- Ten się nada? – zapytał rudy, wskazując roślinę o dużych liściach i pikantnym zapachu. Niebieska kotka pokiwała głową, a jej uczeń żebrak znaleziony szczaw. Po chwili obydwoje ruszyli dalej. Słońce powoli zaczynało zachodzić, a na niebie pojawiały się gwiazdy. Poranek starał się przyjrzeć całemu temu krajobrazowi, jednak nie był w stanie, ponieważ zioła, które trzymał w pysku, zasłaniały mu trochę widoczność. Po chwili dał sobie z tym spokój i zwrócił się w stronę swojej mentorki.
- Powinniśmy już wracać – powiedziała Murmur – Robi się późno, a my jeszcze musimy przygotować z-zioła.
***
Kolejny dzień zaczął się zwyczajnie. Nauka ziół z Murmur, układanie ich, leczenie i tak dalej... Aż nagle do legowiska wbiegła czarna kotka. Kaczka wbiegła do legowiska, prawie się przy tym przewracając. Było widać, że jest bardzo przejęta. Witka podeszła do niej, prawie że od razu.
- Sówka zaczęła rodzić! – powiedziała zdenerwowana Kaczka. Witka pokiwała głową.
- Murmur weź przygotowane wcześniej zioła, Poranku ty weź tamte w rogu – rozkazała medyczka i sama pobiegła za wojowniczką do żłobka.
- Sówka nie powinna przyjść tu? – zapytał rudy, łapiąc zioła w pysk.
- Sówka n-nie zawsze przychodzi do medyka... – wyjaśniła cicho Murmur – Tym razem m-musiało być podobnie. Kaczce nie udało się jej przekonać – mruknęła i sama złapała zioła. Po chwili obydwoje wybiegli z legowiska medyka i pobiegli do żłobka. Witka już tam siedziała. Niebieska kotka od razu podała jej odpowiednie zioła, resztę odkładając gdzieś na bok, tak by nikomu nie przeszkadzały. Poranek również odłożył zioła.
- Poranku podaj jakiś patyk. Powinien być w ziołach – rozkazała szylkretka. Rudy od razu podskoczył do stosu ziół. Wzrokiem zlokalizował patyk i podał Witce. Ta dała go czekoladowej. Po chwili kocurek usiadł nieco z tyłu, przyglądając się jednak. Pierwszy raz brał udział w tak ważnym medycznym zabiegu. Wcześniej czasem pomagał przy chorych. Nagle momentalnie wstał i zaczął chodzić w kółko. Sam nie był pewny dlaczego, nie kontrolował tego. A było to spowodowane stresem. Nie był pewny, co się dzieje.
- Podaj trubule – poprosiła Murmur, wyrywając tym samym rudego z zamyślenia. Od razu podszedł do stosu i złapał znajomą roślinę. Podał ją niebieskiej kotce.
- Dalej Sówko – usłyszał głos Witki, a po chwili po legowisku rozległo się syknięcie karmicielki. Nagle usłyszał jakiś pisk, jakby kociaka. I się nie mylił. Już chwilę później medyczka miała przy sobie małego kociaka, podobnego do Kaczki. Murmur przestawiła dziecko na bok, podając go Porankowi. Ten spojrzał na kocię. Było bardzo małe i strasznie się wierciło. Murmur oznajmiła mu cicho, co ma robić, więc on od razu zaczął wykonywać polecenie. Po chwili, do pierwszego, dołączył drugi, którym zajęła się Murmur. Tym razem był podobny do Sówki. W końcu dołączył do nich ostatni z kociąt, którym zajęła się Witka.
- Koniec – oznajmiła z ulgą Witka, gdy skończyła pielęgnację kociaka – Przynieście je do Sówki.
Poranek pokiwał głową i złapał jedno z kociąt. Powoli i ostrożnie stawiał kroki na ziemi, aż w końcu dotarł do jego matki. Położył malucha przy niej i przyglądał się. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę, jak bardzo Witka dbała o porządek wokół siebie. Na ziemi leżało kilka listków i innych rzeczy, ale nie licząc tego, w żłobku było bardzo czysto.
- Poranku zacznij już sprzątanie – powiedziała szylkretka i po chwili zwróciła się do Murmur. Rudy jednak już ich nie słuchał, skupiony na swoim zadaniu i na matce z maluchami. Sówka już chwilę później podniosła lekko głowę i spojrzała na swoje dzieci. Uśmiech na jej pysku mówił wszystko. Syn Lisa spojrzał na nią, nie odzywając się. Był ciekawy, czy tak samo zareagowała ich biologiczna matka, na ich widok. Czy też była szczęśliwa? Jeśli tak, to dlaczego ich zostawiła na śmierć? Co się wtedy stało?
***
- Mężu! Wszystko dobrze? Jak kocięta? – Poranek usłyszał głos Kaczki, która chwilę później wbiegła do legowiska. Rudy obserwował, jak wojowniczka z uśmiechem podbiega do swojej partnerki i przygląda się najmłodszym członkom Owocowego Lasu. Po chwili jednak znów wbił wzrok w ziemię i złapał ostatnie porozrzucane zioła, kończąc tym samym sprzątanie.
- Później jeszcze sprawdzimy co z kociakami – oznajmiła Witka i złapała rośliny. Ogonem przywołała do siebie Murmur i jej ucznia i chwilę później wszyscy opuścili żłobek.
- Wszystko dobrze Poranku? – zapytała nagle Murmur. Kocur pokiwał głową. W jego głowie jednak dalej kłębiły się myśli, głównie dotyczące jego biologicznej matki.
- Pójdę na chwilę do rodzeństwa – oznajmił, gdy tylko odłożył rośliny. Wyszedł z legowiska i skierował się do stosu zwierzyny, wzrokiem szukając kogoś z rodziny.
[743 słów + udział przy odbiorze porodu]
[przyznano 15% + 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz