Gruszka przekrzywił lekko głowę ze zdziwienia. Czego tu się bać? Wokół nie było żadnego wojownika który skarciłby ich samowolne za wyjście ze żłobka, ani żadnego potwora gotowego zjeść dwie kuleczki puchatej sierści; z resztą, nawet gdyby takowy był, czekoladowy obronił by przecież strachliwego braciszka. Zawrócił więc i podreptał do popłakującego kocurka, trącając go lekko końcówką ogona.
- Ale nje ma czego się bać! Ziobacz, nikogo tutaj nie ma, a jak będzie tio go odgonię! – powiedział entuzjastycznie, pod koniec swojej wypowiedzi robiąc „groźną” minę. Jednak jego bart tylko skrzywił się w niedowierzaniu i pociągnął nosem. Wydawało się, że miał właśnie coś powiedzieć, ale Gruszka nie chciał czekać aż Malinek powoli wyduka coś sobie pod nosem. – Nio chodź, idziemy, zanim mama ziobaczy, że od niej odeszliśmy.
Mówiąc to niebieskooki gwałtownie popchnął pręgowanego klasycznie kocura przed siebie, co tylko bardziej go speszyło. Czekoladowy owinął więc ogon wokół drugiego kociaka i zaczął iść do przodu, zmuszając mniejszego do powolnego podążania za nim. Przez chwilę było spokojnie i w miarę cicho, jednak nie trwało to długo. Widząc niewielkiego owada na krzaku obok, bezczelnie kręcącego się po jednym z liści, silniejszy z dwójki od razu pognał w jego stronę, ciągnąc Malinka ze sobą. Naskoczył na robaka i uwięził go pod swoimi łapkami, a przynajmniej tak mu się wydawało. W rzeczywistości błyszczące stworzonko odleciało już kilka sekund wcześniej, kompletnie niezauważone. A więc gdy uniósł jedną z łap do góry by zobaczyć swoją zdobycz, z rozczarowaniem stwierdził, że owad uciekł. Rozejrzał się sprawdzając czy nie ma go jeszcze w pobliżu, ale ujrzał jedynie swojego brata przemierzającego otoczenie niespokojnym spojrzeniem.
- Gluśka.. ch-chyba… powinniśmy j-juź wracać…- powiedział Malinek, dalej rzucając wokół niepewne spojrzenia. Gruszce jednak ten pomysł nie za bardzo przypadł do gustu.
- Cio? Ale prawie nic jeście nie zobaczyliśmy! – pisnął ze zdumieniem czekoladowy, zaskoczony jak bardzo niezainteresowany otoczeniem jest jego brat. Czy nie ma on żadnej żądzy przygody, zabawy, ciekawości, czegokolwiek? Niebieskooki miał jeszcze zamiar coś dodać, lecz przerwał mu nagły szmer i dygotanie krzewu za nim; tego samego krzewu, na który chwilę wcześniej naskakiwał usiłując schwytać błyskotliwego robala. Szybko odwrócił się, gotowy obronić braciszka. Nie pozwoli skrzywdzić nikogo ze swojej rodziny. Jednak gdy tylko zobaczył znajome biało-czekoladowe, półdługie futro i ciemnoniebieskie oczy prześwitujące przez gałęzie, wyprostował się i podskoczył w podekscytowaniu. Po chwili krzak wypluł z siebie jego ojca w pełnej okazałości. Kocur spojrzał na swoje dzieci, z początku trochę zdezorientowany, prędko zmieniając swoją ekspresję i zrzucając z siebie liście wczepione w jego futro, próbując wyglądać fajnie i młodzieżowo.
- Hej dzieci. Co tam? – zapytał z typowym dla siebie głupim uśmiechem.
Gruszka wykonał kolejny pełen ekscytacji skok, i uśmiechnął się do wojownika. Czekoladowy przeniósł swój wzrok na Malinka; ten wyglądał jakby miał zaraz zemdleć ze strachu.
<Malinku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz