Normalny dzień. Taki, jak żaden inny. Nic nie zapowiadało katastrofy, która miała odmienić radosne życie małego, bezbronnego kociaka w istne piekło.
Bawiła się z rodzeństwem, lecz nieco niechętnie. Mamy nie było od dłuższego czasu, zajmowała się nimi stara już Korowa Skóra. Migotka nie miała pojęcia, gdzie podziewała się Rdzawy Ogon, lecz była pewna, że ta niedługo wróci. Po prostu wychodziła na krótki spacer... babcia nie ułatwiała niczego, ciągle chodziła za kociakami i powtarzała, że mama zaraz wróci, lecz wystarczyło bardziej się skupić, by usłyszeć niepewność i strach w jej starym, ochrypłym głosie.
Ten cały Błądząca Łapa ponoć też długo nie wracał... gdzie poszli? Choć Migotka starała się tym nie przejmować, z każdą minutą zaczynała być coraz bardziej niepewna. I za każdym razem, gdy słyszała kroki w wejściu do obozu, miała nadzieję, że to właśnie ta 'zaginiona'...
Nagle, w wejściu stanęli Nocne Niebo, Pręgowane Piórko i Ciernista Łodyga! W pysku trzymali coś rudego i niewinnego... czy to... to był Błądząca Łapa! Ale dlaczego zwisał nieruchomo, dlaczego koty płakały? I, co najważniejsze: gdzie była mama?! Czy jeszcze nie wróciła? To wszystko sterczało nad nią jak wielka chmura gradowa. Była zbyt mała, by to wszystko pojąć i znieść... W tym całym zamieszaniu nikt nie zauważył, że nigdzie nie ma Trzepotka...
Potem zasmucone koty zaczęły wychodzić z obozu... Korowa Skóra również poszła, lecz kociaki zatrzymała. Nie kazała im iść... o co do diabła chodzi?! I w tej chwili Migotka to poczuła... lekko wyczuwalny, lecz zawsze wspaniały zapach matki... ona gdzieś tam była! A jej nie kazali tam iść! Zaczęła szlochać i pobiegła do żłobka, nie wiedząc, co się dzieje. Skuliła się na mchu. Miejsce, na którym zwykła leżeć Rdzawy Ogon było puste... kiedy ona przyjdzie? A jeśli już nie lubi szylkretki i jej rodzeństwa? Jeśli specjalnie ich zostawiła i dlatego nie wchodzi do obozu, a im nie każą tam iść?! Nie, to niemożliwe. Rdzawa za bardzo ją kochała... nie opuściłaby jej, prawda? Koteczka była wymęczona fizycznie i psychicznie. Chciała tylko jednego - by mamusia położyła się przy niej i otuliła swym rudym, ciepłym ogonem... gdzie ona się podziewała?!
Po jakimś czasie do środka wlazła Korowa Skóra wraz z rodzeństwem koteczki.
- Gdzie jest mama?! - natychmiast wyrzuciła z siebie Migotka.
- Dzisiaj ją będę z wami spała - westchnęła, ignorując pytanie.
- Ale dlacego?!
- Mama... ona nie może przyjść - ucięła krótko, lecz jej oczy z narastającym smutkiem obserwowały małą sierotkę.
- Ale dlacego...
- Nie teraz, Migotko. Trzeba iść spać...
Pozostała trójka jakby chciała też o to spytać, ale się nie odezwała. Czekajcie... trójka.
- Gdzie jest Trzepotek?! - krzyknęła nerwowo starsza, natychmiastowo wybiegając z norki i zostawiając jeszcze bardziej wystraszony kocięta.
Wróciła po kilku minutach ze zwieszoną głową.
- Babciu, i gdzie on jest? - spytał Ziółko.
- Nie wiem... to znaczy... napewno niedługo wróci. Nie martwcie się o niego, dobrze?
- Pewnie poszedł szukacz mamy! - prychnęła Migotka. - Ja tesz mogłam...
- Nie, nigdzie nie idziesz. Chodźcie już, pewnie jesteście zmęczeni. - Po tych słowach ułożyła się przy kociakach.
***
Długo spała. Bardzo długo... nie mogła więc zorientować się, kiedy bura odeszła, a przy kociakach położyła się niejaka Pręgowane Piórko. To ona była matką zmarłego Błądzącej Łapy. Znaczy, Migotka nawet za bardzo nie znała pojęcia 'zmarły'. Rdzawy Ogon mówiła jej jednak kiedyś o swojej matce... o tym, że ona 'poluje z Klanem Gwiazd'. Rdzawy wytłumaczyła to córeczce w następujący sposób:
'To znaczy, że... nie ma jej już wśród nas, żyje szczęśliwa z innymi kotami. Nie spotkasz jej już tu. Nigdy.
Wtedy właśnie się obudziła. Ujrzała obok siebie ładną, pręgowaną kotkę... Ale gdzie była mama?! Wtedy wszystko sobie przypomniała. A tą kotką była... Ta cała Pręgowane Piórko.
- Mama jesce nie wróciła? - wyszeptała.
Nie dostała odpowiedzi.
- Gdzie jest mama?!
Prynga?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz