Obudził się, panicznie biorąc wdech.
Jego łapy instynktownie obrały jeden kierunek- ruszył w stronę żłobka. Od razu, gdy znalazł się za progiem, poczuł, że zrobił coś niezwykle głupiego; kocięta spokojnie spały, wtulone w matki. Czego on właściwie tu poszukiwał? Powinien od razu iść nad wodę i nie rozmyślając dłużej, wskoczyć w jej odmęty. Zawrócił, rzucając ostatnie spojrzenie na Żabkę.
Przez ostatnie miesiące tylko ona podtrzymywała go przy życiu, w walce z ogarniającym go poczuciem pustki i beznadziei. Wystarczało, że była przy nim, siedziała i słuchała jego bezsensownych opowiastek. Zawsze w chwili, gdy chaos pojawiał się w jego głowie, gdy nie wiedział, co ma dalej zrobić, jak postąpić, by kolejny raz nie okaleczyć sobie kolejnej części ciała albo nie zrobić czegoś o wiele gorszego, powtarzał ''Musisz być silny. Dla Żabki''.
Teraz jednak nie miał w sobie choćby tej resztki sił, które dawała mu ta malutka istota. Czuł, że nie wytrzymuje, nie daje rady dalej z tym walczyć, z tym, co popychało go w stronę okaleczania lub czegoś o wiele gorszego. Chciał tego. Pragnął poczuć, jak dławi się, panicznie przebiera łapami, woda wlewa mu się do płuc. Nawet taka kara wydawała mu się za mało bolesna dla takiego gówna, jakim był. Przed śmiercią chciał cierpieć, poczuć to, co czuli jego bliscy, gdy odchodzili. - Kurko, co Ty tu robisz? - usłyszał zaspany głos Węgorzego Wąsa i gwałtownie obrócił się, ocierając załzawione oczy łapą. - Chodź, porozmawiamy na zewnątrz.
- Przepraszam- wymamrotał uczeń, gdy tylko przekroczyli znaleźli się poza żłobkiem. - Nie chciałem Cię obudzić.
- Nie spałam - przyznała się kotka, podchodząc bliżej kocura.
Wszystko kazało mu uciekać przed pełnym troski spojrzeniem karmicielki. Spodziewał się po niej tego samego, co po reszcie. Jabłkowa Bryza zawsze oferował mu słowa, jednak nic po za tym. To były tylko nic nie znaczące wyrazy. ''Będzie dobrze'', ''wszystko się ułoży'' - chciało mu się wręcz wymiotować, kiedy słyszał te powtarzane zdania. Może sprawiały, że rudy przez dwa uderzenia serca czuł. że rzeczy powrócą do dawnego stanu, lecz na dłuższą metę nie dawały nic. Mogła też zaproponować mu pomoc, zapytać, czego potrzebuje. Sam tego nie wiedział. Jedyną rzeczą, która cisnęła mu się wtedy a usta było ''wskrześ moją matkę i Sarni Sus'', ale tego mógł oczekiwać jedynie po Klanie Gwiazd, jeśli nawet on był w stanie to zrobić.
- Co się stało? - dopytywała bura, a pręgowany jeszcze bardziej przygarbił się i spiął mięśnie.
- J-już tego wszystkiego nie wytrzymuję - wymamrotał, po czym przerwał. Co on wygadywał? Z każdym jego słowem będzie tylko gorzej. Zrobi z siebie idiotę, debila, głupka. Wiedział, że Węgorzy Wąs z pewnością już i tak określała go w taki sposób, ale nie chciał pogrążać się jeszcze bardziej - Nie mam siły dłużej się nie okaleczać, funkcjonować, po prostu... - po tych słowach z jego gardła wydobył się okrzyk, a z jego oczu zaczęły lecieć łzy. Wraz z przerywanym, nieregularnym oddechem do jego głowy powróciły obrazy z bitwy; leżące w krzakach, poszarpane ciało jego matki. Szept medyczki o śmierci Sarenki. Ból jego porytego pazurami policzka i łapy.
- Kurko, o czym ty mówisz? - zapytała kotka, chwytając podbródek kocura i zmuszając go do spojrzenia w jej oczy.
- Zabiję się. - Na pyszczku rudego pojawił się ogromny uśmiech i zaczął chichotać, kiwając się w przód i tył- Skoczę do rzeki albo wejdę na najwyższe drzewo, jakie tylko znajdę w okolicy. Może znajdę te cholerne ziółka, jakie chowają przed nami medycy. Wiem, że zapewne tak jak Jabłkowa Bryza nie wierzysz mi, że nie mam na tyle odwagi, ale...
- Wiem, że jesteś w stanie to robić - powiedziała spokojnie karmicielka, cały czas utrzymując kontakt wzrokowy z synem Wrzosowej Polany.
- C-co? - zapytał rudy, gwałtownie unosząc głowę.
- Znam Cię już jakiś czas - stwierdziła Węgorzy Wąs. - Wiem, że jeśli chcesz, to zrobisz wszystko, co tylko Ci się wymarzy. Kasztanowy Dół opowiadał mi, jak rzuciłeś się na lisa, żeby ratować moją jedyną córeczkę. Pozostaje jedno pytanie: czy tą wolę warto wykorzystać do zabicia się, czy może robić takie rzeczy, jak z twoich opowieści? - Po tych słowach bura odwróciła się i ruszyła z powrotem do żłobka.
-T-te opowieści były zmyślone - wyszeptał jeszcze Kurkowa Łapa.
4 pkt
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz