Czarnej wydawało się, że mimo wszystko utrzymuje dobre kontakty z pobratymcami. Owszem, narzekała często na dane zachowanie, które według niej nie przystępowały prawdziwemu wojownikowi, ale jej optymizm na ogół potrafił zarażać, więc wbrew pozorom jej miła strona była widoczna. Do tego Skalny Szczyt w obecnym czasie było odrobinę rozsądniejsza, ale to tylko przez to, że nie bardzo wiedziała, co ma myśleć o tych wszystkich wydarzeniach. Zgromadzenia nie wyglądały normalnie, a martwa zwierzyna na ich terenach również nie należała do znaków, które zwiastowałyby coś dobrego.
- Nie wiem, czy w ogóle chciałabym nazywać ją matką. Ona nie nadaje się do tej roli, a nazywanie jej liderką brzmi równie absurdalnie, bo nic dla klanu nie robi. Mój brat pracuje zdecydowanie za dużo i choć go również nie lubię, to… to zdecydowanie bardziej zasługuje na przywództwo – przyznała niechętnie, jednocześnie rozglądając się po otoczeniu, jakby bure futro kocura miało zaraz wychylić się zza drzewa i rzucić jej to standardowego spojrzenia, w którym krył swą całą pogardą, choć na zewnątrz wydawał się egzystować bez jakichkolwiek emocji. – Wracając do sprawy z życiami od przodków, możesz mieć rację. Rzadko kiedy ją w ogóle widzę, a jak już, to wygląda, jakby ledwo co trzymała się na nogach. Mając dodatkowe życia, raczej posiadałaby jakąś energię i chociaż wynosiła swoje dupsko poza legowisko w innych celach, niż po żarcie. Zresztą, co się dziwić, Klan Gwiazd mógłby nam w końcu dać jasny znak, że to nie jest dobry czas na jej liderowanie – wypaplała. Jak zwykle nie bardzo myślała nad sensem swojej wypowiedzi, choć wydawało jej się, że gdzieś tam może mieć rację, tylko nie potrafi jej porządnie ująć w słowa i przedstawić.
W krótkiej chwili oczekiwania na odpowiedź zwalczyła chęć ziewnięcia. Trochę nie wyspała się tej nocy, śniąc cały czas o jednym. O tym, jak pewna kotka znika ran na zawsze z pola jej widzenia. Czarno-rude i kręcone futerko, przepada niczym kamień w wodzie. Niby zdawała sobie sprawę, że jej relację z Płonącą Waśnią nie były zdrowe, ale kto mógł zabronić sercu się zauroczyć?
Od razu zatęskniła też za wujkiem. Wróblowa Gwiazda może i nie był w jej mniemaniu najsilniejszy, ale o wiele bardziej wolała go na czele klanu, aniżeli tę wielką kupę futra, nieszczęśliwe zwaną jej rodzicielką. Dlaczego los musiał tak bardzo ich karać i zabierać tych, którzy mieli dla niej szczególne miejsce w życiu?
Wciąż oczywiście byli tu inni, na których jej zależało. Brat, Mleczowy Pył, czy też Świetlista Dusza, która była jej pierwszą uczennicą i z której cały czas była dumna. W dodatku w tym momencie odkrywała lepszą stronę Jastrzębiego Podmuchu, więc jak widać, w klanie wciąż były koty, dla których warto się starać. Choć w głównej mierze Skalny Szczyt dbała o to, by osobiście mogła się cieszyć własnym sukcesem. Większość rzeczy robiła dla samej siebie, choć pochwały z pysków innych były czymś miłym.
- I tak za mało kto zwraca uwagę na te wszystkie znaki, a przecież widać, że Klan Gwiazd jest niezadowolony – mruknęła niebieska. – Epidemia wystarczająco nas dobiła…
Skała skrzywiła się na te słowa, wiedząc, co też przeżyła starsza wojowniczka. Śmierć córki raczej nie była niczym przyjemnym i choć czarna osobiście nie przepadała za Lodowatą Łapą, tak gdzieś tam w głębi mogła jedynie współczuć Jastrzębiemu Podmuchu straty dziecka.
- Dlatego ten, kto nie jest ślepy, może się chociaż pilnować. Słuchaj, nie jesteś wariatką, po prostu widzisz więcej, niż inni, więc… uznajmy, że to czyni cię wyjątkową. Nie wiem, może po prostu Klan Gwiazd ma cię za nadzieję dla naszego ratunku? – mruknęła niepewnie. – Nie bardzo wiem, co o tym myśleć. Za dużo się dzieje, odchodzą ci, co nie powinni, a potem znajdujemy stosy zwłok w lesie, tu nic nie ma sensu – dodała, krzywiąc się. – Cóż… Mroczna Puszcza wydawała mi się kiedyś wymysłem do postrachu kociąt, ale teraz… Teraz może być to większym zagrożeniem, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Jednak, co zamierzasz z tym zrobić? – podniosła na nią zaciekawione spojrzenie. – Masz ty w ogóle jakichkolwiek sprzymierzeńców?
Czarna dzięki rozmowie z kotką mogła sobie na spokojnie przemyśleć parę spraw, a do tego czuła, że ktoś w końcu po raz pierwszy nie bierze jej za idiotkę i w jakiś sposób liczy się z jej zdaniem.
<Jastrzębi Podmuchu?>
O kurde, Jastrząb zbiera drużynę :hehe_cma:
OdpowiedzUsuń