Jak dla niego pojedynek z tym chwastem był głupotą. Aroniowa Gwiazda nie był już taki młody. Oczywiście z chęcią skopałby mu tyłek sam, ale nie miał zamiaru zniżać się do jego poziomu. Jego problem można było rozwiązać całkiem inaczej. Kiedy lider padł martwy, jego sierść zjeżyła się, przez co od razu naskoczył na dzieciaka. Kipiał w nim gniew tak wielki, że napięcie było czuć w powietrzu. Od razu dopadł do Ognistej Łapy chcąc po prostu ukarać go za to co uczynił, kiedy to wtrynił mu się Borsuczy Warkot. Nastąpiła między nimi szamotanina, a lidera zaprowadzono do legowiska medyka. Teraz ci dwaj stali nad jego nieruchomym ciałem, komentując to co zaszło.
— Wygrał pojedynek uczciwie! Nie masz prawa!
— Pojedynki nie kończą się śmiercią. - warknął w jego stronę.
— Na pewno...? Chyba dobrze pamiętamy jeden...
Niezadowolony machnął ogonem. Nie będzie go tu prowokował. Nie dość, że kocur znęcał się nad jego synem, to jeszcze postanowił się zemścić za pewien incydent, który wcale się śmiercią nie skończył. Dlaczego? Ponieważ pokonany stał przed nim i bronił tego uczniaka!
Aroniowa Gwiazda otworzył ślipia. Podniósł się niepewnie na łapach. Poranna Zorza nie był zachwycony z tego, że ktoś przerywa jego pracę. Medyk pojawił się od razu, kiedy usłyszał podniesione krzyki. Aronia położył uszy, zdejmując pajęczynę z łba.
— Co tu się dzieje? — prychnął na mierzącą się wzrokiem dwójkę.
- On uważa, że miał prawo cię zabić! - powiedział Jesionowy Wicher, nie spuszczając wzroku z Borsuczego Warkotu. - Chcę go wygnać Aroniowa Gwiazdo. Jest zagrożeniem dla klanu!
- Wcale nie! To tylko uczeń! Na dodatek pokonał go uczciwie! - mówił swoje wojownik.
- To żadna uczciwość zabić przez ambicję! To sprawi, że stanie się jak drugi Lisia Gwiazda! Nie zamierzam dopuścić do tego! - syknął.
- Majaczysz! I ty masz być w przyszłości naszym liderem? - odgryzł się kocur.
Zjeżył sierść. Prawie doszłoby dzisiaj do kolejnej bitwy, kiedy głos Aroniowej Gwiazdy nie przywrócił ich do porządku.
- Spokój wy dwaj. Borsuczy Warkocie zostaw nas samych - zwrócił się do czarno-białego.
Ten fuknął coś pod nosem i odszedł. Jesionowy Wicher uderzał niezadowolony ogonem na boki. W tle wyjścia widział jak Brzoskwiniowa Bryza starała się odgonić gapiów od tej nieprzyjemnej sceny, która miała przed chwilą miejsce.
- Co chcesz z tym zrobić? - zapytał kocura, widząc jak ten już doszedł do siebie. - Chcesz nadal go tu trzymać?
<Aroniowa Gwiazdo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz