Szepcząca Łapa była na treningu. Właśnie przymierzała się do skoku na niewielką, choć także i nie najchudszą nornicę. Delikatnie wysunęła pazury, po czym powolutku, bezszelestnie podeszła do zwierzątka. Miała wprawę w cichym poruszaniu się, bo bardzo często wymykała się nocą z obozu, zawsze niezauważona. Nikt nigdy jej nie przyłapał. I dobrze, bo wtedy mogła by dostać za to karę. Powtórki z rozrywki nie chciała. Schowana za niewielkim choć dość dużym by ją zasłonić krzakiem czekała na odpowiedni moment do ataku. Uwielbiała ten dreszczyk podekscytowania, kiedy to ona była drapieżnikiem. Kochała wręcz być łowcą, którego zwierzyna się nie spodziewa, ale ma przeczucie, że coś się święci. Lubiła budować napięcie między kolejnymi swoimi ruchami. Uwielbiała być częścią cienia, stapiać się z nim, chodzić po rozległych odsłoniętych terenach Klanu Burzy w nocy.
Skoczyła.
Już po chwili niosła piszczkę do Narcyzowego Pyłu, który pogratulował jej udanego polowania tuż po tym, jak położyła swą zdobycz u jego łap.
Każda zdobycz się liczyła, przez wściekliznę roznoszoną przez główną zwierzynę łowną jej klanu.
Króliki.
Swoją drogą, zastanawiała się, czy inne zwierzęta poza kotami i szarakami mogą się zarazić.
Jeśli tak, to potencjalnym zagrożeniem była też upolowana przez nią nornica, myszy, ptaki i inne.
Jeśli tak, zagrożeniem było wszystko, na co można było polować na terenach jej klanu.
Jeśli tak, to rychły koniec burzaków był bliski, coraz bliższy.
Wróciła do obozu, nadal rozmyślając nad tym wszystkim.
Odłożyła upolowaną piszczkę na stos.
To samo zrobił jej mentor.
Po pożegnaniu się z nią skierował się do legowiska wojowników, a w wejściu powitał go biały kocur.
Orlikowy Szept.
Ostatnio coraz częściej Narcyz szedł właśnie do niego. Szept nie wiedziała co jest grane, choć chciała by to wiedzieć. Wręcz bardzo by chciała.
Położyła się na swoim posłaniu, zapadając w krótką drzemkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz