Coś zahamował gwałtownie przed kocurem. Od razu rzucił niechętne, a wręcz obrzydzające spojrzenie na kociaka. Na dodatek Fasola wyjrzała, a na nią tym bardziej nie chciał patrzeć. Puściła się niczym szmata, a teraz musiał rozmawiać z jej bachorami. O nie! Nie miał zamiaru mieć z tym obrzydlistwem nic wspólnego. Co z tego, że byli rodziną? Dla niego ta gałąź już nie istniała.
Srebrny uśmiechnął się szeroko.
- Dsien dobly! Cemu nie mas lapy? - spytał zaciekawiony.
Minął go, nawet nie zaszczycając go rozmową. Nie będzie nic tłumaczył temu glutowi, kiedy widział w kącie oka jego matkę. Młody zdziwił się takim olaniem jego istnienia i zaczął deptać mu po piętach.
- Potrójny Kroku... Proszę - Fasolowa Łodyga zaczęła iść do syna, aby pewnie go ocalić przed gniewem medyka.
- Zamilcz! - syknął w jej stronę. - Dobrze wiedziałaś jak się skończy twa zdrada. Widziałaś co spotkało Strzyżyk. Nie jesteś już moją rodziną, a tym bardziej medyczką - warknął, szybko znikając w swojej jaskini.
Nie interesowało go to, co kotka opowiedziała później swojemu dziecku. Miał ich wszystkich pod ogonem. Opadł na mech, czując się wyssany z sił.
***
Kolejne spotkanie z tym fasolowatym tworem, pojawiło się szybciej niż przypuszczał. Deszczyk sprowadził to małe coś do jego legowiska. Czy naprawdę trudno było tym karmicielką upilnować dwa kociaki? Złapał najpierw jednego, a potem drugiego za kark i wyniósł na zewnątrz, zakrywając wejście mchem. Niestety młode znalazły małą lukę i przecisnęły się do jego ciemnicy.
- To nie miejsce dla kociąt. Wynocha - prychnął, siedząc na swoim posłaniu.
Nie miał jednak sił na kolejną próbę wyrzucenia dzieciarni. Może tak szybciej umrze? Położył się na ziemi i westchnął.
- Pan się źle cuje? - miauknął Deszczyk, lawirując wśród mroku.
- Tak. Zostawcie mnie.
- Cemu pan nie lubi mamy? - głos Pokrzywka dotarł do niego gdzieś z tyłu.
Normalnie jakby ci dwaj krążyły wokół jego ciała niczym sępy.
- Zdradziła klan, kodeks, Klan Gwiazdy. Ty i twa siostra nie powinniście się urodzić. Teraz czeka ją mrok i cierpienie. Nie spotka się ze swoją rodziną już w Klanie Gwiazdy, bo głupia chciała być i medyczką i matką. - westchnął.
- A to śle?
- Tak. Źle. Zasad od przodków się nie łamie, bo kończy się martwym. - wystękał zamykając oczy. - Jak się otrujecie to nie pomogę wam, więc nawet nie jedzcie tych ziół. - miauknął widząc jak ta dzieciarnia kręci się po jego zapasach. Miał ochotę tylko zasnąć i zobaczyć we śnie obraz matki, który mówił mu, że wszystko będzie dobrze zapewniając, że Klan Gwiazdy nadal przy nim był.
<Pokrzywku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz