Żadne z ostatnich zdarzeń, mających miejsce w klanie, nie sugerowałoby, że przeżywali spokojny okres. Panował chaos, z którym nawet on i jego wieczne opanowanie, nie byli w stanie sobie poradzić. Chodził poniekąd zestresowany i z lekka spięty, nieufnie obserwując stojącego na ich czele potwora. Lider pod przykrywką z pewnością tracił sympatię wojowników, patrząc na jego niedawne wystąpienie.
Bluszcz był szczerze zaskoczony faktem, że Zimorodkowy Blask wiedział o prawdziwej tożsamości rudzielca. Kocur może i nie był przykładem inteligentnego osobnika, ale dlaczego medyk tego nie zauważył? Jakikolwiek sprzymierzeniec w tej sprawie mógłby pomóc im wydostać się z dołka, w którym obecnie siedzieli. Teraz znowu był w punkcie bez wyjścia, patrząc z obawą na każdego i zastanawiając się, czy była jeszcze jakakolwiek szansa na ratunek.
Duże zainteresowanie budziła w nim Iskrzący Krok. Skoro była córką Lisiej Gwiazdy, to nie bez powodu jej przypadła rola zastępcy. Widok kotki budził jednak w nim współczucie, bowiem ilekroć ją widział, wydawała się zestresowana i zmęczona. Nieraz chciał z nią na dłużej porozmawiać, ale czuł się wtedy pod obserwacją i by nie budzić podejrzeń, nie zbliżał się.
Powstrzymał się od ziewnięcia, drżąc lekko pod wpływem chłodu otulającego jego ciało. Gruba warstwa futra nie pomagała mu się ocieplić, toteż postanowił skupić się na pracy i przestać po raz kolejny zamartwić się sytuacją z liderem.
- Chyba cię przewiało... - odezwała się Cicha Łapa, przyglądając mu się z uwagą. - Przynajmniej tak mi się wydaję.
Z lekka zszokowany przybrał zamyślony wyraz pyska, analizując słowa swej uczennicy. Choroba tłumaczyłaby wiele, ale czy naprawdę był tak zajęty, że nie dostrzegł tego problemu?
- Możesz mieć rację - przyznał, uśmiechając się. - Jakbyś mi w takim razie pomogła, przyszła medyczko? - zagadnął, spoglądając na nią łagodnie. Bura wzrokiem uciekła na stosy medykamentów.
- No... przede wszystkim, to nie powinieneś stać zbyt długo na zewnątrz, kiedy mocno wieje - zaczęła niepewnie, obserwując jego reakcje, by zorientować się, czy zmierza w dobrym kierunku.
- Owszem, takie rady też dużo znaczą - oznajmił, nastawiając ucho w stronę pewnego kocura, będącego przybyszem w ich legowisku.
Rudy lider przeleciał wzrokiem po wnętrzu, z nieprzyjaźnie nastawionym wyrazem pyska.
- Witaj, Miętowa Gwiazdo - wysilił się Bluszczowe Pnącze, unikając spojrzeń tego, który naprawdę budził w nim wiele obaw. - Co cię tutaj sprowadza?
- Ty mi powiedz - odparł natychmiastowo, wyjaśniając po chwili swe problemy, mówiąc od niechcenia, jakby bardzo gdzieś miał swoje zdrowie.
Van starał się zachowywać jak najbardziej naturalnie, ale łapa mu drżała, gdy zbliżył się do zbioru ziół po odpowiedni lek. Następnie szybko wrócił z nim do kocura, pomagając mu niechętnie zaradzić na jego niestrawności.
- Teraz radziłbym chwi...
- Nie mam czasu - przerwał rudy medykowi, wychodząc bez jakiegokolwiek podziękowania.
Cicha Łapa patrzyła z niepewnością w ślad za miętowookim, nim odetchnęła z ulgą i zabrała się dalej za ćwiczenia nazw różnych medykamentów i ich zapachów.
Liliowy natomiast nie wiedział, co robić. Powinien działać, ale nie było to tak proste, jak sobie wyobrażał.
Bluszcz był szczerze zaskoczony faktem, że Zimorodkowy Blask wiedział o prawdziwej tożsamości rudzielca. Kocur może i nie był przykładem inteligentnego osobnika, ale dlaczego medyk tego nie zauważył? Jakikolwiek sprzymierzeniec w tej sprawie mógłby pomóc im wydostać się z dołka, w którym obecnie siedzieli. Teraz znowu był w punkcie bez wyjścia, patrząc z obawą na każdego i zastanawiając się, czy była jeszcze jakakolwiek szansa na ratunek.
Duże zainteresowanie budziła w nim Iskrzący Krok. Skoro była córką Lisiej Gwiazdy, to nie bez powodu jej przypadła rola zastępcy. Widok kotki budził jednak w nim współczucie, bowiem ilekroć ją widział, wydawała się zestresowana i zmęczona. Nieraz chciał z nią na dłużej porozmawiać, ale czuł się wtedy pod obserwacją i by nie budzić podejrzeń, nie zbliżał się.
Powstrzymał się od ziewnięcia, drżąc lekko pod wpływem chłodu otulającego jego ciało. Gruba warstwa futra nie pomagała mu się ocieplić, toteż postanowił skupić się na pracy i przestać po raz kolejny zamartwić się sytuacją z liderem.
- Chyba cię przewiało... - odezwała się Cicha Łapa, przyglądając mu się z uwagą. - Przynajmniej tak mi się wydaję.
Z lekka zszokowany przybrał zamyślony wyraz pyska, analizując słowa swej uczennicy. Choroba tłumaczyłaby wiele, ale czy naprawdę był tak zajęty, że nie dostrzegł tego problemu?
- Możesz mieć rację - przyznał, uśmiechając się. - Jakbyś mi w takim razie pomogła, przyszła medyczko? - zagadnął, spoglądając na nią łagodnie. Bura wzrokiem uciekła na stosy medykamentów.
- No... przede wszystkim, to nie powinieneś stać zbyt długo na zewnątrz, kiedy mocno wieje - zaczęła niepewnie, obserwując jego reakcje, by zorientować się, czy zmierza w dobrym kierunku.
- Owszem, takie rady też dużo znaczą - oznajmił, nastawiając ucho w stronę pewnego kocura, będącego przybyszem w ich legowisku.
Rudy lider przeleciał wzrokiem po wnętrzu, z nieprzyjaźnie nastawionym wyrazem pyska.
- Witaj, Miętowa Gwiazdo - wysilił się Bluszczowe Pnącze, unikając spojrzeń tego, który naprawdę budził w nim wiele obaw. - Co cię tutaj sprowadza?
- Ty mi powiedz - odparł natychmiastowo, wyjaśniając po chwili swe problemy, mówiąc od niechcenia, jakby bardzo gdzieś miał swoje zdrowie.
Van starał się zachowywać jak najbardziej naturalnie, ale łapa mu drżała, gdy zbliżył się do zbioru ziół po odpowiedni lek. Następnie szybko wrócił z nim do kocura, pomagając mu niechętnie zaradzić na jego niestrawności.
- Teraz radziłbym chwi...
- Nie mam czasu - przerwał rudy medykowi, wychodząc bez jakiegokolwiek podziękowania.
Cicha Łapa patrzyła z niepewnością w ślad za miętowookim, nim odetchnęła z ulgą i zabrała się dalej za ćwiczenia nazw różnych medykamentów i ich zapachów.
Liliowy natomiast nie wiedział, co robić. Powinien działać, ale nie było to tak proste, jak sobie wyobrażał.
***
Pora Opadających Liści była wbrew pozorom obfita w chorych. Zaczęło się niewinnie, od wizyty Rozżarzonego Serca, skarżącą się na ból gardła. Swą paplaniną o cierpieniu niemalże zniechęciła Cichą Łapę do pomocy, ale w końcu młodsza spięła się i zajęła problemem wojowniczki.
Potem pojawiła się Złota Pręga ze zwichniętym ogonem, którym szybko się zajęli, a następnie kazali jej zostać u nich przez co najmniej dzień, by mogli skontrolować, czy wszystko jest w porządku.
Po pracy Bluszczowe Pnącze zostawił na moment Cichą i udał się do żłobka, by jak zwykle odwiedzić swoją matkę i upewnić się, że wszystkie maluchy są zdrowe, bowiem te najczęściej ukrywały urazy, w obawie przed zmuszeniem do spożycia niesmacznych roślinek.
O ile z kociętami nie było problemu, tak u wciąż zapłakanej po stracie partnera Zgubionej Duszy, zauważył zwichnięcie łapy, a Firletkowy Płatek miała wybity bark. Z trudem zaciągnął obie do legowiska medyków, by na spokojnie pomóc im doprowadzić się do odpowiedniego stanu.
Bliżej wieczoru zaszła do nich jeszcze Olchowe Serce, ze wbitym kawałkiem szkła w poduszkę. Wyjęcie go i zabezpieczenie rany nie było trudne, więc pozwolił swojej uczennicy zająć się tym. Przez cały czas stał blisko, jakby coś poszło nie tak i trzeba byłoby ratować sytuację. Na szczęście nie zawiódł się na burej, która po zakończonej sukcesem misji, chodziła rozradowana dookoła mentora.
***
Następnego dnia zostali z rana zaszczyceni wizytą Piegowatej Mordki ze zwichniętym ogonem oraz Kalinowej Łodygi z kolcem w łapie, której leczeniem ponownie pozwolił zająć się Cichej Łapie. On w międzyczasie zajmował się pierwszą z chorych, zadowolony z obecności uczennicy. Ułatwiała mu znacznie sprawę i czuł, że w przyszłości klan będzie miał zapewnioną dobrą opiekę medyczną.
W wolnym czasie zaszedł jeszcze do starszyzny, bo i tam mógł znajdować się ktoś, komu potrzebna była jego pomoc. Nie mylił się, zastając Barwinkowego Podmucha ze szkłem w kończynie. Bluszcz był z lekka zdziwiony, że u kocura, który raczej nie wybierał się na dalekie spacery, można znaleźć takie rzeczy w łapie. Nie skomentował tego jednak głośno, tylko zajął się swoją pracą.
Na wszelki wypadek obszedł całe obozowisko i wypytał każdego o jego samopoczucie. Kiedy był pewien, że nikt już raczej nie kryje nic przed nim, zawrócił do legowiska, by dalej szkolić Cichą na przyszłego medyka.
Wyleczeni: Miętowa Gwiazda, Bluszczowe Pnącze, Rozżarzone Serce, Złota Pręga, Zgubiona Dusza, Firletkowy Płatek, Olchowe Serce, Piegowata Mordka, Kalinowa Łodyga, Barwinkowy Podmuch
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz