Klanowi udało się znaleźć nowy obóz. Kminek obserwowała i słuchała, jak koty niepokoją się o to, jak daleko są i o pozostałą, zaginioną rodzinę. Współczuła im. Sama w myślach próbowała oszacować jak daleko jest od ich starego legowiska, gdzie być może - jeśli żyło - było jej rodzeństwo. Nie wiedziała co się z nimi stało, i choć miała nadzieję, że po prostu kolejno uciekli, śmierć siostry jej mentora nie napawała jej optymizmem. Lecz czy ich stan miał jakieś znaczenie? Nie chcieli jej w swoim towarzystwie jeśli żyli, więc pewnie się nie dowie co się z nimi stało. Nie miała za czym tęsknić.
Na razie nie chciała się zatrzymywać w jednym miejscu, musiała coś robić, by zignorować krzywe spojrzenia pozostałych uczniów. Zbierała więc mech dla legowiska karmicielek. Nie podobała jej się idea spania z resztą uczniów i wojowników w jednym miejscu; na samą myśl o tym stawała jej sierść na kręgosłupie. Pomysł wydawał się bardzo niebezpieczny dla niej, bo część kotów była do niej wciąż negatywnie nastawiona; szczególnie zważając że rodzeństwo uciekło, jak oni twierdzili, szpiegować i przekazywać informacje. Zanikające Echo była zbyt zrozpaczona przez zniknięcie brata, a Trzcinową Sadzawka był nieobecny umysłowo i fizyczne. Udało odbyć się im może jeden szybki trening walki po drodze. Czuła się źle z tym, że musiał się nią zająć, gdy przeżywał żałobę. Najchętniej usunęłaby się z otoczenia na jakiś czas. Krótszy, może dłuższy, może całkiem, na zawsze…
Skończyła swoją część pracy i usiadła gdzieś z boku, pod jednym z drzew, obserwując koty i migającą wodę. Powoli opuściła głowę na łapy, chowając w nich oczy, by choć na chwilę odciąć się od świata.
Obudził ja harmider. Koty kogoś otaczały. Chciała sprawdzić o co chodzi, ale niespecjalnie miała siły w łapach, więc wyciągnęła tylko szyję. Udało jej się dostrzec bure uszy. Więc nikt kogo by znała; to nie był ten odcień futra, by był to jej mentor. Ułożyła więc się z powrotem, wstając dopiero na widok powracającego lidera o zastępczyni. Podeszła tylko trochę bliżej. Zaniepokojona dostrzegła jak stłamszony wydawał się kocur, który na początku nie zauważył przybysza. Potem gdy już to nastąpiło, zaczęli rozmawiać, a Kminek z niezadowoleniem odkryła, że nie może zrozumieć słów. Zbliżyła się więc trochę, słuchając szeptów wokół i głównej wymiany zdań. Na przodzie tłumu dostrzegła Trzcinową Sadzawkę. Nie dołączyła się do rozważań wokół; nie miała z kim i przede wszystkim, kim była ona, by oceniać postępowanie tego kota. Gdy jej mentor rzucił się zatrzymać szylkretkę, odruchowo chciała się zbliżyć i mu pomóc, zamiast tego zarabiając jedynie kilka krzywych spojrzeń, na które się wycofała.
Czemu miała się wpychać w sprawy klanu.
Miała tylko nadzieję, że te koty odzyskają swoje rodziny.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz