Gdy Burzowy Kwiat zerknął z nienawiścią w oczach na kocura o niebieskim futrze, Mała Łapa z trudem przełknął gulę w swoim gardle. Przekonanie o tym, że wysłanie na patrol go, Łososiowego Pyska i jednego z najstarszych wojowników z Klanu Wilka nie było dobrym pomysłem, utwierdzało się w nim coraz bardziej. Jego ojciec był mniejszy od Burzowego Kwiatu i z łatwością mógł zostać zgnieciony przez tę dużą łapę, a jednak nie powstrzymywał się od komentarzy w jego stronę. Kocur o krótkim, czarnym futrze zastanawiał się nad tym, czy Łososiowy Pysk jest tak bardzo odważny, czy może po prostu niemądry i nie myśli o tym, jakie konsekwencje może ponieść za swoje zachowanie wobec starszego wojownika.
— W tym klanie są same koty o mysim sercu — Burzowy Kwiat zerknął na idącego z tyłu Małą Łapę, a ten, widząc to, wzdrygnął się. — Tylko ja jestem w stanie wycisnąć coś z tej pokraki i dopiero po wytrenowaniu go odejdę do starszyzny — mówił, a jego kroki stawały się coraz bardziej sztywniejsze i głośniejsze. — W tym wieku wyłącznie w ten sposób mogę się przysłużyć Klanowi Wilka i zrobić z niego wojownika, który nie będzie przynosił mu aż takiego wstydu jak w tej chwili.
Łososiowy Pysk nie wyglądał na zadowolonego ze słów Burzowego Kwiatu. Zrównał z nim krok, a następnie zadarł swój łeb do góry, by spojrzeć mu w jego zielone oczy.
— Nie mów tak o moim synu — warknął.
— Nie jest ci wstyd nazywać go swoim synem? — parsknął, a następnie odwrócił od niego swój wzrok i skupił się na prowadzeniu patrolu przy Siedlisku Owiec.
Gdy Łososiowy Pysk chciał skoczyć na Burzowy Kwiat z wysuniętymi pazurami, Mała Łapa w ostatniej chwili złapał go za jego ogon i powstrzymał.
— Ni-nie rób te-tego — powiedział z drżącym głosem i spojrzał na ojca z wręcz błagalnym wzrokiem.
Po tym, co się stało ze Zroszonym Nosem, nie chciał stracić kolejnego członka ze swojej rodziny. Był to dla niego wielki wstrząs, szczególnie, że umarła w momencie, gdy go nie było w klanie. W jego sercu istniała w tym momencie pustka, a gdzieś w jej otchłani znajdował się Łososiowy Pysk i Liliowa Łodyga – w tej chwili jedyne koty, które go akceptowały. Nie czuł się dobrze w Klanie Wilka, a będąc przy nim choć na moment mógł oderwać się od tej smutnej rzeczywistości i zapomnieć o tym, co go spotkało. Nie wiedział, dlaczego Klan Gwiazd go tak pokarał i odebrał mu tych, którzy byli dla niego ważni – Skrę, Zroszony Nos i Miodowe Serce, a także jego kocięta, których na oczy nie widział. Łososiowy Pysk wypuścił ze świstem powietrze przez nos i kiwnął do swojego syna głową, dając mu znak, że nie musi się o niego martwić. Mała Łapa odetchnął z ulgą, jednak nie trwała ona długo, bowiem rozglądając się, zauważył, że coś białego leży zaplątanego w czymś kolorowym. Wpatrywał się w to przez chwilę, a gdy zrozumiał, co, a raczej kto to jest, zatrzymał się i wydał z siebie dźwięk przypominający jęk, krzyk i skowyt w jednym.
— Zamknij si- — Burzowy Kwiat zamilkł i zwrócił swój wzrok w stronę, w którą patrzył Mała Łapa, a widząc to samo, zbliżył się.
Kocur o niebieskim futrze poszedł w jego ślady, a gdy w końcu rozpoznał w zaplątanym w śmieciach ciele swoją ukochaną, jego ciałem wstrząsnęły drgawki. Patrzył z szeroko otwartymi oczami na Liliową Łodygę, a gdy dotarło do niego to, co się tu stało, z jego gardła wydobył się zduszony jęk i upadł na ziemię. Mała Łapa nie mógł się poruszyć i nawet nie zauważył, kiedy z jego pomarańczowych oczu zaczął wypływać potok łez. Burzowy Kwiat ze spokojem patrzył na Łososiowy Pysk, a widząc, że ten się już nie rusza, podszedł do niego i trącił go nosem, chcąc sprawdzić, czy aby na pewno nie żyje, po czym zrobił to samo z Liliową Łodygą.
— Zaniesiemy ich do obozu — zwrócił się do Małej Łapy, lecz ten tylko łkał, nie chcąc uwierzyć w to, co widzi. — Na osty i ciernie! Rusz ten swój krzywy zad i podnieś jednego z nich — warknął, a gdy to nie poskutkowało, doskoczył do swojego ucznia i uderzył go w pysk łapą z wysuniętymi pazurami.
Dopiero w tej chwili do kocura o czarnym futrze dotarło to, co się tu stało. Liliowa Łodyga zmarła, bo zaplątała się w odpady, zaś Łososiowemu Pyskowi złamało się serce i jakby się rozpadło, uniemożliwiając mu dalsze życie. Z trzęsącymi się jak trzcina na wietrze łapami zbliżył się do martwego ciała matki, a następnie trącił ją swoim nosem.
— Ma... — nie mógł wydusić z siebie żadnego słowa.
Wtulił się w jej zimne futro i zaczął w nie szlochać. W tym samym czasie Burzowy Kwiat chwycił Łososiowego Pyska za kark i jednym ruchem go umieścił na swoim szerokim grzbiecie.
— Rusz się, bo zaraz zlecą się tu te padlinożerne ścierwa — rozkazał, a po chwili ruszył w stronę obozu.
Mała Łapa wciągnął zwisającego mu gluta do nosa i ze skupieniem patrzył na Liliową Łodygę, by po chwili znów zanieść się głośnym płaczem. Chwycił ją za kark i zaczął ciągnąć za Burzowym Kwiatem, wiedząc, że by nie dał rady jej udźwignąć na swoim grzbiecie.
Do obozu dotarli w południe, a gdy to zrobili, od razu położyli martwych na jego środek. Mała Łapa przyległ do obu ciał i szlochał w nie przez cały dzień do samego rana. Nie mógł się pogodzić z tym, że Klan Gwiazdy zabrał mu do siebie kolejne mu bliskie koty – Łososiowego Pyska i Liliową Łodygę. Nie miał pojęcia, czy coś go jeszcze trzyma w tym klanie, a tym bardziej – przy życiu, bo jaki jest jego sens, kiedy wszyscy cię opuścili i zostałeś na tym świecie sam, zupełnie jak palec?
A Virus? Jeszcze cię znajdzie!
OdpowiedzUsuń