To wcale nie tak, że chciało mu się rzygać za każdym razem, gdy spojrzał w stronę żłobka. To wcale nie tak, że na każde wspomnienie tamtego wydarzenia miał wrażenie, że zaraz popadnie w histerię. To nie tak, że co chwilę jego głowę dręczyła myśl kurwa, Wieczornik, ty masz d z i e c i.
Teraz tak tylko przypadkiem dreptał w tę i w tamtą, raz po raz zerkając na wejście do kociarni. Dziś miał gorszy dzień. Zatrząsł się, kiedy poczuł, że zaraz do jego oczu napłyną łzy frustracji.
– Dzień doberek!
Głos jednego z małych kulfonów tuż pod jego nogami sprawił, że jego serce omal nie wyskoczyło z jego piersi. Ledwie powstrzymał się od wrzasku, starając się, żeby z wierzchu choć w połowie wyglądał, jakby wszystko było w porządku.
Jakoś tak nieumyślnie cofnął się o krok, dalej słysząc, jak głos malca próbuje przedrzeć się przez jego uszy.
— Zrobiłem coś nie tak? Pan nie szedł jednak do nas? – dopiero te słowa swoim smutnym głosikiem przekłuły się przez jego bańkę z narastającego strachu.
Opanuj się, zobacz, co zrobiłeś. Teraz jest mu przykro.
– OoOh! Nie, nie! To znaczy tak!
Co on bredził? Spojrzał w oczy kociaka, które zdecydowanie nie wyglądały na szczęśliwe. Wziął głęboki wdech i przełknął ślinę.
– Nie, nie zrobiłeś niczego nie tak – uśmiechnął się – i śliczna… Gałązka?
Na wszystkich Gwiezdnych, jak się rozmawia z dziećmi? Nie, inaczej, jak się rozmawia z własnymi dziećmi? Przecież wiele razy bawił się z innymi kociakami i nigdy nie sprawiało mu to problemu. Ale się z niego ciota zrobiła. A może po prostu zapyta, czego sam Złoty by chciał? Tak będzie chyba najłatwiej. Może jak się czymś zajmą, to zapomni o nieprzyjemnych uczuciach.
– Co… Robimy?
Chciało mu się śmiać. Histerycznie.
<Złoty?>
piękne opko i zdezorientowany-zestresowany Wieczornik <3
OdpowiedzUsuń