Trzask. Jakiś kot był niedaleko.
- Pręgowane Piórko, Ciernista Łodyga? - głos zastępcy klanu burzy przerwał niepokojącą ciszę.
- Tak, to my, Nocne Niebo. - odpowiedziała pręgowana.
Już po jednym uderzeniu serca, zza gęstych traw wyłoniła się szarawa mordka.
- Na Klan Gwiazdy, czy to Rdzawy Ogon? - krzyknął kocur.
Obie burzowiczki pokiwały smętnie łbami.
Ponownie nastała niekomfortowa cisza.
- Musimy znaleźć mojego syna. Ja muszę.
Kocur wyglądał jeszcze przez chwilę, jakby chciał coś powiedzieć, jednak zamknął pysk, wiedząc, że i tak nic by nie wniósł.
Koty ruszyły w poszukiwaniu ucznia. Nigdzie go nie było. Dosłownie. Jakby się rozpłynął.
- Coś czuję... - szepnął zielonooki.
Cała grupka zwróciła głowę, w stronę, gdzie spoglądał zastępca. Nie wiedziały czy chcą widzieć to, co tam było. Ale musiały. Musiały. Nocne Niebo rozsunął najbliższe chaszcze. Na wydeptanej trawie leżało zakrwawione ciało syna Pręgowanego Piórka. Podbiegła do niego i klęknęła przy nim jako pierwsza. Jeszcze oddychał. Z trudem podniósł na nią wzrok.
- Kochanie... kochanie, wszystko będzie dobrze... - wtuliła się w jego ubrudzone krwią futro. Nie stawiał oporu. Nie miał jak.
- Kocham cię, wiesz? Synku, widzisz mnie?
- Mamo... ja... też... - mówił, a raczej szeptał ostatnimi siłami. Wojowniczka nie wiedziała, czy to przez presję, czy szczere uczucie, ale było jej z tym dobrze... on ją kochał...
Czuła, że on potrzebuje ciepła. Przynajmniej w tej ostatniej chwili życia.
- Mamo... słyszę Przepiórkę... - kocurek uśmiechnął się po czym zamknął oczy i powoli przestał oddychać. Matka zaczęła szlochać, była teraz bezradna i nic nie mogła zrobić. Nic.
- Niech Klan Gwiazdy ma cię w opiece, synku... - wyszeptała i polizała go po poranionym policzku. Ciernista Łodyga stała tuż obok, starsza nawet jej nie zauważyła. "Czemu, Klanie Gwiazd? Czemu tak wcześnie? Miał tyle życia przed sobą..." myślała kotka.
- ekhm... - mruknął dorosły kocur. - zbierajmy się, zanim przyjdą padlinożercy...
Bez sprzeciwień Pręgowane Piórko uniosła ostrożnie ciało syna i ruszyła wraz z kompanami do obozu.
***
- Wiem, że musi być to dla ciebie trudne, Pręgowane Piórko... - mówił Nocny.
Byli już u progu obozu.
- Na razie połóżmy tu ciało Rdzawej, dla jej dzieci może to być zbyt wielki wstrząs. - burknęła bura kociczka.
Tak jak postanowili, tak zrobili. Rudawe ciało zmarłej wojowniczki odłożyli blisko wejścia, zaś ciało młodego ucznia wnieśli do obozu. Parę klanowiczów szybko powiadomiło Lidera o tym, co się dzieje w obozie. Ten zaś sprawnie wyszedł ze swojego legowiska i poprosił pręgowaną na słówko.
- Więc... co się tam stało? Widzieliście Rdzawą?
Kotka przygnębionym tonem opowiedziała liderowi wszystko. Na jego pysk wszedł grymas, jakby powstrzymywał łzy.
- Dobrze postąpiliście, na razie niech kocięta o tym nie wiedzą.
***
Po oficjalnych pożegnaniach, łzach itp. pochowano burzowiczów. Smutek i uczucie pustki wręcz zajmował całą przestrzeń.
- Czy ktoś z was widział Trzepotka? -zapytała przerażona Ćmia Łapa.
- Nie... - wyszeptało parę kotów.
Pręgowane Piórko jakby nie świadoma tego, co się wokół niej dzieje leżała obok małej kupki ziemi. Już zmierzchało. Większość się rozeszła. Ale nie ona.
- Klanie Gwiazdy, czemu...? To nie on zawinił... on nic nie zrobił...
***
Następnego dnia nic szczególnego się nie działo, lecz Pręga czuła w kościach, że musi się zaopiekować kociętami Rdzawej i nie poddawać się depresji tak łatwo. Cichy głos, mrowienie w kościach, jakby ktoś chciał jej powiedzieć coś w stylu "Hej, co się stało to się nie odstanie, ale ty możesz zmienić przyszłość, nie załamuj się!". Może to był ktoś z gwiezdnych, a może tylko jej intuicja, ale jak postanowiła tak zrobiła. Wolnym krokiem poszła do żłobka i położyła się niedaleko śpiących kulek.
<Migotacz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz