Po tylu księżycach nieprzerwanej katorgi wreszcie udało jej
się stąd wyrwać. Jej kocięta zostały mianowane uczniami, zaś sama Zachodzący
Promyk dostała Tańczącą Łapę. Stwierdzenie, że była z tego faktu zadowolona,
było tak dalekie od prawdy, że ojej. Po tak długim czasie spędzonym na truciu
tyłka Lisiej Gwiazdy i namawianiu kocura, by ten wreszcie dał jej ucznia,
rudzielec przydzielił jej kalekę. Była święcie przekonana, że ten zrobił to ze złośliwości.
Przez resztę dnia po mianowaniu chodziła tak wściekła, że wszystkie koty – nie wyłączając
z tego jej własnego brata – omijały ją szerokim łukiem. I tak zepsutego humoru
kocicy nie poprawił bynajmniej fakt, że jej córka dostała się Berberysowej
Bryzie. Czyżby Lisia Gwiazda zapomniał, że cudowna zastępczyni Berberysowa
Bryza dobiła jej matkę?
Gdy Klan Klifu w końcu dotarł na długo poszukiwane tereny, odłączyła się na moment i znalazła sobie ustronne miejsce, gdzie mogła wyładować swoją furię. Uderzyła w pobliski kamień raz, drugi i trzeci. Kończyny błagały o ulgę, jednak ona ich nie słuchała. Była zła, że kolejny raz coś jej się nie udało. Najpierw śmierć jej mamusi, teraz jeszcze to…
Przerwała w momencie, w którym zdała sobie sprawę, że złamała pazura. Pisnęła zaskoczona i odskoczyła, energicznie wylizując łapę.
Czy ona, Zachodzący Promyk, była wojowniczką niższej kategorii, skoro trafił jej się ślepy kot? Powędrowała spojrzeniem przed siebie, mając nadzieję, że dojrzy cokolwiek, co rozwieje jej wątpliwości. Gdy zamiast pożądanej odpowiedzi uzyskała tylko szum wiatru i szelest liści, zdecydowała się zawrócić. Z tym nurtującym pytaniem udała się w drogę powrotną do obozu. Promyki tańczyły wesoło na jej futrze, zaś sama wojowniczka – po tak długim czasie wreszcie mogła się już tak nazwać – starała się uspokoić oddech. Po dłuższej chwili w żyłach kotki przestała krążyć adrenalina. Pozostał jedynie ten piekący ból w przedniej łapie, który ponadto mocno utrudniał jej chodzenie. Cóż, może dzięki temu uda jej się wyciągnąć od Sokolego Skrzydła parę nasion maku? Gdy ta myśl przemknęła przez jej umysł, Zachodzący Promyk uniosła lekko kącik ust, tworząc coś na kształt uśmiechu.
Zamarła, gdy tuż za nią rozległ się dźwięk łamanej gałązki.
<Ktoś? Niekoniecznie z Klanu Klifu ^^>
Gdy Klan Klifu w końcu dotarł na długo poszukiwane tereny, odłączyła się na moment i znalazła sobie ustronne miejsce, gdzie mogła wyładować swoją furię. Uderzyła w pobliski kamień raz, drugi i trzeci. Kończyny błagały o ulgę, jednak ona ich nie słuchała. Była zła, że kolejny raz coś jej się nie udało. Najpierw śmierć jej mamusi, teraz jeszcze to…
Przerwała w momencie, w którym zdała sobie sprawę, że złamała pazura. Pisnęła zaskoczona i odskoczyła, energicznie wylizując łapę.
Czy ona, Zachodzący Promyk, była wojowniczką niższej kategorii, skoro trafił jej się ślepy kot? Powędrowała spojrzeniem przed siebie, mając nadzieję, że dojrzy cokolwiek, co rozwieje jej wątpliwości. Gdy zamiast pożądanej odpowiedzi uzyskała tylko szum wiatru i szelest liści, zdecydowała się zawrócić. Z tym nurtującym pytaniem udała się w drogę powrotną do obozu. Promyki tańczyły wesoło na jej futrze, zaś sama wojowniczka – po tak długim czasie wreszcie mogła się już tak nazwać – starała się uspokoić oddech. Po dłuższej chwili w żyłach kotki przestała krążyć adrenalina. Pozostał jedynie ten piekący ból w przedniej łapie, który ponadto mocno utrudniał jej chodzenie. Cóż, może dzięki temu uda jej się wyciągnąć od Sokolego Skrzydła parę nasion maku? Gdy ta myśl przemknęła przez jej umysł, Zachodzący Promyk uniosła lekko kącik ust, tworząc coś na kształt uśmiechu.
Zamarła, gdy tuż za nią rozległ się dźwięk łamanej gałązki.
<Ktoś? Niekoniecznie z Klanu Klifu ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz