- Oczywiście. - Usiadł obok syna, zastanawiając się nad treścią. - Dawno, dawno temu żył sobie wróbelek. Miał trójkę rodzeństwa, które cały czas ćwierkało mu nad uchem. A to pobawmy się, a to kiedy rodzice przyniosą pysznego robaczka. Wróbelek miał dość siedzenia w gnieździe. Chciał uwolnić się od rodziny i poszybować w niebo, tak jak mama. Niestety znajdowali się na wysokiej gałęzi i upadek z takiej wysokości, mógł źle się dla malca skończyć. Pozostało mu czekać, aż będzie wystarczająco duży, by jego piórka uniosły go w przestworza. Jego rodzeństwo jednak nie miało tej cierpliwości. Jego braciszek postanowił udowodnić wszystkim, że jest na tyle odważny, że spróbuję polecieć. Bardzo mocno w to wierzył i nie zawahał się, aby rozprostować małe skrzydełka i zeskoczyć z gałęzi. Niestety... ptaszek się przeliczył. Spadł na ziemię i zaginął. Nikt z rodzeństwa już nie usłyszał jego głosiku. Mama, gdy się o tym dowiedziała, mocno się zdenerwowała na pozostałą trójkę. Mówiła im w końcu tyle razy, że to niebezpieczne. Wróbelek słysząc to, postanowił posłuchać mamy i poczekać, aż będzie nieco starszy. Mijały dni, a ptaszek rósł i rósł. Miał już piękne piórka, chociaż nadal był mały. Mama tego dnia oznajmiła im, że nadszedł czas na naukę latania, prosiła tylko, aby dzieci nie oddalały się zbyt daleko. Wróbelek był przeszczęśliwy! Tak bardzo pragnął wzbić się w powietrze i poznać to nieznajome uczucie. Nauka była ciężka, ale wróbelkowi się udało. Poleciał i tak jak prosiła mama, starał się nie oddalać. Niestety... jego siostra miała inne zdanie na ten temat i poprosiła go, aby się pościgali. Ptaszek nadal był młody i chętny na zabawy, więc pomimo głosiku z tyłu głowy, aby tego nie robił, zaczął lecieć za siostrą. Oboje lecieli i lecieli. To uczucie go wypełniało. Nie żałował, że tyle czekał. Czuł się wolny. Nagle usłyszał głos siostry, która ćwierknęła przerażona. W ich stronę leciała olbrzymia, czarna wrona. Rodzeństwo szybko umknęło między drzewa, jednak ptak okazał się szybszy i pojmał w dziób siostrzyczkę. Przerażony wróbelek chciał walczyć z wroną, jednak co on mógł? Był tylko mały, a ptak był od niego dwa razy większy. Wyrzuty sumienia targały jego ciałkiem. W końcu jednak... postanowił odbić siostrzyczkę. Zaatakował ptaka.
- I wyglał? - miauknął Kaczorek.
- Niestety nie. Wrona odleciała, a on został sam. Bał się wrócić do domu. W końcu jednak westchnął i pofrunął z powrotem do mamy. Pani wróbel nie była zadowolona. Przecież mówiła tyle razy. Nie oddalajcie się. Prosta zasada. Gdyby ptaszki jej przestrzegały, pewnie nadal by żyły. Wróbel postanowił więc, że jak dorośnie, będzie tłumaczył młodszym wróbelką, dlaczego tak ważne jest nieoddalanie się od mamy. Gdy nadeszła ta pora, małe pisklaki wyśmiały go, nie wierząc w to co mówił. Uważały, że to one mają rację, a wróbel tylko ćwierka od rzeczy. Nie mógł więc wpłynąć na umysł młodszego pokolenia, stał się więc ich cichym ochroniarzem. Siedział wśród drzew, ćwierkając radośnie. Jednak kiedy jego głos milkł, wszystkie ptaki wiedziały, że zbliża się niebezpieczeństwo i również zamykały dzióbki, udając że ich tu nie ma. Z tego niemego sygnału zaczęły korzystać większe zwierzęta, na które polowały drapieżniki. Co za tym idzie? Mały wróbelek stał się symbolem ochrony i przyczynił się do tego, że w lesie zapanowało poczucie bezpieczeństwa. - miauknął ostatnie słowo i polizał Kaczorka po łebku. Kociaki zasnęły, wtulając się w sierść Brzoskwiniowej Bryzy.
***
Wrócił ze zgromadzenia zmęczony. Od razu położył się na swoim legowisku. Coś jednak było nie tak. Było jakieś mokre... i śmierdziało. Naglę usłyszał wkurzony wrzask Aroniowego Podmuchu. Skrzywił nos wyczuwając smród. Niemożliwe! Ktoś nafajdalił mu na legowisko! Na jego również! Ale kto? Przecież nie mieli żadnych wrogów.
- Zabiję drania! - wrzasnął na cały obóz zastępca.
Miał rację. Może nie od razu zabić, jednak ukarać należało sprawcę lub sprawców. Tylko zbytnio nie dało się określić, kto był temu wszystkiemu winien. Skończyło się więc na cichym śledztwie.
Po wymyciu sierści w rzece, postanowił odwiedzić Brzoskwinkę i szkraby. Dowiedział się od niej jak to Malinka z Kaczorkiem uciekły ze żłobka i biegły w kierunku rzeki. Zmartwił się i to bardzo. Musiał pogadać z maluchami. Widząc Kaczorka, zawołał go. Synek podszedł z uśmiechem na pyszczku.
- Cześć tato!
- Cześć, Kaczorku. Słyszałem, że byłeś bardzo niegrzeczny. Obiecałeś mi, że będziesz chronić mamusię i rodzeństwo, a ty postanowiłeś z Malinką wybrać się po nocach nad wodę.
- Ale tato! Chcielismy tylko chosić w wosie! - powiedział na swoje wytłumaczenie Kaczorek.
- Kaczorku... Pamiętasz bajkę o wróbelku? Jak skończył jego braciszek, który chciał polecieć, chociaż nie umiał?
- Spadł i ne było go jus
- Właśnie. Bez dorosłego nie powinniście się zbliżać do rzeki. Zabiła wiele kotów. Zresztą myślę, że mama by wam pozwoliła na kąpiel, gdybyście poprosili, aby poszła z wami.
- Mama ne! Ona niscy tylko sabawy! - Maluch tupnął łapką.
- Skarbie. Nie niszczy, tylko martwi się o was. Nie chcę byście zniknęli na zawszę. Byłaby smutna, ja również. Wiem, że pewnie chciałbyś zwiedzić cały świat, poznać wiele, ale... jesteś jeszcze malutki. Masz całe życie przed sobą. Jak będziesz tak wyrywał do przodu, to może naprawdę porwać cię sowa.
- Sowa? - Kociak przekrzywił główkę.
- Tak sowa. One polują nocą na takie kociaki... - Polizał kocurka po główce. - Nie denerwuj mamusi. Gdy będziecie grzeczni, jestem pewien, że mama wam dużo rzeczy pokaże i wyjaśni. Jednak jak będziecie tak się zachowywać, to ominie was wiele wspaniałych przygód.
- Ale ja sce psygody telas!
- Kaczorku. Cierpliwości. - westchnął.
Brzoskwiniowa Bryza kazała mu ich ukarać. Tylko jak? Patrząc w te oczy mógł zrobić dla nich wszystko. Niestety musiał być twardy. Był w końcu kocurem. Poprosił, aby syn zawołał Malinkę. Oboje siedzieli przed nim, czekając na werdykt.
- Jako, że byliście niegrzeczni i zasmuciliście nas swoim zachowaniem, dziś nie zabiorę was na wycieczkę. - Rozległy się głośne protesty. - Dodatkowo - Zakrył im pyszczki ogonem. - Posprzątacie żłobek. No już, już - Zagonił kociaki do pracy.
- Jako, że byliście niegrzeczni i zasmuciliście nas swoim zachowaniem, dziś nie zabiorę was na wycieczkę. - Rozległy się głośne protesty. - Dodatkowo - Zakrył im pyszczki ogonem. - Posprzątacie żłobek. No już, już - Zagonił kociaki do pracy.
<Kaczorku?>
<3
OdpowiedzUsuń