- Wróbelek!
Naprawdę najchętniej przyspieszyłby kroku i nie oglądając się za siebie, zniknął w lesie. Nie miał ochoty na rozmowy. Z nikim. Nawet Górskim Szczytem.
Wbrew sobie zatrzymał się i uśmiechnął do przyjaciela.
- Cześć!
- Dobrze cię widzieć - miauknął czekoladowy, przytulając go na powitanie. Wróbelek pewnie by się zaśmiał, uznając widok przytulającego go kolosa za zabawny, ale jakoś nie miał nastroju. Jak zwykle ostatnio. Poklepał czekoladowego ogonem po grzbiecie mając nadzieję, że ten szybko się od niego odsunie. Wojownik owszem, zrobił to, ale ani myślał dać mu spokoju.
- Naprawdę dobrze cię widzieć. - Szeroki uśmiech na jego pysku potwierdzał jego słowa. - Akurat szedłem odwiedzić Wrzask i dzieci, wejdziesz?
Właśnie tego bury się obawiał. I coś mu mówiło, że tym razem się nie wyłga, jak poprzednim.
- No chodź! - Kocur popchnął go lekko ogonem w stronę wejścia do kociarni. - Nawet nie miałeś okazji ich poznać.
- J-jasne, chętnie - skłamał bury. Pomarańczowe ślepia zalśniły radością.
Wróbelek naprawdę nie wiedział, skąd srebrny brał tyle siły. Wyglądał, jakby to, co się stało, zupełnie go nie dotyczyło. Jakby nie miało miejsca.
Przypomniał sobie, jak kocur przyszedł do niego którejś nocy. Był poważny, ale w jego ślepiach błyszczała radość, zjawisko, którego bury nie widział od tak dawna.
- Wróbelku - szepnął, patrząc mu w oczy. - Zostanę ojcem.
Pamiętał swoje zaskoczenie. Miauknął coś w rodzaju:
- Teraz? Ale przecież… Nie wiem, czy to rozsądne.
Wzrok Góry stwardniał, jakby reakcja przyjaciela nie była taka, jakiej oczekiwał.
- Tak, teraz. Zrobię wszystko, żeby były bezpieczne.
Dopiero teraz do Wróbelka dotarło, jak głupio się zachował.
- Gratulacje - miauknął zmieszany. - Na pewno będziesz dobrym ojcem.
- Tak sądzisz? - Na pysk czekoladowego wrócił uśmiech.
I faktycznie. Zrobił wszystko. I jego partnerka i dzieci przeżyły masakrę. A może urodziły się już po?
Kocurowi zrobiło się nagle bardzo, bardzo głupio.
Nawet nie pamiętał, kiedy się urodziły. Zupełnie zapomniał o ciąży Wężowego Wrzasku, zajęty swoimi problemami.
Nie był przy swoim przyjacielu, gdy ten najbardziej go potrzebował.
Przyjaciele. Tracił ich. Jednego po drugim.
Nie był.
Z zamyślenia wyrwał go głos Góry.
- Wrzasku, Wróbelek przyszedł nas odwiedzić.
- Mówiłam, żebyś mnie tak nie nazywał - miauknęła wściekła królowa. Zmierzyła burego podejrzliwym spojrzeniem. W końcu uśmiechnęła się złowieszczo. - Świetnie, pomoże mi umyć Północ. Zrobiła się ostatnio strasznie dzika.
- Nie przejmuj się nią, może sobie zapomni - szepnął do niego przyjaciel, upewniając się najpierw, czy jego partnerka nie usłyszy.
- A jak nie? - jęknął Wróbelek.
Czekoladowy posłał mu tylko nieokreślone spojrzenie. Trochę za szybko miauknął:
- To Płomień i Dym, moje szkraby.
- Twoje?! Sam je sobie karm w takim razie!
Kocur uśmiechnął się szeroko.
- Świetnie sobie radzisz, kochanie.
Bury przezornie odsunął się od dyskutującej parki i rozejrzał po żłobku. Najstarsza kotka, ta, którą znalazł Świtająca Maska, siedziała spokojnie w kącie. "Przeklęte" dzieci Strzyżykowej Pręgi biły się ze sobą, obserwowane przez czujne ślepia koteczki, której nie kojarzył. Ich spojrzenia na moment się skrzyżowały i burego przeszedł dreszcz. Odwrócił wzrok, natrafiając na śpiące, przytulone do siebie rodzeństwo. Skra i Cierń.
Stracili oboje rodziców.
Poczuł, że coś ściska go za gardło.
- Kto to? - zagadnął Górę, na moment odrywając go od kłótni. Dyskretnie wskazał wciąż przyglądająca się bójce koteczkę.
- To? Północ - odparł trochę zaskoczony czekoladowy. - Córka Sarniej Łapy.
Wróbelek momentalnie pożałował, że o to zapytał.
Nie znał własnej… kuzynki? Nawet nie wiedział, jak ją nazwać.
- Czyli te są twoje? - zmienił temat i wskazał na śpiącą przy boku szylkretowej parkę.
- Wszystkie są - zaśmiał się wojownik. - Ale tak, te są nasze.
Maleństwa, jakby wyczuwając, że o nich mówią, ziewnęły i otworzyły oczka.
<Płomień? Chętna na sesję? ;)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz