Wiedziała jednak, że musi zajrzeć.
A widok, który ujrzała, będzie ją prześladował jeszcze długie księżyce.
Tak piękne, dumnie noszone futro było zwęglone, a w niektórym miejscach w ogóle go zabrakło, zastąpione przez poczerniałą, bądź poczerwieniałą skórę. Pyszczek wygięty był w grymasie bólu, chociaż szeroko otwarte oczy wydawały się spokojne. Zupełnie tak, jakby ktoś zamroził je w miejscu.
Ciernista zadrżała. Kto mógł dopuścić się takiego czynu? Kto był na tyle bestialski? Gówniarze dwunożnych? A może sam Klan Gwiazdy? Już raz pokazał jej, że bez problemu może władać żywiołami, pozbawiając Błądzącą Łapę ogona. Dlaczego nie miałby tego zrobić po raz drugi?
Jednak... Rdzawa niczym nie zawiniła, aby Klan Gwiazdy ją karał. Żyła jako wojowniczka, od paru księżyców poświęcona głównie wychowywaniu swojego potomstwa. Dlaczego?
No właśnie, kociaki. Jak one przeżyją stratę najbliższej im osoby, ich matki? Ciernista nie umiała sobie tego wyobrazić. Były tak niewinne, pełne życia... za młode. Za młode, aby zmagać się z takimi emocjami, jakie miały towarzyszyć utracie rodzicielki.
Uczucie goryczy powoli rozlewało się po całym jej ciele, wraz z dochodzeniem do kolejnych faktów. Widziała to. Widziała to wszystko. Każdy trening, czy to dobry, czy zły. Dotyk starszej kotki. I poczuła się tak samo, jak niedługo przed mianowaniem na wojowniczkę. Poczuła, że jakiś fragment jej serca został właśnie wyrwany i zmiażdżony. Bezlitośnie.
– Nie... – usłyszała za sobą głos Pręgi. Brzmiał tak, jakby był oddalony o długość drzewa, mimo że niebieska stała tuż koło niej. Ciernista wbiła pazury w ziemię, wpinając się w nią w ogromną siłą, zaraz jednak wypuściła z siebie zarówno powietrze, jak i ucisk, jakim obdarzyła podłoże. Schyliła się i przyłożyła głowę do łba swojej martwej mentorki, chcąc jeszcze raz poczuć znajome ciepło. Ciało Rdzawej było jednak zimne. Na pewno leżało tu już jakiś czas, nawet sam jej zapach na to wskazywał. Burej jednak nijak to przeszkadzało.
Kochała ją, co z tego, że w tym momencie śmierdziała?
Odsunęła się od mentorki, wzdychając cicho.
– C-Ciernista Łodygo, ja... – Pręga wydawała się zdezorientowana. Ona również drżała lekko, wlepiając swój wzrok w martwe ciało. – Wiem, że to nieodpowiedni moment, ale mój syn... ja nie mogę wrócić do obozu, nie wiedząc co z nim.
Niewielka kotka skinęła głową.
– Wiem, że Rdzawa była twoją mentorką i nie proszę Cię, abyś szła go szukać ze mną, ale...
Bura nie dała jej jednak dokończyć. Odezwała się, a jej głos nie zdradzał żadnych emocji. Brzmiał śmiertelnie poważnie, wręcz chłodno.
– Nie. Mylisz się. Nie była tylko moją mentorką. Była moją przyjaciółką. Łapę bym za nią oddała. Zupełnie tak, jak za twojego syna, który ranny wyszedł z obozu i nie wrócił. Ze stanem jego ogona nie mógł odejść zbyt daleko. Jestem w stanie poszukać go z tobą, ale... nie zostawię Rdzawej tutaj. Jeszcze jakiś padlinożerca nabierze na nią ochotę. Zabierzmy ją bliżej obozu, dobrze?
< Prynga? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz