Słoneczna Myśl dostała ucznia. Niebieska próbowała wyglądać na szczerze szczęśliwą gdy siostra z przepraszającym uśmiechem podzieliła się z nią tą wieścią. Życzyła jej powodzenia, uspokoiła mówiąc, że kotka na pewno sobie poradzi, że na pewno się dogadają. Siostra przyjęła jej słowa z wdzięcznością wymalowaną w żółtych ślepiach. Obie wiedziały, że od tej pory będą widywać się dużo rzadziej.
Dużo rzadziej, niż Jastrzębi Podmuch by sobie tego życzyła.
Sarni Ogon uśmiechnęła się do niej, sprawiając że jej niebieskie futro mimowolnie się uniosło. Jastrząb uderzyła ogonem na boki. Od kiedy prawie przestały widywać się z siostrą, prawie cały czas towarzyszyło jej uczucie irytacji. Nie poprawiał tego fakt, że wschód słońca temu do kociarni wprowadziła się Sarni Ogon. Niebieska czuła jej urazę, widziała ją w spojrzeniach jakie kocica jej słała. W uśmiechach takich jak ten.
Nie potrafiła poradzić sobie z wyrzutami sumienia.
Odwróciła łeb, mrucząc coś uspokajającego do śpiących dzieci, choć z nich wszystkich to właśnie ona najbardziej potrzebowała się uspokoić. Odetchnęła głęboko, ale to w niczym nie pomogło.
Cień zasnuł wejście do kociarni. Ktoś przyszedł. Kocica odruchowo przeniosła na niego wzrok, rozpoznając sylwetkę kocura, który ostatnio przychodził przynosić jedzenie. W klanie było tylu uczniów, dziwne że do tego zadania lider wysyłał wojowników. A w zasadzie jednego. I bardzo możliwe, że… wcale nie lider. Zastępczyni.
Jej pazury momentalnie się wysunęły.
Świtająca Maska rzucił jej całkiem ładnego szpaka. Ich spojrzenia na moment się spotkały. W jego morskich ślepiach dostrzegła niechęć i to przebrało miarkę. Poderwała się gwałtownie, budząc zaskoczone kociaki. Chwyciła nornicę i rzuciła ją kocurowi pod łapy.
- Zabieraj to - syknęła. - Nie potrzebuję twojej łaski.
Oczy kocura zwęziły się niebezpiecznie. Zjeżył sierść.
- Świetnie! Bardzo chętnie! - Złapał zwierzątko za kark. - Właśnie po to zapierdalałem na polowanie żeby jakaś zasrana królowa stwierdziła, że nie będzie jeść. W dupie to mam!
- Nikt ci nie kazał - warknęła, bijąc wściekle ogonem. - Chociaż może jednak?!
- A żebyś wiedziała! Mam dużo lepsze rzeczy do roboty niż niańczenie ciebie i twoich bachorów! Jakby to ode mnie zależało… - Źrenice kocura rozszerzyły się gwałtownie a on urwał w pół zdania uświadamiając sobie, że powiedział trochę za dużo.
- Mamo? - odezwał się gdzieś za nią głosik Rozkwit. Zignorowała go.
- Tak?! Wiedziałam! Powiedz jej, że może się wypchać tym szpakiem!
Świt spojrzał na nią wściekle, ale widocznie zaskoczony.
- Ty wiesz? Kurwa, wiedziałem że będę tego żałował. Nienawidzę kłótni kochanków…
Oczy Jastrząb zrobiły się wielkie jak szyszki. A później się na niego rzuciła.
- ŻADNYCH KOCHANKÓW! NIENAWIDZĘ JEJ, ZNISZCZYŁA MI ŻYCIE!
Zaskoczony point dał się przygnieść do podłoża. W ferworze walki zgubił nawet trzymanego w pysku szpaka.
- Kurwa, uspokój się! Nie wiem o co wam poszło i szczerze mam to w dupie! Kazała mi po prostu dbać żeby niczego ci nie brakowało. - W końcu udało mu się ją z siebie zrzucić. Podniósł się, otrzepując futro. - Gdybym nie musiał, nigdy bym się na to nie zgodził - dodał, jakby się usprawiedliwiając. A później po prostu wyszedł.
Odprowadziła go wzrokiem, wciąż wściekła. Dopiero teraz zaczynał docierać do niej sens jego słów. Borsuczy Krok kazała mu o nią dbać. Na dodatek Świtająca Maska miał wobec niej dług. W jakiś dziwny sposób zrobiło jej się miło. Ale i tak była wściekła. I i tak jej nienawidziła.
Szpaka nie tknęła. Pozwoliła go zjeść Sarniemu Ogonowi.
Następnego wschodu słońca Świtająca Maska znów stanął w wejściu kociarni.
<ktoś ma ochotę na sesję? :P>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz