- Nie. Ty masz inne obowiązki - oznajmił lider patrząc bez emocji na siostrzenicę.
- Właśnie, że nie mam - powiedziała kotka, ale on pozostawał nieugięty.
Lamparcia Gwiazda nie miał pojęcia co ze sobą zrobić. Pierwsze dni spędzał w obozie w swoim legowisku wpatrując się godzinami w przestrzeń przed sobą. Potem zaczął znikać z obozu na długie godziny. Klan martwił się o niego. Widzieli jak jest mu trudno. Lider pełen był sprzecznych uczuć. Szukał dla siebie miejsca podczas długich patroli. I w końcu je znalazł.
Tam, gdzie tereny Klanu Burzy i Klanu Nocy się łączyły, tam zaczynał się las. Teren opadał tu nieco, a miejsce to osłonięte było krzewami i trawą. Niedaleko strumienia, w cieniu drzew znajdowało się miejsce niepozorne, ale szczególne. Pod warstwą ziemi i liści spoczywało ciało. Ciało Srebrnego Pyska.
Lamparcia Gwiazda przychodził w to miejsce od kilku dni i wpatrywał się w ziemię. Czasami szeptał kilka słów, czasami milczał. Siedział w tym miejscu, na terytorium Klanu Nocy i patrzył się w ziemię, a potem bez słowa odchodził. Nigdy nie polował. Nigdy nawet nie napił się ze strumienia. Po prostu przychodził, siadał i odchodził.
Tego dnia gdy sobie tak siedział wpatrując się pusto w ziemię przed sobą usłyszał szelest liści. Podniósł głowę bez lęku i spojrzał przed siebie. Z lasu wynurzyła się sylwetka kota drobnego i szczupłego, ale wyraźnie niemłodego, o kroku ciężkim, obwisłej skórze i sierści wyblakłej i poszarganej.
- Nakrapiany Kwiat? - szepnął lider, nie rozróżniając rzeczywistości od sennych marzeń, jednak gdy kot się zbliżył szybko pojął, że nie była to partnerka Czarnej gwiazdy, zmarła wiele księżyców temu, a kotka zupełnie inna, choć do niej podobna.
- Nazwałeś mnie jej imieniem, to miłe - odparła spokojnie staruszka zatrzymując się. Wtedy dopiero Lamparcia Gwiazda zrozumiał, kto do niego przyszedł.
- Sądziłem, że już dawno zmarłaś Świetlikowa Ścieżko. Twój klan cię dobrze ukrywał. - powiedział kocur. - Dlaczego tu przyszłaś?
- Aby zapytać cię o to samo - odparła kotka. - Mój syn zauważył cię podczas polowania. Chciał zgłosić to Pierzastej Gwieździe, ale wahał się. Nie chciał prowokować wojny zwłaszcza, że twoje zachowanie było, jak to ujął "nienaganne". Dlatego powiedział mnie. A więc, dlaczego przyszedłeś na terytorium Klanu Nocy? Czyżbyś chciał do nas wrócić po tylu księżycach?
- Obawiam się, że nawet gdybym chciał tak postąpić byłoby to niemożliwe - stwierdził kocur. - Nie, tu chodzi o coś innego.
- Zatem o co? - spytała kotka z błyskiem ciekawości w oczach.
- W miejscu, w którym stoisz spoczywa Srebrny Pysk - odpowiedział kocur bez zbędnych ceregieli. Świetlikowa Ścieżka cofnęła się ze strachem i spojrzała w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stała.
- A więc to tutaj... - szepnęła zdumiona. - A my z Czarnym Piórkiem przez tyle księżyców zastanawiałyśmy się, co matka zrobiła z jej ciałem... Nigdy bym nie przypuszczała, że je zakopała...
- Bo nie zrobiła tego - odparł kocur. - Chciała ją zostawić na pożarcie wronom, ale ja znalazłem ciało i zakopałem ją. To moja siostra. Nie mogłem pozwolić, by jej ciało spotkał taki los...
- Ale ona zmarła dawno temu. To nie ten powód. - westchnęła kotka gdy otrzeźwiała z pierwszego zdumienia. - Dlaczego tak nagle sobie o niej przypomniałeś?
- Bo Srebrny Pysk to jedyna osoba na świecie, która mogłaby mnie teraz zrozumieć - powiedział kładąc się na ziemi i dotykając jej nosem. - Ilekroć umierał ktoś, kto był mi bliski przypominałem sobie jej los i choćbym tego bardzo nie chciał - robiło mi się lepiej. Cały mój ból odchodził w niepamięć i zamieniał się we współczucie dla siostry, która zginęła tak tragicznie.
- Nigdy jakoś specjalnie nie żałowałam śmierci Srebrnego Pyska, ale masz rację, jej śmierć była tragiczna. Wtedy jeszcze tego nie rozumiałam, ale gdy pewnego dnia się nad tym zastanowiłam zapłakałam nad jej losem. Teraz już ciebie rozumiem. To było wtedy, gdy zmarły moje córki.
Przez chwilę oboje siedzieli w ciszy wpatrując się w ziemię, w której spoczywała tak niezwykła osobistość jak Srebrny Pysk.
- Lamparcia Gwiazdo, musisz coś wiedzieć - powiedziała w końcu kotka. - Ale nie jestem pewna, czy powinnam ci o tym mówić. Nie chcę pogłębiać twojego żalu, czegokolwiek on dotyczy.
- Teraz gdy rozbudziłaś moją ciekawość, chyba musisz.
- Pamiętam dzień, w którym pierwszy raz ciebie zobaczyłam. Nie wiem sama czemu. To było wielkie wydarzenie, a takie zapadają w umysłach kociąt i potrafią przetrwać w nich wiele księżyców. Byłam wtedy malutka. Przyszedłeś do obozu, przyprowadziłeś dzieci Srebrnego Pyska. Nie wiedziałeś, że jest twoją siostrą, myślałeś że ta dawno umarła. Miałeś żal do Klanu Nocy. Oskarżałeś nas o zabicie swojego ojca. Srebrny Pysk tłumaczyła mi to wszystko pewnego dnia. Prosiła, żebym milczała. Cały klan milczał przez te wszystkie księżyce.
- To będzie już jakieś sto! - prychnął kocur.
- Nikt nie chciał ci mówić, bo wiedzieliśmy, że to będzie trudne. Nie tylko dla nas, ale i dla ciebie. Woleliśmy, żebyś nie czuł do Srebrnego Pyska sentymentu ani nienawiści. Żeby była ci obojętna i żebyś ty był obojętny jej.
- Do czego zmierzasz?
- To ona zabiła waszego ojca Lamparcia Gwiazdo. Tak mi przykro, ale to prawda. Nikt w lesie już tego nie wie poza mną i Pierzastą Gwiazdą. Masz prawo wiedzieć. Przepraszam, że mówię ci o tym dopiero teraz.
Słowa kotki z początku do niego nie dotarły. Nie rozumiał i nie umiał sobie tego wyobrazić. A potem wróciły słowa siostry o ojcu, pełne pogardy i braku współczucia. To ona go zabiła? Świetlikowa Ścieżka na pewno kłamie! Ale czemu miałaby to zrobić? Kocur spojrzał na ziemię pod swoimi łapami. Na ziemię, w której spoczywała jego siostra, ojcobójczyni.
- Nie szkodzi Świetlikowa Ścieżko - powiedział przełykając ślinę. - To wiele zmienia. Myślałem, że nigdy się tego nie dowiem, a odpowiedź... To zabawne.
- Nie miej do niej żalu. Ona... Ona zrobiła to dla Czarnej Gwiazdy. Nasz dziadek był dla niej wzorem. Zawsze opowiadała o nim jak o bohaterze. A ojciec mówił, że to skomplikowane. Tylko matka potrafiła powiedzieć mi wprost, że Czarna Gwiazda jest teraz w Miejscu Gdzie Brak Gwiazd.
- To niewątpliwe - westchnął Lamparcia Gwiazda. - I Srebrny Pysk na pewno też tam jest, prawda?
- Przykro mi - szepnęła kotka. - Ale nie potrafię tego podważyć. Złamała kodeks tak wiele razy... Klan Gwiazdy nie miał pewnie dla niej litości.
Lamparcia Gwiazda spojrzał jeszcze raz na ziemię pod łapami i wstał. Jego rozmówczyni uczyniła to samo.
- Masz zamiar powiedzieć Pierzastej Gwieździe, że tu byłem? - zapytał.
- Tak - odpowiedziała. - Ale powiem jej też, dlaczego tu przyszedłeś. Ona zrozumie. Kochała Srebrny Pysk nawet bardziej niż ty.
Lider Klanu Burzy kiwnął głową, po czym odszedł. To było dziwne uczucie. Ogarnęła go wewnętrzna pustka. Nie czuł w tym momencie żadnej emocji. Nie był ani smutny, ani zły. Po prostu był. Wszystkie jego problemy nagle go przerosły i rozmyły się w próżni jaka go pochłonęła. W tym momencie pragnął tylko jednego - dotrzeć na szczyt wzgórza.
Sam nie rozumiał tej potrzeby. Po prostu czuł, że musi się tam znaleźć. Szedł najpierw powoli, potem szybciej, w końcu biegł byleby dobiec na ten przeklęty szczyt. W końcu tam dotarł. Słońce właśnie znikało za horyzontem, kiedy stanął w najwyższym punkcie w okolicy i spojrzał w jego kierunku. To było cudowne miejsce. Miał stąd wgląd na całą okolicę. Widział rzekę, siedlisko dwunożnych za terenami Klanu Wilka, wszystkie tereny Klanu Burzy... To był piękny widok. Widok, który wypełnił jego serce. Wtedy rozpłakał się nagle. Były to łzy smutku, radości, wzruszenia i złości jednocześnie. Był to żal ojca po utracie dziecka, radość i wzruszenie kota, który widzi piękno, a także złość kota, który poznał okrutną prawdę.
Wiatr zawiał z północy niosąc chłód, a także przynosząc suche, złociste liście z terenów Klanu Wilka. Lamparcia Gwiazda upadł na ziemię i położył się na boku wpatrując w ognistą kulę, która powoli znikała za horyzontem. W końcu utonęła w wodzie, gdzieś daleko, daleko od niego. Zamknął wtedy swoje przeszklone oczy, i już nigdy więcej ich nie otworzył.
Lamparcia Gwiazda biegł przed siebie w dół zbocza, w kierunku terenów z Klanem Nocy. Musiał tam dotrzeć. Teraz. Jak najszybciej. W końcu wbiegł między drzewa i dotarł na polanę, oświetloną z góry promieniami słońca przebijającego się przez zielone pąki drzew. Wśród tych świateł stał on. Jego czarne długie futro i biały brzuch, oraz oczy, ciemnoniebieskie o intensywnej barwie. Lamparcia Gwiazda rozpłakał się na ten widok.
- Tak za tobą tęskniłem!... - zawołał, a po jego policzkach spłynęły łzy.
- I ja za tobą również, mój Stefku, mój synu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz