Kasztanowa Łapa dotrzymywał mu kroku, chociaż musiał wyciągać przed siebie łapki, by doganiać długołapego wojownika. Kocurek zmrużył oczka w zamyśleniu. Ćwiczyli właśnie zasady kodeksu. Szczawiowy Liść dawno mu je przedstawił, chciał jednak zrobić krótkie przypomnienie, żeby mieć pewność, że uczeń nie zapomni przekazanych nauk.
- Zaniosę go do klanu. - odpowiedział kocurek. - Wtedy Lisia Gwiazda zdecyduje, co z takim zrobić.
- Dokładnie, a powiedz mi dlaczego? - znowu zadał kolejne pytanie, zwalniając nieco tempo. Znaleźli się już prawie w obozowisku, do tego o odpowiedniej porze wracając z treningu, nie było więc powodu dla którego musieli się spieszyć.
- Ponieważ nie można zostawić kocięcia w bólu i samotności. Może mu się coś stać i będzie się miało życie na sumieniu. - miauknął Kasztanowa Łapa.
Liliowy kocur skinął głową, zgadzając się z nim. Zostawił ten temat, nie dodając już nic więcej, gdyż przekroczyli próg ich znajomego obozu. Odesłał więc Kasztanka. Potem zgarnie go na nocny patrol. Kocurek musiał pokazał, że nadaje się na wojownika.
Szczawiowy Liść ruszył przez obóz, nie spodziewając się niczego specjalnego. Wiatr łagodnie ocierał się o jego pysk, natomiast odgłosy pobratymców zapewniały mu spokój i poczucie, że znowu jest wśród swoich. Nieoczekiwanie dotarł do niego cichy szloch. Szczawik zdębiał, rozglądając się za źródłem dźwięku. Płacz na pewno nie należał do żadnego z kociąt, zdawał się bardziej... kobiecy?
Dojrzenie Cyprysowej Szyszki w cieniu, nie było dla niego problemem. Wkrótce dało się usłyszeć jego kroki, gdy podszedł bliżej wojowniczki i usiadł obok niej. Córka Lisiej Gwiazdy z początku go nie zobaczyła, jednak gdy wyczuła charakterystyczny klifiakowy zapach, zerknęła na niego kontem zapłakanego oka.
- Zostaw mnie.
- Wszystko okej, Cyprysowa Szyszko? - spytał liliowy. Wolał się upewnić, czy z wojowniczką wszystko w porządku. Nie mógł tak po prostu zostawić pobratymki, która mogła potrzebować pomocy.
<Cyprysowa Szyszko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz