Płomienie były coraz bliżej. Zachodzący Promyk zakasłała i
przyspieszyła, rozpaczliwym spojrzeniem starając się odszukać w tłumie swoje
kocięta. Z panicznym wrzaskiem wpadła na jakiegoś kota i nawet się nie
obejrzała, wciąż przeczesując wzrokiem polanę. Chwila postoju nie mogła trwać
wiecznie, a ona nie miała zamiaru pozwalać swoim kociętom wędrować samotnie.
Dostrzegła Berberysową Bryzę trzymającą Żmijkę za luźną skórę na karku i
posłała zastępczyni niezadowolone spojrzenie. Ale nie miała wyjścia. Musiała zostawić
szylkretkę na moment sam na sam ze swoją potomkinią, aby odnaleźć pozostałe
zguby.
Zwinnie ominęła kaszlającą od dymu Wschodzącą Falę. Starsza królowa stała na telepiących się łapach, ale buraska nawet nie pomyślała o tym, żeby się zatrzymać i pomóc. Życie trzech potwornie drogich jej istotek było znacznie ważniejsze. Odetchnęła z ulgą, widząc Orzechową Łupinę z Nocą oraz Cyprys przytrzymywaną przez Bluszczowy Poranek. Został jeden. Karmicielka odwróciła pysk i posłała swoim dwóm pociechom pokrzepiające spojrzenie. Niestety, odwracając wzrok nie dostrzegła olbrzymiej, m a s y w n e j przeszkody w postaci Martwego Cienia. Wyrżnęła, niechcący zagłębiając pysk w śmierdzącej sierści burego wojownika.
- W-widziałeś mojego kociaka? – spytała nerwowo, wyjątkowo nie mając ochoty na jatkę. Nie powstrzymało to bynajmniej Martwego Cienia przed darciem mordy, ale uciszyła go błagalnym syknięciem.
- N-nazywa się Świst. Cie-emna sierść, b-brązowe oczy. N-no gadaj, widziałeś czy nie?
- Wiem, jak się nazywa, łamago – warknął ze złością, jeżąc sierść - Ma więcej gracji niż ty. Opatruje go Lwia Łapa.
- Idziemy! – Usłyszała nerwowo pospieszające się nawzajem koty. Grupa powoli ruszyła, starając się oddalić od pochłaniających okolicę niszczycielskich płomieni.
Nie obdarzając burego nawet spojrzeniem, kotka rzuciła się na skraj polany. Rudy cętkowany van właśnie kończył opatrywać ósmy cud świata, który Zachód na moment straciła z oczu. Widząc, jak Świst staje chwiejnie na łapach, przyspieszyła, aby się z nim zrównać. Zaszła malca od tyłu i zagrodziła mu drogę ogonem. Nie zważając na powoli przemieszczającą grupę, usiadła na ziemi i w tym jakże odpowiednim momencie zaczęła czyścić Świstowi sierść.
- Cały jesteś mokry, biedaku. Siedź jak ci mówię. Teraz dobrze.
- Ale oni już idą – powiedział ostrożnie niebieski, podnosząc na kotkę spojrzenie brązowych oczu. Zachodzący Promyk przewróciła tylko ślepiami i złapała Śwista za kark, niezdarnym krokiem starając się dogonić grupę. W samą porę, bowiem miejsce, w którym siedzieli, zostało błyskawicznie zajęte przez płomienie. Zachodzący Promyk odwróciła łeb i odetchnęła cichutko z ulgą. Co by było, gdyby zostali tam chwilę dłużej? Na samą myśl po jej karku przebiegł nieprzyjemny dreszcz.
Położyła Świst na ziemi. Aktualnie znajdowali się na tyłach grupy, ale lepsze było to, niż zostać w tamtym miejscu. Zachód z niezadowoleniem stwierdziła, że tuż przed nimi szedł Martwy Cień. Co prawda bury w końcu do czegoś się przydał i jej pomógł, jednak nie miała zamiaru okazywać mu wdzięczności. Niefortunnie, kocur wyczuł jej zapach i odwrócił się. Tym razem na jego pysku prócz wiecznej furii malowała się złośliwość.
- Znalazłaś zgubę, roztrzepana kocico? – warknął, wysuwając pazury. Zachodzący Promyk wyjątkowo nie odpowiedziała. Zamiast tego odwróciła się w stronę zmordowanego, zmęczonego Świstu i uniosła lekko jeden kącik ust, tworząc coś na kształt ciepłego uśmiechu.
<Świście? Ogółem jeśli chcesz, to możesz jeszcze pociągnąć ten wątek>
Zwinnie ominęła kaszlającą od dymu Wschodzącą Falę. Starsza królowa stała na telepiących się łapach, ale buraska nawet nie pomyślała o tym, żeby się zatrzymać i pomóc. Życie trzech potwornie drogich jej istotek było znacznie ważniejsze. Odetchnęła z ulgą, widząc Orzechową Łupinę z Nocą oraz Cyprys przytrzymywaną przez Bluszczowy Poranek. Został jeden. Karmicielka odwróciła pysk i posłała swoim dwóm pociechom pokrzepiające spojrzenie. Niestety, odwracając wzrok nie dostrzegła olbrzymiej, m a s y w n e j przeszkody w postaci Martwego Cienia. Wyrżnęła, niechcący zagłębiając pysk w śmierdzącej sierści burego wojownika.
- W-widziałeś mojego kociaka? – spytała nerwowo, wyjątkowo nie mając ochoty na jatkę. Nie powstrzymało to bynajmniej Martwego Cienia przed darciem mordy, ale uciszyła go błagalnym syknięciem.
- N-nazywa się Świst. Cie-emna sierść, b-brązowe oczy. N-no gadaj, widziałeś czy nie?
- Wiem, jak się nazywa, łamago – warknął ze złością, jeżąc sierść - Ma więcej gracji niż ty. Opatruje go Lwia Łapa.
- Idziemy! – Usłyszała nerwowo pospieszające się nawzajem koty. Grupa powoli ruszyła, starając się oddalić od pochłaniających okolicę niszczycielskich płomieni.
Nie obdarzając burego nawet spojrzeniem, kotka rzuciła się na skraj polany. Rudy cętkowany van właśnie kończył opatrywać ósmy cud świata, który Zachód na moment straciła z oczu. Widząc, jak Świst staje chwiejnie na łapach, przyspieszyła, aby się z nim zrównać. Zaszła malca od tyłu i zagrodziła mu drogę ogonem. Nie zważając na powoli przemieszczającą grupę, usiadła na ziemi i w tym jakże odpowiednim momencie zaczęła czyścić Świstowi sierść.
- Cały jesteś mokry, biedaku. Siedź jak ci mówię. Teraz dobrze.
- Ale oni już idą – powiedział ostrożnie niebieski, podnosząc na kotkę spojrzenie brązowych oczu. Zachodzący Promyk przewróciła tylko ślepiami i złapała Śwista za kark, niezdarnym krokiem starając się dogonić grupę. W samą porę, bowiem miejsce, w którym siedzieli, zostało błyskawicznie zajęte przez płomienie. Zachodzący Promyk odwróciła łeb i odetchnęła cichutko z ulgą. Co by było, gdyby zostali tam chwilę dłużej? Na samą myśl po jej karku przebiegł nieprzyjemny dreszcz.
Położyła Świst na ziemi. Aktualnie znajdowali się na tyłach grupy, ale lepsze było to, niż zostać w tamtym miejscu. Zachód z niezadowoleniem stwierdziła, że tuż przed nimi szedł Martwy Cień. Co prawda bury w końcu do czegoś się przydał i jej pomógł, jednak nie miała zamiaru okazywać mu wdzięczności. Niefortunnie, kocur wyczuł jej zapach i odwrócił się. Tym razem na jego pysku prócz wiecznej furii malowała się złośliwość.
- Znalazłaś zgubę, roztrzepana kocico? – warknął, wysuwając pazury. Zachodzący Promyk wyjątkowo nie odpowiedziała. Zamiast tego odwróciła się w stronę zmordowanego, zmęczonego Świstu i uniosła lekko jeden kącik ust, tworząc coś na kształt ciepłego uśmiechu.
<Świście? Ogółem jeśli chcesz, to możesz jeszcze pociągnąć ten wątek>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz