Kocurek siedział smętny w kącie kociarni. Dawniej pewnie bawiłby się w najlepsze lub zaczepiał rodzeństwo, ale teraz…? Miał wrażenie, że nic już nie jest takie jak kiedyś. Mamy nie było, Leszczynek zamknął się w sobie i wciąż obwiniał, Szafirek był przybity, a tata był na nich zły i praktycznie się do nich nie odzywał… Jeszcze ta cała Biały Puch wpatrywała się w nich ze zmartwieniem i współczuciem, a Zawilec bał się chociaż do nich zbliżyć, też troszkę przytłoczony tym co się stało. Właściwie, cały klan można było podzielić na dwa obozy - tych, którzy rzucali im nienawistne spojrzenia, szeptali za ich plecami, gdy tylko któreś wychynęło ze żłobka, lub nawet otwarcie obrażali ich i obwiniali, oraz tych, którzy spoglądali na nich z tym irytującym smutkiem w oczach. Litość… Ostrokrzewika tylko to drażniło. Po co mu to ich całe współczucie? Co mu da, że raz czy dwa powiedzą o nich coś miłego przy wrogo nastawionych kotach? Jak tak bardzo chcą pomagać, to niech im oddadzą mamę! Jeszcze na domiar złego lało, a on nie lubił deszczu…
Spojrzał na wchodzącą do żłobka kotkę bez większego zainteresowania. Jakaś uczennica. Wymieniła kilka zdań z Białym Puchem, po czym zerknęła w jego stronę zmartwiona. Normalnie jakby widział matkę Zawilca. Czy naprawdę wszystkie dorosłe kotki muszą patrzeć się na niego z tym samym współczuciem?
– Ostrokrzewik, chodź tutaj. Zjesz trochę drozda, jeśli Żabia Łapa nam przyniesie?
Żabia Łapa? Ale dziwne imię… Kociak nie wiedział jeszcze czym jest ,,żaba''.
– Nie, nie jestem głodny – burknął, jednak posłusznie podszedł bliżej kotek. Bądź grzeczny i słuchaj się Białego Puchu. Pamiętał słowa mamy.
Biały Puch westchnęła.
– Nawet kawałeczka? Ostatnio jesz bardzo mało… – Wlepiła w niego to swoje przepełnione troską spojrzenie.
Ugh. Znowu.
Uczennica usiadła naprzeciwko niego, żeby znaleźć się mniej-więcej na jego wysokości i uśmiechnęła się przyjaźnie.
– Cześć, jestem Żabia Łapa.
– Wiem – mruknął, uciekając w bok spojrzeniem.
– Jaką zwierzynę najbardziej lubisz? Mogę ci przynieść taką, jaką sobie zażyczysz – zaoferowała.
– No… Myszy – poddał się w końcu.
<Żabia Łapo? Sorka, że takie słabe>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz