Po tym dniu Wilcze Serce nie spodziewał się niczego wyjątkowego. Nie został przydzielony do patrolu, więc miał dużo czasu dla siebie. Postanowił wykorzystać go bardziej produktywnie niż zwykle (,,co to się stało, leniwa kupo futra?” - idąc lasem pytał sam siebie). Zajęciem, które przyszło mu do głowy jako pierwsze (zaraz po wnerwieniu kolejnego kota albo zaczajeniu się pod kociarnią i wystraszeniu tych kup futra, jego wygląd w połączeniu z uśmieszkiem nadawał się do tego znakomicie) było polowanie. Cóż, było to zarówno przyjemne jak i pożyteczne zajęcie (w jego przypadku to to pierwsze było decydujące), więc szedł teraz lasem, tropiąc zwierzynę. Ani się obejrzał a znalazł się w pobliżu Wielkiego Drzewa.
Drzewo… Od razu przypomniała mu się kotka z Klanu Nocy, którą kiedyś tu spotkał. Niewiele myśląc, zboczył z trasy. Może akurat ją spotka? Od dłuższego czasu chciał zapytać, dlaczego jest taka, a nie inna…
Ku jego zaskoczeniu, wyczuł inną znajomą woń. Ruszył za nią, starając się zidentyfikować, do kogo należy. Przedarł się przez krzaki, wychodząc dokładnie przed napuszoną jak zmarznięty gołąb Sroczym Żarem. Gdy tylko kotka zauważyła znajomy pysk, rozluźniła się.
Wilcze Serce miał wrażenie, że coś się w niej zmieniło. Pachniała trochę inaczej, do tego jakiś element w jej wyglądzie…
- Zdaje mi się, czy ci się utyło od naszego ostatniego spotkania? - Uśmiechnął się paskudnie.
Nie pozostała mu dłużna. Parsknęła i odparła:
- Niemożliwe, czyżbyś jeszcze bardziej wyłysiał?
Zaśmiał się gardłowo. Cała Sroka… Chcąc nie chcąc musiał przyznać, że brakowało mu ich przypadkowych spotkań. Jako jedyna wydawała się nie mieć problemu z tym, jaki jest (jeśli miał być szczery, miała równie beznadziejny charakter jak on). Ostatnio widzieli się, jeszcze zanim… Tak, przed zgromadzeniem, na które nie poszedł pilnując lidera. Wtedy, gdy Borsuk jeszcze żył.
- Dawno cię nie było - stwierdziła niebieska, jakby czytając mu w myślach.
- Tęskniłaś? - Wyszczerzył się jeszcze bardziej, napinając zdeformowaną przez blizny wargę.
Kotka przyglądała mu się chwilę, jakby sprawdzając, czy mówi szczerze. W końcu prychnęła śmiechem.
- Ciężko tęsknić za widokiem tak brzydkiego pyska - odparła, ale jakoś nie miał zamiaru się o to obrażać. Coś w jej oczach mówiło mu, że jednak tęskniła (a przynajmniej trochę. Troszeczkę).
- Ej, co ci się w nim nie podoba? - udał obrażonego, ale efekt zburzył szeroki uśmiech.
- Hmm… - Sroka udała, że się zastanawia. - Poza tym, że wszystko… - Kocur posłał jej ,,bardzo oburzone” spojrzenie. - Chociaż nie, prawe ucho miałeś ładne.
- Miałem to świetnie określenie - prychnął. - Jak widać pewna kotka z Klanu Nocy miała podobne zdanie na ten temat, bo zabrała je sobie na pamiątkę. - Ton jego głosu dalej był żartobliwy, jakby utrata ucha nie miała dla niego najmniejszego znaczenia.
- Mysi móżdżek - parsknęła tylko, kręcąc łbem.
- No, a co u ciebie?
Uśmiech na jej pysku momentalnie zamienił się w grymas. Coś było nie tak, to oczywiste.
- Wszystko w porządku - kłamanie ewidentnie jej nie wychodziło. Był ciekawy o co chodzi, ale nie chciał nalegać. W końcu nie jego sprawa. Posłał jej tylko badawcze spojrzenie dając do zrozumienia, że jakoś jej nie wierzy. Milczeli.
- Hmm, źle nie wyglądasz, więc tragedii chyba nie ma - próbował żartować, żeby przerwać ciszę. Powiedzenie kotce, że jest gruba zawsze działało, a już na pewno kładło kres milczeniu. W tym miał doświadczenie.
- Nie wyglądam źle? - warknęła. - Jakbyś urodził trójkę kociąt to też byś źle nie wyglądał!
A więc o to chodziło. Kociaki. To by tłumaczyło nowe aromaty w zapachu kotki…
- Uhm, czyli trochę mnie ominęło. - Nie miał zamiaru kłaść uszu po sobie. - Jeśli mają charakterek po mamusi, pewnie teraz włażą ojcu na głowę.
Warknęła, ewidentnie mając dość jego żartów.
- Nie mają ojca.
- No cóż, z technicznego punktu widzenia…
- Och, zamknij się wreszcie! Straciłam wszystko, co było dla mnie ważne, mam trzy koty na głowie, a tobie zebrało się głupie żarty! - Zjeżyła sierść i syknęła.
Zamurowało go. Nie spodziewał się... W głębi serca doskonale ją rozumiał. Chciał jakoś jej pokazać, że wie jak to jest.
Wtedy zrobił coś, czego zupełnie się nie spodziewała. Położył pysk na jej głowie, zmuszając ją do wtulenia się w czarne futro na jego szerokiej piersi. I prawdę mówiąc, on też za bardzo nie widział, co robi.
<Sroczko? Może go nie zabije xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz