(Akcja dzieje się po pierwszych opadach śniegu)
Z zafascynowaniem patrzyła na biały puch, przypominający wyglądem gwiazdy migoczące nocą na niebie. Nastała zima, pierwsza w życiu koteczki. Jej matka - Stokrotka - prawie idealnie pasowała kolorem do tego pięknego zjawiska pogody, nie licząc kilku niebieskich i kremowych plam. Śnieg pokrywał prawie cały obóz, nadając mu iście magicznego wyglądu. Calico spojrzała pytająco na matkę, a ta skinęła głową. Powoli wysunęła prawą łapkę na zewnątrz. Gdy postawiła ją na ziemię, okazało się, że wbrew jej przewidywaniom śnieg jest zimny. Wzdrygnęła się, gdy wiatr dmuchnął jej prosto w pyszczek. Ruszyła do przodu, coraz bardziej zatapiając się w bieli. Była raczej niska, a więc po dłuższej chwili wystawała jej tylko główka. Całe futerko jej przemokło, przyklejając się do drobnego ciałka. Ponownie zadrżała, oraz zawróciła. Po chwili znalazła się w ciepłym żłobku, otulona przez matkę. Długofutra zaczęła myć malutką, a ona ssała mleko. Przeszły w róg legowiska, z dala od chłodnego wiatru. Karmicielka położyła się w rogu, a Poziomka szybko zasnęła, wtulona w jej białe futro.
***
(Gdy psianka był jeszcze uczniem)
Obudził ją gwar w kociarni. To Jabłko przyszedł i rozmawiał ze swoją partnerką.
- To co, mogę ją zabrać? - spytał.
Poziomka zastrzygła uszami. Tato chciał ją gdzieś zabrać? Nareszcie!
- Tiak mamo, zgódź się! - zawołała, tym samym wydając, że podsłuchiwała ich rozmowę. Rodzice spojrzeli na córkę, a kocica uśmiechnęła się w jej stronę.
- Dobrze, możesz ją zabrać - miauknęła, a kremowy aż podskoczył z radości - A ty masz być grzeczna! - dodała po chwili, patrząc na kotkę. Mała popatrzyła na wyjście, a mina jej zrzedła.
- Alie ja nigdzie nie dojdę, bo zapiadam się w śniegu! - zawołała rozpaczliwie. Jabłko zamyślił się na chwilę. Usiadł, schylając głowę.
- Podejdź tu. - Poziomka spojrzała na niego zaskoczona, ale podeszła. Kremowy chwycił ją delikatnie za kark, unosząc nad ziemię. Calico lekko drgnęła. Wyszli na zewnątrz, okrążając jabłoń.
- Gdzie idziemy tiato? - spytała, cały czas podrygując w powietrzu.
- Zobaczysz jak wygląszda trening! - odmiauknął trochę niewyraźnie - Psianko! Chodź tu! - zwrócił się tym razem do kocura siedzącego obok. Czekoladowy niechętnie oderwał się od segregacji zwiędłych liści i podążył za mentorem. Spojrzał z niesmakiem na Poziomkę.
- Ona c-co tu robi? - spytał. Najwyraźniej nie podobała mu się obecność kotki.
- Pokazuję jej trening! - miauknął kremowy w odpowiedzi. Kocur zmierzył wzrokiem szylkretkę.
- P-przypadkiem za młoda nie jest?
- Mozie jestem, a mozie nie? Cio cię to obchodzi! - syknęła w jego stronę, jeżąc sierść na grzbiecie.
Uczeń mruknął coś niezrozumiałego pod nosem i nie kontynuował rozmowy.
- Będziemy polować - oznajmił Jabłko - Psianko, pokaż co umiesz.
Żółtooki ożywił się nieco i wypatrzył nornicę, węszącą między korzeniami drzew. Po chwili leżała u jego łap. Poziomka pisnęła.
- Cio to jest!? - zakwiliła przerażona, wskazując czerwoną ciecz barwiącą śnieg na różowo.
- To jest krew Poziomko, nie bój się! - miauknął jej ojciec, a czekoladowy posłał mu znudzone spojrzenie mówiące '' A nie mówiłem?''. Nagle gdzieś między krzewami mignęła czarna sylwetka.
<Szyszko?>
11 pkt
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz