Wrócił z polowania, ciesząc się ze swych wojowniczych obowiązków. Naprawdę był dumny z nowego imienia i rangi, która za nim stała. Mama tak długo czekała na ten dzień, a jednak... go nie dożyła. Czemu świat był tak okrutny? Czemu musiało akurat paść na nią, a nie na jakiegoś nierudego? To było takie niesprawiedliwe.
— I jak bracie? — usłyszał obok głos, który należał do Nagietkowego Wschodu. Zatrzymał się i położył upolowanego królika na ziemi, mierząc kocura spojrzeniem. O co pytał? Czy naprawdę nie mógł chociaż raz zacząć rozmowy od czegoś innego niż jego relację z partnerką? Jego zdaniem rudy za bardzo się poczuwał do odpowiedzialności za ich losy. No... może obiecał matce, że się zajmie rodziną, ale czy jako starszy brat nie powinien skupić się też na innych aspektach swojej relacji z rodzeństwem?
— Z czym? — udał głupka, robiąc mu nieco po złości.
— Z tym co masz zrobić.
No tak... wcale się nie spodziewał, że to miał na myśli, wcale. Ugh... Chyba jeśli mu nie powie, to będzie go nękał tym przez kolejne dni. Skrzywił swój pysk, ponieważ rozmowa na ten temat nie była jego ulubioną.
— Ogień powiedziała, że nie zrobimy kroku dalej jeśli nie będę na to gotowy.
Rudo-biały uniósł brew, zapewne nie rozumiejąc czemu się aż tak tym przejmował.
— I? To problem? Nie czujesz się gotowy? — zapytał.
Nie mógł znieść tego, że podchodził do tej całej sprawy z takim wyluzowaniem. No tak! Oczywiście, że to był problem! To w końcu nie on dość młodo zostanie rodzicem! Zdawał sobie sprawę z odpowiedzialności jaka za tym stała! Już nasłuchał się od babci porad rodzicielskich, przez które miał koszmary!
— A ty byś się czuł?! To nie ty będziesz miał na głowie rozwrzeszczane bachory! Gdyby mama żyła, ona by się nimi zajęła, a tak wszystko spadło na moją głowę! Nie miałem ojca, nie wiem jak nim być!
— Szepcząca Pustka mówi coś odmienn...
— Zamknij się! — przerwał mu wiedząc, że albo z niego teraz żartował, albo badał sprawę, czy przypadkiem nie jest to prawda.— On to robi po złości. Urwałbym mu ten język i wsadził do gardła gdyby nie to, że nie mam żadnej władzy w klanie i coś takiego skończyłoby się dla mnie wygnaniem. A ja... ja mam ambicje bracie! Musze zrobić dla mamy coś więcej niż tylko wydać na świat potomstwo. Chce w jej imieniu być liderem!
O tak. Jego gorliwość i nutka szaleństwa zabłysła w oczach. Pragnął wynieść się poza ten szary świat. Pokazać wszystkim swoją wielkość! Jedyną przeszkodą była Obserwująca Gwiazda oraz Piaszczysta Zamieć. Pozbycie się tej dwójki pozwoliłoby mu spełnić swoje marzenia. Chciał w końcu przerosnąć Piaskową Gwiazdę i poprowadzić Klan Burzy do wspaniałej ery rudości. Wierzył w to, że to przyniosłoby mu wielkość, o której marzył.
— Na to też przyjdzie czas — Nagietek ostudził jego zapał. — Jeżeli Ogień chce mieć pewność, że jesteś na to gotowy, to jej to udowodnij i weźcie się do roboty zanim klan zacznie coś podejrzewać. — powiedział co wiedział, a następnie odszedł.
Jakby to było takie proste! Przecież kotka już go przez ten niecały księżyc poznała. Nie nabierze się na byle czułostki... chociaż... Przypomniał sobie jaka była uradowana, gdy mówił, że ją kochał. Ale... aż go zemdliło. Upokorzyć się w ten sposób ponownie? Na to także nie był gotowy.
Kiedy kocur zniknął mu z oczu, podniósł królika i wrócił do obozu, gdzie czekała na niego "wygłodniała ciężarna".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz