Aczkolwiek każdy w ich rodzinie miał jakąś wadę. Niektórzy nawet więcej, ale nie zamierzała o nich myśleć. Nie byli warci jej uwagi. Banda zatrutych i toksycznych futer.
Ugryzła się w język. Czy jednak takie określenie pasowało do Wróblowej Gwiazdy? Nie mogła stawiać go na równi z matką bądź drętwym bratem, nie zasługiwał na bycie porównywanym do tych potworów. Tak naprawdę nie mogła sobie nawet przypomnieć, czy kiedykolwiek powiedział o niej coś złego; czy kiedykolwiek poczuła się przez niego gorzej. Owszem, odejście Płonącej Waśni dobiło ją, ale tu przede wszystkim zawiniła Krocząca Gwiazda.
— Nie musisz przepraszać — wypaliła. Ot tak, bez wahania, po prostu otworzyła pysk i wyrzuciła z siebie te trzy słowa. Tylko po to, by został z nią jeszcze chwilę dłużej. By mogła choć przez jeden, króliczy oddech, dłużej móc z nim porozmawiać. Wiedziała, że jeśli pozwoli mu teraz odejść, już nigdy więcej go nie zobaczy.
Może i dobrze. Przeszłość niezależnie od tego, jaka jest, powinna zostać oddalona. Życie szło do przodu, powinna cieszyć się z tego, co miała teraz. Ciągłe użalanie się nad wydarzeniami, na które i tak nie miała już wpływu, do niczego dobrego by jej nie doprowadziło.
— Tak szczerze, to nigdy nie byłeś niczemu winny. Miałeś po prostu głupią siostrę — kontynuowała. I tak starała się mówić o niej lekko, ale tylko i wyłącznie z szacunku do Wróblowej Gwiazdy, nie do niej. — Nigdy tego nie zrozumiem. Po co jej były dzieci, skoro i tak nie zamierzała się nimi zajmować? — prychnęła, choć ciekawość w jej głosie sugerowała, że bierze ten temat na poważnie i oczekuje sensownej odpowiedzi.
Nawet jeśli nie znał prawdy, to i tak liczyła, że powie jej coś, co jakkolwiek rozjaśni jej tę sprawę.
<Brzask?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz