Buraska zamrugała dwukroć, słysząc owe słowa. Po chwili jednak, na jej pyszczek wstąpił deliaktny uśmiech, a po jej ciele rozeszło się leciutko ciepło. Nie spodziewała się usłyszeć od koteczki takich słów. Jednocześnie, poczuła, jak ból przepływa pp jej ciele. Pewna doza goryczy, która była równie niespodziewana, co wypowiedź Migotki. Poczuła... Tęsknotę? Za Ksieżycową Łapą, za Virisem.
Pochyliła się, aby lekko potrącić koteczkę łebkiem.
— Wiesz, że to niemożliwe — powiedziała spokojnie, patrząc, jak szylkretka marszczy nosek. Migotka pokiwała powoli głową.
— Twoja siostra... Jest od ciebie młodsza, prawda? Nadal jest uczennicą — wydedykowała. Ciernista Łodyga uśmiechnęła się i pokręciła głową.
— Nie. Jestem najmłodsza z miotu — wytłumaczyła. Koteczka rozszerzyła oczy, patrząc na Ciernistą. — Rodzeństwo nie zawsze jest mianowane razem. Wszystko zależy od przebiegu treningu.
Mała pokiwała głową, a następnie jej pyszczek wyszczerzył tryiumfalny uśmiech, który wprowadził Ciernistą w czasy, kiedy to ona czekała na własne mianowanie na ucznia.
— To znaczy, że mogę zostać wojowniczką przed Trzepotkiem, Ziółkiem, Skrą i Światełkiem? — zapytała, a w jej oczach wręcz zatańczyły rozmażone ogniki.
— Jeśli się postarasz. Pamiętaj jednak, że twoje rodzeństwo to silne koty — odpowiedziała jej starsza. Mitoka przeskoczyła z mogi na nogę.
— A ja? — domagała się. Buraska wyszczerzyła leciutko pyszczek.
— Ty także — potwierdziła. Spędziła w towarzystwie koteczki całe popołudnie, odstawiając ją dopiero przed swoim wieczornym patrolem. Rdzawy Ogonem odebrała swoją córkę, mówiąc:
— Hej, hej, Ciernista Łodygo, jak będziesz mi tak podkradać dzieci, to sama ci pogonię jakiegoś kocura, aby sprawił ci własne. — Buraska zaśmiała się, słysząc ten komentarz, jednak jej policzki zapiekły. Rdzawa doskonale wiedziała, jak sprawić, aby koteczka zamarła z wrażenia. Był to jeden z wielu powodów, za które Cierń kochała tę wojowniczkę.
~*~
Wieczorem złapała ją Biała Sadzawka, kiedy to kotka zamierzała wgramolić się do legowiska uczniów, aby towarzyszyć Ćmiej Łapie.
— Ciernista Łodygo... — Bura zatrzymała się w pół korku, obracając głowę w kierunku rodzicielki.
— Coś się stało, mamo? — mruknęła, wpatrując się w niebieskie, czułe, acz smutne ślepia. Biała pokręciła głową.
— Ćmia Łapa nadal poluje z Kaczeńcowym Pazurem. Wrócą pewnie dopiero za jakiś czas.
Pręgowana skinęła głową, na znak, że rozumie.
— Córeczko, chciałam Ci powiedzieć... — Biała przez moment wpatrywała się we własne łapy, aby zaraz podejść bliżej Ciernika. — Naprawdę Ci dziękuję.
Młoda wojowniczka spojrzała nań, zdziwiona.
— Huh? Za co?
Kocica westchnęła ciężko.
— Od śmierci twojego brata, stałam się okropną matką. Zwracałam uwagę tylko na siebie i własny ból, podczas gdy ty martwiłaś się o to, abyśmy z Ćmą trzymały się na łapach. To powinna być moja rola. Dziękuję ci. I przepraszam.
Niewielka koteczka podbiegła do matki, wtulając się w jej krótkie futerko. Jak mogła w ogóle tak o sobie mówić? Straciła syna! Cierń nie wyobrażała sobie nawet, jak okeutna musi być utrata dziecka. Nie chciałaby, aby ktokolwiek jej bliski, kiedykolwiek tego doświadczył. Nie chciałaby, aby coś takiego zabrało jej dziecko. Jak mogła winić Białą? Były wtedy prawie dorosłe. Mogły wziąć na siebie ten ból.
— Nie mów tak — powiedziała cichutko — każdy z nas na swój sposób przeżył odejście Księżycowej Łapy. To nie twoja wina, że nie potrafiłaś zachować się inaczej. Poza tym, nie byłyśmy wtedy małymi kociakami, mamo. Teraz też nie jesteśmy.
Starsza z kotek oparła swoją głowę na jej czole, aby po chwili pochylić ją i polizać swoje najmłodsze dziecko. Każdy z jej potomków był na swój sposób dojrzały od samego początku. Kto wie, może odziedziczyli to po swoim spokojnym, nieśmiałym ojcu?
Pewnie gdyby Ciernista Łodyga znała prawdę, nie umiałaby zrozumieć, czemu wtedy nie był przy nich. Chociażby w momencie, kiedy jedno musiało odejść. Dlaczego Cień się nie ujawnił?
Nie zauważyły nawet szaro-kremowej główki, która ze zdumieniem przysłuchiwała się tej rozmowie.
<Migotko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz