przed siebie. Zobaczył jeszcze tylko, czy Jałowek za nim idzie. Gdy zyskał pewność, znowu zagłębił się w myśli.
Miodowy Obłok nie żyła.
Czy powinien się cieszyć?
Byli wrogami, każdy to chyba wiedział. Ta go nie polubiła, on chciał na początku być miły, lecz się nie udało. Ogółem dzieciństwo było całkiem zakręcone. Teraz… Teraz wszystko było inne. Nastąpiły nowe pokolenia. Pokolenia lepszych lub gorszych kotów. Ile jeszcze nowych twarzy dane mu będzie zobaczyć? Mało czy dużo?
Pamiętał to jak pierwszy raz zobaczył Biedronkę. Czuł się wtedy wniebowzięty, a obecnie nawet nie wiedział czy żyje. Czy jak on umrze, to ona jakkolwiek o tym się dowie. Wszystko się skomplikowało.
Nic nie było już takie same. Każdy cal obozu stał się inny niż kiedyś. Koty nabrały dobrych bądź złych cech.
A on nie potrafił z tym nadążyć.
- Jałowcowy Świcie?- nagle usłyszał głos Jałowej Łapy obok siebie. Zaskoczony spojrzał na szarego.- Chciałem tylko powiedzieć, że złapałem mysz- uczeń spojrzał na niego. Spuścił lekko łeb zawstydzony.
- To… To fajnie- wydukał tylko i spróbował się skupić. Było to dość trudne, ale kto wie, może w końcu się ogarnie? nie
- Hm?- szary spytał go (bądź mruknął), gdy Jałowiec przez chwilę nie odpowiadał przez chwilę. Spojrzał na kocurka.
- Może będziemy polować? Przy okazji zobaczę jak ci idzie. Możesz mi też powiedzieć czego się już nauczyłeś, bo nie chcę wałkować jednego i tego samego- powiedział mu swoje obawy. Zastrzygł lekko uszami.- Pójdźmy trochę dalej i spróbujmy czegoś poszukać- powiedział mu szybko, po czym ruszył przed siebie. Zobaczył jeszcze tylko, czy Jałowek za nim idzie. Gdy zyskał pewność, znowu zagłębił się w myśli.
Miodowy Obłok nie żyła.
Czy powinien się cieszyć?
Byli wrogami, każdy to chyba wiedział. Ta go nie polubiła, on chciał na początku być miły, lecz się nie udało. Ogółem dzieciństwo było całkiem zakręcone. Teraz… Teraz wszystko było inne. Nastąpiły nowe pokolenia. Pokolenia lepszych lub gorszych kotów. Ile jeszcze nowych twarzy dane mu będzie zobaczyć? Mało czy dużo?
Pamiętał to jak pierwszy raz zobaczył Biedronkę. Czuł się wtedy wniebowzięty, a obecnie nawet nie wiedział czy żyje. Czy jak on umrze, to ona jakkolwiek o tym się dowie. Wszystko się skomplikowało.
Nic nie było już takie same. Każdy cal obozu stał się inny niż kiedyś. Koty nabrały dobrych bądź złych cech.
A on nie potrafił z tym nadążyć.
- Jałowcowy Świcie?- nagle usłyszał głos Jałowej Łapy obok siebie. Zaskoczony spojrzał na szarego.- Chciałem tylko powiedzieć, że złapałem mysz- uczeń spojrzał na niego. Spuścił lekko łeb zawstydzony.
- To… To fajnie- wydukał tylko i spróbował się skupić. Było to dość trudne, ale kto wie, może w końcu się ogarnie? nie
***
Dzień był piękny. Nie narzekał. Śnieg lekko spadł na ziemię tej nocy, przez co podłoże było lekko przyprószone białą powłoką. Podobała mu się taka pogoda. Nie za zimno, nie za ciepło, ponieważ wyszło jeszcze słońce. Ah słońce. Było najważniejszym punktem na niebie, nie było zależne od nikogo. Czasem pomagało czasem nie. I tak pięknie się świeciło. Przygrzewało wszystko wokół.
Wszystko było piękne.
Od dawna patrzył się na to samo słońce. Na to samo podłoże. Na to samo sklepienie. Na te same drzewa, te same skały. Wiele rzeczy nie przemijało, ale życie tak. Ile rzeczy dobrych, a ile złych go spotkało? Dało się policzyć to jakkolwiek? Nikt nie miał tak dobrej pamięci.
Bał się końca, bo był pewien, że myślałby o tym czego nie zrobił a powinien. Nie potrafił naprawiać błędów sprzed lat, więc już dał sobie dawno spokój i teraz po prostu chciał być jak najlepszy dla innych. Starał się spędzać czas z dziećmi Splotki, nie zważając na gadanie Falki, dość nieciekawe nastawienie Cisu oraz wrodzoną ciekawość i pyskowanie Zachód.
Oni wszyscy byli wspaniali. Czy mógł przyznać, że traktował ich jak rodzinę? Tak. Traktował, bo to była jego przybrana rodzina. O prawdziwej musiał zapomnieć, bo już i tak wiedział, że nigdy ich nie zobaczy. Ten fakt łamał mu serce. Chciał tak bardzo spotkać się ze wszystkimi których kochał. Niestety, już dał sobie spokój.
Nie uda mu się już nigdy wrócić do tego co było.
Nie wiedział, że to co sobie z rana myślał, miało się na serio zdarzyć. Że to pęknie.
Nawet kiedy w pogoni za nornicą wpadł do jednego z tuneli, wykonanych przez jego własne łapy. Zachowywał stoicki spokój. Wiedział, że gdzieś z tyłu jest Jałowy Pył. A on brnął w czerń, szukając tego czegoś, aż się zatrzymał. Jedyne co zrobił, to spojrzał na sufit. I nagle… Nie, jeszcze nic się nie stało poważnego. Po prostu dostał mocnej nostalgii, tak jak to często mu się zdarzało. Po prostu przypominał sobie dawne czasy.
- Zostali otruci - rzekła pusto i skierowała się w stronę któregoś z tuneli.
- Czekaj! - zawołał za nią i przy wejściu zastąpił jej drogę.
- A przez kogo? - zapytał.
- Nie wiadomo
Tak bardzo ją kochał. Jego Bluszczyk, kiedyś tak jasny punkt w jego życiu. Po jej śmierci dalej odwiedzał grób zmarłej, choć mógł sobie niby odpuścić. Jego uczucie dalej tętniło. Przynosił kwiaty. Czasem czuwał. I tyle.
– No to co?
– No to to.
– Mysi móżdżek.
– Wronia karma.
– Lisi bobek.
– Rozlazły ślimak.
– Mysia strawa.
– Popielica.
– Ja?
– Tak. Pieszczoszko.
– Ej!
– Kupa futra.
– Kleszcz.
– Co?
– Kleszcz.
— O czym myślisz? — zapytał asystent medyka liżąc łapę.
— O... Bluszczowej Poświacie. Skoro jestem już wojownikiem... To może mam jakieś... szanse. Ty pewnie się nie znasz na tych sprawach... Ale chciałeś, bym ci to powiedział, skoro się pytałeś.
Wtedy to się dopiero stało. Mocny chrzęst, pęknięcie. Próbował przez chwilę biec, lecz jego łapa ugrzęzła w wystającym korzeniu. Nie krzyczał, krzyki należały do jego dawnego ucznia, który usłyszał hałas. To wszystko zaczęło się sypać. Krztusił się mocno, połykając coraz więcej piachu, czując jak ziemia zapełnia mu płuca. Nie potrafił już się wydostać z tej pułapki.
– Mysi móżdżek.
– Wronia karma.
– Lisi bobek.
– Rozlazły ślimak.
– Mysia strawa.
– Popielica.
– Ja?
– Tak. Pieszczoszko.
– Ej!
– Kupa futra.
– Kleszcz.
– Co?
– Kleszcz.
— O czym myślisz? — zapytał asystent medyka liżąc łapę.
— O... Bluszczowej Poświacie. Skoro jestem już wojownikiem... To może mam jakieś... szanse. Ty pewnie się nie znasz na tych sprawach... Ale chciałeś, bym ci to powiedział, skoro się pytałeś.
Wtedy to się dopiero stało. Mocny chrzęst, pęknięcie. Próbował przez chwilę biec, lecz jego łapa ugrzęzła w wystającym korzeniu. Nie krzyczał, krzyki należały do jego dawnego ucznia, który usłyszał hałas. To wszystko zaczęło się sypać. Krztusił się mocno, połykając coraz więcej piachu, czując jak ziemia zapełnia mu płuca. Nie potrafił już się wydostać z tej pułapki.
- A klan... Czy on nie będzie... Ten... Dla ciebie niemiły? Przecież wiesz co sądzą o kotach domowych...- teraz ona zaczęła się jąkać. Nie miała pojęcia o dzikich kotach, ale tyle mogła wiedzieć...
- Powinni się cieszyć, że przyniosę im nowego kociaka. Wyrośnie na świetną wojowniczkę.- powiedział. Sam zdziwił się swojej pewności w głosie.
- Jeżeli ty ją będziesz uczyć to na pewno.- zamruczała kotka ocierając się o niego.
- Ja nie chcę z nim iść! Tu mi jest dobrze!- jęknęła i wbiła zdenerwowany wzrok w swojego ojca. Kocur nerwowo przełknął ślinę. Z zakłopotaniem spojrzał na partnerkę, ale ona tylko kręciła głową.
- Tata zadba, żeby tam ci było dobrze. I będziesz mieć nowe imię, nowe miejsce do spania... Czasem może nawet pójdziesz mnie odwiedzić...
- Ale ja chcę to życie!- buntowniczo krzyknęła Pysia, lecz Babeczka już szeptała słowa pożegnania.
- Już nie mogę.- miauknęła i się położyła jakby nigdy nic. Miał ochotę warknąć, by przywrócić kotkę do porządku, lecz nie mógł. Po prostu nie mógł. Z westchnieniem opadł na ziemię oraz pokazał ogonem, by weszła na niego grzbiet.
- Trzymaj się mojego futra!- miauknął zaciskając zęby, gdy malutkie pazurki zaczepiały o jego sierść.
- Dasz sobie radę. Jesteś silna, mądra, zabawna, pomysłowa…- wyliczał. Dalej zero reakcji.- Jesteś kimś wyjątkowym! Dla mnie zawsze będziesz! Kocham cię jak przybraną córkę! Staram się ciebie wspierać, co robię źle? Zawsze możesz mi powiedzieć. Nie bój się! Tylko o to chodzi! Dalej masz do mnie pretensje o to Zgromadzenie? Ja… Rozumiem. Zachowywałem się jak skończony debil, jestem do bani! Ale ty nie! Jesteś wspaniała! Cokolwiek się stało, wiedz, że cię wspieram! Może to dla ciebie nic, lecz ktoś obok zawsze powinien pomagać. Wtedy masz kota, któremu możesz się wygadać z trudnych spraw. Dasz mi szansę? Ja… Naprawdę cię kocham. Chciałbym, żebyś była moją przybraną córką. Pewnie ci się ta możliwość nie spodoba, ale… Uh, wiedz, że ci zawsze pomogę! Porozmawiam! Zrezygnuję z czegokolwiek, nawet gdybym musiał potem oberwać, by po prostu dać ci wsparcie. Jeżeli nie chcesz… To przynajmniej daj mi szansę i opowiedz co się stało. Pomogę ci z całych sił. Poświęcę się dla ciebie. Zależy mi na tobie!- skończył, wtulając się w kotkę. Czuł nagły przypływ specjalnej troski. Chciał dla niej jak najlepiej… Na tym polegała miłość? To samo czuł, gdy niósł w swoim pysku małą Biedronkę. Jak chciał być dla niej jak najlepszy, a się nie udało.
Jego ostatnie słowa wyharczane cicho w prawie zasypanym tunelu to było:
- Kocham was, nie płaczcie.
Po czym nastąpił ten koniec.
***
To nie był Klan Gwiazd, lecz coś nie do opisania. Ale kto wie, może znajdzie tam rodzinę i po raz pierwszy zobaczy matkę? Spotka z rodziną?
Był szczęśliwy, nawet jeśli okazało się, że to koniec.
do widzenia kochany, byłeś wspaniałą postacią i zawsze w ciebie wierzyłam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz