Słońce górowało na niebie, bezlitośnie spuszczając żar swoich gorących promieni na las. Od kilku dni na ziemię nie spadła nawet kropla deszczu, toteż nic dziwnego, że atmosfera była nieznośnie sucha i upalna. Dla prawdziwego odkrywcy to nie była jednak żadna przeszkoda! Wręcz przeciwnie, większość rzetelnych geniuszy ma w sobie talent wykorzystywania lokalnych warunków pogodowych na swoją własną korzyść. No a Pył niezaprzeczalnie był geniuszem.
Niecna idea zrodziła mu się w łebku kiedy spostrzegł, że jego mamusia Nadchodzący Dzik pokusiła się na południową drzemkę. Ledwo karmicielka zdążyła zmrużyć oczy, a jej syn już zdołał czmychnąć ze żłóbka. Oczywiście, Pył nie był byle kim, a już na pewno nie żadnym tchórzem! To wcale nie tak, że uciekał mamie tylko wtedy, kiedy ta spała bądź była czymś zajęta. Jako dzielny odkrywca już niejeden raz zwiał jej tuż spod nosa! Po prostu czasami nie chciało mu się do końca myśleć i męczyć nad planem takowej ucieczki i posuwał się do najłatwiejszych rozwiązań - takich jak zaczekanie aż matka zaśnie.
No, może to też kwestia tego, że Nadchodzący Dzik pogroziła mu, że jeśli jeszcze jeden raz przytarga go do niej za skórę jakiś wojownik z klanu i że jeśli jeszcze jeden raz będzie musiała wstydzić się za jego wybryki, to w nocy podrzuci go do ptasiego gniazda i wyrośnie z niego marny wróbelek, którego kiedyś ktoś upoluje i zje. O ile Pyłowi podobała się wizja stania się wróblem i fruwania po niebie, tak wolałaby nie zostawać nim... permanentnie. A już na pewno nie chciał skończyć w czyimś brzuchu.
Gdy o tym pomyślał, poczuł, że brzuszek zaczyna go boleć ze stresu. A co, jeśli Nadchodzący Dzik obudzi się zanim ten zdoła wrócić ze swojej wielkiej wyprawy? Nie chciał zostać podrzucony ptakom i wychowany przez wróble.
– Nie ma mowy! – krzyknął nagle do siebie kocurek. – Jestem odkrywcą i, uh, tak! Strach jedynie mnie spowolni! Muszę być dzielny i przeć do przodu nawet jeśli wiąże się z tym ryzyko!
– Jakie ryzyko?
– Różne! Na przykład zostania wróblem! – ochoczo odpowiedział Pył, ucieszony, że ktoś zainteresował się jego przemową. Dopiero po kilku uderzeniach serca stanął jak wyryty, kiedy zorientował się, że właściwie to wykradł się ze żłóbka w pełni nielegalnie i że fakt, że zwrócił na siebie czyjąś uwagę, całkowicie już pogrążył jego plan. A nawet nie zdążył wymsknąć się z obozu Klanu Nocy!
Z miną trochę markotną, ale trochę i zirytowaną, odwrócił główkę w kierunku, z którego dobiegł głos. Nie zdziwił się, kiedy jego oczom ujrzał się jeden z wojowników klanu - biało-czarny kocur o zielonych ślepiach. Ach, no tak, pewnie teraz jak zwykle zacznie się to całe przepytywanie typu "gdzie się wybierasz?" albo "gdzie są twoi rodzice?"... Pył cichutko fuknął pod nosem na samą myśl o tym.
< Niezapominajku? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz