Kaczorek posłał psotne spojrzenie siostrzyczce. Tak! To był super plan! Rzucą w Pana Kła ośćmi i wtedy nie będzie seplenił! Może nawet podziękuje duetowi chaosu za pomoc? Rudzielec z entuzjazmem pokiwał łebkiem. Mama, wojownik i brat, byli zajęci, więc nie powinni zauważyć ich zniknięcia, o ile szybko wrócą. Kaczorek przypadł do pozycji łowieckiej. Tak jak uczył tatuś, musiał być cicho. Skradał się powoli w stronę wyjścia, u boku siostrzyczki. Oboje wybiegli z kociarni, gdy tylko znaleźli dogodny moment.
- To gdzie te ości? - spytał kocurek.
- Z boku obozu, mówiłam. - miauknęła do niego siostrzyczka. Ogonkiem dała rudzielcowi znak. Karzełki ruszyły przez obóz, cały czas obok siebie i kryjąc się w cieniu, żeby pozostać niezauważonymi.
Malinka miała rację. Z boku obozu faktycznie leżały jakieś pozostałości po rybach. Ich woń dotarła do niego już z daleka. Klan Nocy charakteryzował się w jedzeniu akurat tej zwierzyny, jednak Brzoskwiniowa Bryza jeszcze nie pozwalała dzieciom na stały pokarm mówiąc, że są zbyt mali na pierwszą rybkę. Malinka pierwsza znalazła się przy ościach. Wykopała głowę martwej ryby, uśmiechając się niczym prawdziwa bandytka. Kaczorek prędko znalazł się przy siostrze, chcąc jej pomóc w odkopaniu leczniczych pozostałości.
Obładowani na tyle, na ile mogli sobie pozwolić, karzełki wróciły do kociarni. Kaczorek odłożył swoją część, rozglądając się w poszukiwaniu mentora jego taty. Malinka zrobiła to samo. Na szczęście Biały Kieł dalej rozmawiał w żłobku z Brzoskwinią. Nie spodziewał się ataku, który miał nastąpić za jedno uderzenie serca. Z bojowymi wrzaskami, dwójka kociaków Klanu Nocy, rzuciła w jego stronę strzępkami po rybie. Płowy odwrócił się w momencie, gdy jedna z ości poleciała w jego stronę, przez co oberwał nią w nos, wydając z siebie zaskoczone miauknięcie.
- Dalej, Malinka, pokażemy mu! - miauknął Kaczorek, rzucając kolejną częścią.
- Malinko! Kaczorku! Natychmiast przestańcie! - zirytowana Brzoskwiniowa Bryza podniosła się z posłania, rzucając ostrzegawcze spojrzenie potomstwu. - Bo będzie kara!
Kaczorek zostawił ości. Biały Kieł i tak nieźle oberwał nimi. Malinka również zaprzestała, z hardym uśmieszkiem, nie opuszczającym jej pyszczka.
- Nic nie skodi. - Biały Kieł otrzepał się z pozostawionego brudu.
Kaczorek wydał z siebie niezadowolone miauknięcie.
- Nie udało się, Malinka! On dalej sepleni! - pisnął, tupiąc łapką.
- Trzeba podwoić środki! Wiejmy, Kaczorek! - ogłosiła szylkretka.
Brzoskwiniowa Bryza nie zdążyła dobiec do potomstwa i ich zatrzymać, gdyż karzełki już opuściły żłobek, w najlepsze gnając przed siebie.
- Masz kolejny pomysł? - zdyszany rudzielec zatrzymał się, gdy oboje wpadli w najbliższy krzak. Mama pewnie będzie ich szukać, zatem musieli działać szybko.
<Malinko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz