*przed zgro of course, drugi dzień bycia uczniem przez Wir, zima*
Tak jak Kawcze Serce poleciła, położyła się spać wcześnie. Obudziła się następnego dnia i rozpoczęła go od porannej toalety. W końcu jej czarnobiałe futro musiało się prezentować idealnie, nawet jeśli by to się miało zepsuć podczas treningu.— Co ty to futro tak pieścisz jak kocię – spytał Sumia Łapa mający legowisko niedaleko Wir.
— To że ty nie dbasz o swoje to twoja sprawa. Ja mam piękne i nie będę go zaniedbywać — stwierdziła z powagą, następnie rozpoczynając wylizanie drugiej z tylnych nóg. — Ta, ta, jasne. Przyznaj, po prostu pedantka z ciebie — stwierdził kocur, unosząc brodę niczym Wirująca Łapa i zaczynając ją przedrzeźniać — Ohoho, jestem Wir, mam takie piękne, czarnobiałe futro i jestem lepsza od wszystkich, więc ono musi lśnić, by im o tym przypominać.
Kocica przeniosła spojrzenie na kocura zaprzestając wylizywania, a następnie wstając.
— A ja jestem Sumik i mam zwykłe, szare futro, więc dogryzam innym — burknęła, robiąc naburmuszoną minę jaką można było nieraz u niego zaobserwować.
— Ej! — warknął młodszy, rzucając się następnie w jej stronę. Kotka jednak uniknęła jego ciosu po czym pędem ruszyła do wyjścia z legowiska. Skoro zanosiło się na potyczkę nie mogli jej robić w uczniowskiej siedzibie, bo obudzą jej siostry i Kolcolistną Łapę, a nie miała zamiaru się przed nimi z tego tłumaczyć, choć Sumika to widocznie nie obchodziło.
Wyskoczyli z legowiska, a niebieskiemu tym razem udało się ją dorwać, przewalając na ziemię. Poturlali się kawałek po czym wstali, szybko odskakując od siebie. Córka Sroki stanęła w rozkroku, przygotowana na odskoczenie przy następnym ataku przeciwnika. Na jej pyszczku pojawił się lekki uśmiech. Trochę zapasów nikomu nie zaszkodzi, prawda?
Sumik również się uśmiechnął, jednak znacznie widoczniej, po czym zaczęli skakać do siebie próbując się nawzajem uderzyć, ale samemu nie obrywając. I tak pląsali po całym obozie, raz jedno waląc drugie. Sumia Łapa skoczył na Wir, przybijając ją do ziemi, jednak ta skopała go z siebie cicho się śmiejąc.
— Proszę, proszę, Wir przestała być sztywna, co to za okazja?
— Do wygrania z tobą — odparła, szybko podrywając się z ziemi i znów zaczynając walkę.
Nie zauważyli jednak, iż ktoś właśnie wychodził z legowiska wojowników i miał zamiar stać się jednym z najpewniej jedynych trzech wybudzonych już kotów.
[357 słów]
<Kawko?>
[Przyznano 7%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz