Wszystko zapewne by się udało, gdyby nie rozpraszający z lewej strony okrzyk. Ofiara spostrzegła drapieżnika i uciekła na najbliższe drzewo, a kotka zaryła mordką o ziemię. Czuła smak błota w pysku i z niesmakiem spojrzała na zbliżający się w jej stronę kształt.
- O, polowałaś? – zdziwił się jej były mentor, Miodowa Chmura – Chyba ci nie przeszkodziłem, co nie? Coś kiepsko ci idzie, skoro ta wiewiórka zdążyła ci uciec. Ech, nie tak cię uczyłem… – stwierdził z lekką pogardą w głosie – Mi by nie uciekła! Mam zawsze oczy dookoła głowy, a takie polowania to dla mnie nic trudnego! – dodał, prężąc się dumnie. Zguba wciąż pamiętała go zza czasów, jak ją trenował. Nie zmienił się od tamtego okresu, wciąż było widać jego wysoką samoocenę i chęci do bycia w centrum uwagi. Mimo to szanowała starszego już kocura, bo przynajmniej czegoś się od niego nauczyła nauczyła. Jej pierwszy mentor bywał wredny i oschły, a po tym jak umarł, to kremowy zajął się jej nauką. Zdecydowanie lepiej wspomniała treningi ze stojącym obok niej osobnikiem, aniżeli pewnym wrednym ponurakiem.
- Trudno, złapałam już wcześniej ze dwie sikorki, chyba wystarczy – odparła z westchnięciem szylkretka, otrzepując się z brudu i wstając. Miodowa Chmura zmarszczył brwi.
- Ja złapałem trzy piszczki! – oznajmił dumnie, a kotka tylko lekko się uśmiechnęła. Naprawdę się nie zmienił, wciąż chciał być tym lepszym.
Zguba zdziwiła się, kiedy rankiem kocur chciał iść na polowanie, ale potrzebowała towarzystwa, więc się zgodziła. Teraz dopiero doszła do wniosku, że głównym celem ich podróży było udowodnienie jej, iż kremowy lepiej poluje.
- No cóż, jesteś lepszy, gratulację – uśmiechnęła się szczerze, na co starszy miauknął z zadowoleniem.
- Jakbym chciał, to złapałbym jeszcze więcej, ale postanowiłem dać ci choć trochę szansy – odparł, kierując się do swych zdobyczy. Niebieska rzuciła przelotne spojrzenie na dwie wiewiórki i wróbla, po czym pokiwała z uznaniem głową.
Wrócili do obozu, rozmawiając o zaletach nowego położenia ich domu. Miodowy opowiadał o jego dzieciństwie i choć Zgubiona słyszała te historię zza młodu, ucząc się u niego, to z zainteresowaniem chłonęła każde słowo, padające z pyska kocura. Podzielił się też żalem związanym ze stratą swojej ostatniej partnerki.
Dorzucili zdobycze do stosu, po czym skinęli sobie głowami na pożegnanie. Szylkretka ledwo się obróciła, a omal nie wpadła na lidera.
- Przepraszam – rzuciła od razu w stronę Lwiej Gwiazdy, który tylko odsunął się na krok.
- Nic się nie stało – zaczął – Szukałem cię tak poza tym. Mam do ciebie sprawę – mruknął przyjaźnie – Możemy podejść tam? Rozmawianie przy woni martwych piszczek nie jest przyjemne – zaśmiał się krótko.
Zguba niepewnie podreptała za nim, zastanawiając się, co też złego uczyniła w ostatnim czasie. Wydawało się, że van chce ją za coś opierniczyć, więc spięta podążała za nim. Przystanęła na uboczu, posyłając mu zmartwione spojrzenie.
- Coś zrobiłam nie tak? – spytała cicho, wzdychając – Z góry mówię, że naprawdę nie chciałam zrobić czegoś złego..
- Co? – zdziwił się – Nic nie zrobiłaś! Nie o to chodzi, chciałem cię tylko o coś zapytać – oznajmił łagodnie.
Szylkretka spojrzała na niego z zaciekawieniem i ulgą.
- Jesteś już dorosłą wojowniczką i wiem, że dobrze sobie radziłaś na wojnie, a także sumiennie chodzisz na polowania i codziennie dokładasz coś do stosika. Kocięta Zajęczego Omyka są gotowe na bycie uczniami, a według mnie nadajesz się na mentorkę Prędkiego.
Zgubiona otworzyła pysk ze zdumienia i wbiła spojrzenie we własne łapy. Ona miała dostać swojego pierwszego ucznia? Naprawdę mogła już szkolić kogoś na wojownika? Ale czy poradzi sobie? Miała co do tego obawy, w końcu ciężko było jej się na czymkolwiek skupić, a co dopiero dzielić swoją uwagę wobec jakiegoś uczniaka.
- Coś nie tak? – odezwał się zmartwiony lider – Jeśli nie czujesz się na siłach, to nie wymagam tego od ciebie, to tylko propozycja…
- Nie, nie – przerwała mu, kręcąc przecząco głową – Jestem po prostu zszokowana, że dostałam taką możliwość. To naprawdę wiele dla mnie znaczy i bardzo ci dziękuję za wiarę w moje umiejętności – wyjaśniła, oddychając spokojnie.
Lwia Gwiazda uśmiechnął się, spoglądając na jakieś zamieszanie w drugim kącie obozu. Przeprosił ją i pożegnał się, a Zguba wciąż niedowierzająca, przysiadła w miejscu, dalej gapiąc się w ziemię.
Zmrużyła oczy. Naprawdę będzie miała ucznia.
8 pkt
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz